[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Być może kolejna grupka starych, ale malow­niczych domków padnie pod buldożerami, aby zrobić miejscena nastÄ™pny parking, a mieszkaÅ„cy, ludzie, którzy kochajÄ…miasto, i artyÅ›ci stanÄ… siÄ™ przerażonymi Å›wiadkami tego gwaÅ‚­tu.BÄ™dÄ… powtarzać:  To gorsze niż kiedykolwiek.To ruina.Niezostaniemy tu ani chwili dÅ‚użej".Ale każdej jesieni, kiedy ostatni pociÄ…g wywoziÅ‚ ostatniegonajezdzcÄ™ z obÅ‚ażącym nosem, Porthkerris w niezwykÅ‚y sposóbpowracaÅ‚o do normalnego rytmu.Sklepy zamykaÅ‚y okiennice,znikaÅ‚y namioty, zimowe sztormy czyÅ›ciÅ‚y plaże.Jedyne chorÄ…­giewki, jakie pozostawaÅ‚y, to pranie na sznurach przeciÄ…gniÄ™­tych od domu do domu niczym pastelowa gala flagowa albo ry­backie sieci rozciÄ…gniÄ™te do suszenia wysoko na murawie.WÅ‚aÅ›nie wtedy, kiedy powracaÅ‚a dawna magia, Å‚atwiej byÅ‚ozrozumieć, dlaczego taki czÅ‚owiek jak Ben Litton wraca tu razpo raz niczym pocztowy goÅ‚Ä…b.I dlaczego, szukajÄ…c odpoczyn­ku i bezpieczeÅ„stwa znajomych okolic, raz jeszcze wpadaw malarskÄ… obsesjÄ™ barwy i Å›wiatÅ‚a.Sliding Tackle znajdowaÅ‚ siÄ™ na drugim koÅ„cu drogi nad za­tokÄ….Robert zaparkowaÅ‚ przed krzywym gankiem i zgasiÅ‚ sil­nik.ByÅ‚o ciepÅ‚o i spokojnie.TrwaÅ‚ odpÅ‚yw, w zatoce widziaÅ‚czysty piasek, wodorosty i krzyczÄ…ce mewy.Zwabione sÅ‚oÅ„cemdzieci bawiÅ‚y siÄ™ wiaderkami i Å‚opatkami pod okiem dwóchbabć zajÄ™tych robotÄ… na drutach.Starsze panie byÅ‚y w fartusz­kach i siatkach na wÅ‚osy, a chudy czarny kot siedziaÅ‚ na brukui czyÅ›ciÅ‚ sobie uszy.Marcus wysiadÅ‚ z samochodu.- SprawdzÄ™, czy tam jest.Zaczekaj tu.Robert wyjÄ…Å‚ papierosa, zapaliÅ‚ i obserwowaÅ‚ kota.Szyldpubu nad jego gÅ‚owÄ… skrzypiaÅ‚ na wietrze.NadleciaÅ‚a mewa,usiadÅ‚a na szyldzie i spoglÄ…daÅ‚a na Roberta ze zÅ‚oÅ›liwym, ha- Å‚aÅ›liwym wyzwaniem.DrogÄ… nadeszli dwaj mężczyzni powol­nym, godnym krokiem metodysty w niedzielÄ™.Mieli na sobiegranatowe swetry i biaÅ‚e czapki.- DzieÅ„ dobry - powiedzieli mijajÄ…c Roberta.- PiÄ™kny dziÅ› dzieÅ„ - odparÅ‚.- Tak, piÄ™kny.Po chwili pojawiÅ‚ siÄ™ Marcus.- W porzÄ…dku, znalazÅ‚em go.- A co z EmmÄ…?- Mówi, że jest w pracowni.Maluje Å›ciany.- Mam jÄ… przywiezć?- GdybyÅ› zechciaÅ‚.Teraz jest.- zerknÄ…Å‚ na zegarek - piÄ™t­naÅ›cie po dwunastej.Powiedzmy, że wrócisz o pierwszej.Po­wiedziaÅ‚em, że o wpół do drugiej zjemy lunch.