[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czy to zła dusza powieszonego, czy może.- To chłopiec - szepnęła Elena.- Dzięki, ci Panno Mario! Ostrożnie, Milanie, on nie zna ludzi!Nie wiadomo, jak się zachowa!Milan wpatrywał się w niezwykłą istotę czołgającą się w ich kierunku na czworakach.- Dobry Boże - szeptał raz za razem.- Dobry, dobry Boże!Stali całkiem nieruchomo.Heike zauważył ich dopiero z odległości kilku łokci.Zatrzymał się gwałtownie, zrobił ruch,jakby chciał rzucić się do ucieczki, ale nagle w jego budzących grozę oczach pojawił siębłysk rozpoznania.Z zapartym tchem wpatrywał się w Elenę.Dziewczyna powoli osuwała się na kolana.Uśmiechnęła się drżąco, niepewnie i ostrożniena znak dobrej woli, i wyciągnęła ku niemu otwarte ramiona.Milan stał spokojnie, ale i on nie miał serca z kamienia.Na widok małego leśnego trolla łzyprzesłoniły mu oczy.Chłopiec przedstawiał sobą obraz nędzy i rozpaczy.Splątana grzywa opadała mu naramiona i niżej, przesłaniając niemal całą górną połowę ciała, ubranie założone tak zle jak158 tylko to możliwe, na lewą stronę, tył na przód, górą do dołu, brudny bardziej niż zwierzę, niżjakiekolwiek boskie stworzenie.A twarz, która wyłaniała się spod kołtunów.Milan widział twarz Solvego.Była straszna, ale pominąwszy diabelskie oczy, całkiemnormalna.Twarz chłopca była groteskowo powykrzywiana, stanowiła karykaturę ludzkiegooblicza.A mimo to Milan uznał twarz Solvego za bardziej przerażającą, bo biło z niej nieludzkiezimno, iście szatańska pogarda dla ludzi.To było po prostu zbłąkane dziecko, tak bardzo unieszczęśliwione swym wyglądem.Zbłąkane.Nie tylko w tym lesie, lecz w całym świecie.Gdyby nikt się nim nie zaopiekował, nie przeżyłoby nawet dwóch dni.Pierwszy napotkanyczłowiek uśmierciłby je myśląc, że ma do czynienia z czymś nad wyraz groznym, z istotą zpodziemnego świata.Elena i Milan także nie mieli całkowitej pewności co do tego, czy mają rację.- Będziemy musieli użyć nożyc do strzyżenia owiec - powiedział Milan zachrypniętymgłosem.Heike na dzwięk tych słów błyskawicznie skierował spojrzenie na mężczyznę.Milan patrzyłprosto w żółte jak płomień oczy.Starał się przyjaznie uśmiechać do chłopca.I on także przyklęknął.Wzrok Heikego znów padł na Elenę, rozpoznał w niej osobę, która wypuściła go z klatki.Miała taki ciepły, łagodny głos.Zapragnął usłyszeć go jeszcze raz.- Chodz - powiedziała Elena.- Zamieszkasz z nami, w wiosce, w domu Milana.I już niktnigdy nie wyrządzi ci krzywdy.Heike nie rozumiał słów, ale czuł życzliwość.Tak bardzo był jej spragniony!Wyruszę do Grastensholm, pomyślał.Ale jeszcze nie teraz.Kiedy