- W porzÄ…dku.PrzejdÄ™ siÄ™.Nie warto ruszać wozu.- PamiÄ™tasz drogÄ™?- OczywiÅ›cie.ByÅ‚ już w Porthkerris dwa razy - poszukiwaÅ‚ Bena Littona,kiedy Marcus nie mógÅ‚ sam tego zaÅ‚atwić.Fobie Bena napunkcie telefonów, samochodów i wszelkich form komunikacjiod czasu do czasu powodowaÅ‚y straszne kÅ‚opoty.Marcus jużdawno pogodziÅ‚ siÄ™ z faktem, że szybciej jest przyjechać z Lon­dynu do Kornwalii i dopaść lwa w jego jaskini, niż czekać naodpowiedz na najbardziej nawet naglÄ…cy telegram z opÅ‚aconÄ…odpowiedziÄ….Robert wysiadÅ‚ z samochodu i zatrzasnÄ…Å‚ drzwiczki.- Mam jej powiedzieć o co chodzi, czy zostawić tobie toprzyjemne zadanie?Marcus uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™.- Ty jej powiedz.Robert zdjÄ…Å‚ ciasnÄ… tweedowÄ… czapkÄ™ i rzuciÅ‚ na siedzeniekierowcy.- Ty draniu - powiedziaÅ‚ przyjaznie.JakiÅ› tydzieÅ„ po wizycie Emmy w Londynie, dostaÅ‚ od niejlist. Drogi Robercie.JeÅ›li Marcusa nazywam Marcusem, nie mogÄ™ Ciebie nazywaćpanem Morrow, prawda? Nie, oczywiÅ›cie, że nie.Powinnam napi­sać od razu, żeby Ci podziÄ™kować za lunch, pieniÄ…dze i za powia­domienie Bena, że jadÄ™ tym pociÄ…giem.WyszedÅ‚ po mnie na sta­cjÄ™.Wszystko idzie Å›wietnie.Jak dotÄ…d nie pokłóciliÅ›my siÄ™ anirazu, a Ben pracuje jak szatan przy czterech sztalugach równocze­Å›nie.Nie zgubiÅ‚am nic z bagażu, z wyjÄ…tkiem kapelusza, ale jestempewna, że ktoÅ› mi go ukradÅ‚.UcaÅ‚owania dla Marcusa.I dla Ciebie.EmmaTeraz szedÅ‚ przez zadziwiajÄ…cy labirynt wÄ…skich uliczeki blisko stojÄ…cych domów, prowadzÄ…cy na północny kraniecmiasta.ByÅ‚a tam inna plaża, naga i nie osÅ‚oniÄ™ta, ceniona z po­wodu nadpÅ‚ywajÄ…cych prosto z Atlantyku dÅ‚ugich fal dosko­naÅ‚ych do surfingu.Na tÄ™ plażę wychodziÅ‚y okna pracowni Be­na Littona.KiedyÅ›, dawno temu, byÅ‚ to skÅ‚ad sieci.JedynewejÅ›cie prowadziÅ‚o po kamiennym zjezdzie opadajÄ…cym z uli­cy aż do podwójnych wysmoÅ‚owanych drzwi.TkwiÅ‚a w nich ta­bliczka z imieniem Bena i wielka żelazna koÅ‚atka.RobertchwyciÅ‚ jÄ…, uderzyÅ‚ i zawoÅ‚aÅ‚:- Emmo.Nikt nie odpowiadaÅ‚.OtworzyÅ‚ drzwi i niemal natychmiastwyrwaÅ‚ mu je z dÅ‚oni poryw wiatru, który niby strumieÅ„ wodywlewaÅ‚ siÄ™ przez otwarte okno pracowni.Drzwi zatrzasnęły siÄ™za nim i przeciÄ…g ustaÅ‚.Pracownia byÅ‚a pusta i zimna.Ani Å›la­du Emmy, chociaż drabinka, pÄ™dzel i wiadro wyraznie mówiÅ‚y,czym siÄ™ ostatnio zajmowaÅ‚a.SkoÅ„czyÅ‚a jednÄ… Å›cianÄ™, a kiedypodszedÅ‚ i dotknÄ…Å‚ jej rÄ™kÄ…, przekonaÅ‚ siÄ™, że wciąż jest zimnai wilgotna.Ze Å›rodka tej Å›ciany sterczaÅ‚ brzydki staromodny piecyk,teraz pusty i zimny.Obok staÅ‚ palnik gazowy, powgniatanyczajnik i pomaraÅ„czowe pudeÅ‚ko, w którym staÅ‚y niebiesko--biaÅ‚e pasiaste kubki i sÅ‚oik kostek cukru.Po drugiej stronie pokoju, na pulpicie roboczym Bena, leżaÅ‚y papiery, szkice,tubki farby, setki ołówków i pÄ™dzli na arkuszach karbowanejtektury.ZcianÄ™ nad pulpitem pokrywaÅ‚a pociemniaÅ‚a farba,zasmarowana Å›cinkami niezliczonych palet, które przez latautworzyÅ‚y wapiennÄ… skorupÄ™ koloru.Tuż nad pulpitem wisia­Å‚a wÄ…ska półka, a na niej zbiór najrozmaitszych ciekawostek,które z takich czy innych powodów zwróciÅ‚y uwagÄ™ Bena: ka­mieÅ„ z brzegu morza, skamieniaÅ‚a rozgwiazda, niebieski wa­zon suszonej trawy, pocztówka z reprodukcjÄ… Picassa, kawa­Å‚ek znalezionego na brzegu drewna, które morze i wiatr zmie­niÅ‚y w abstrakcyjnÄ… rzezbÄ™.ByÅ‚y też fotografie: wachlarzstarych zdjęć, umieszczony w starym srebrnym stojaku na ser­wetki, a także zaproszenie na prywatnÄ… wystawÄ™, która odby­Å‚a siÄ™ sześć lat temu, i w koÅ„cu staromodna lornetka.Na poziomie podÅ‚ogi o Å›ciany opieraÅ‚y siÄ™ płótna, a poÅ›rod­ku, na sztalugach, leżaÅ‚y aktualne prace, przykryte wyblakÅ‚Ä…różowÄ… szmatkÄ….Obok piecyka staÅ‚a zapadniÄ™ta sofa otoczonaczymÅ›, co przypominaÅ‚o resztki arabskiego dywanu.ByÅ‚ teżstary stół kuchenny z obciÄ™tymi nogami, a na nim puszka pa­pierosów, przepeÅ‚niona popielniczka i stos magazynów  Stu­dio", a także misa z zielonego szkÅ‚a wypeÅ‚niona malowanymi,porcelanowymi jajkami.Północna Å›ciana byÅ‚a caÅ‚a przeszklona.WÄ…skie drewnianeramy zaprojektowano tak, by dolna część mogÅ‚a siÄ™ odsunąćna bok.WzdÅ‚uż tej Å›ciany staÅ‚a dÅ‚uga Å‚awa z poduszkami,a pod niÄ… dalszy ciÄ…g kolekcji różnych Å›mieci: dulki z Å‚odzi,deski surfingowe, skrzynka pustych butelek, a poÅ›rodku, podotwartym oknem, dwa żelazne haki wkrÄ™cone w podÅ‚ogÄ™.KtoÅ›zaczepiÅ‚ o nie koÅ„ce sznurowej drabinki.ZnikaÅ‚a za oknem,a gdy Robert wyjrzaÅ‚, stwierdziÅ‚, że opada wprost na piaseksześć metrów poniżej.Plaża wydawaÅ‚a siÄ™ pusta.PrzypÅ‚yw pozostawiaÅ‚ za sobÄ…twardy czysty piasek, oddzielony od nieba wÄ…skÄ… liniÄ… biaÅ‚ejpiany fal [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •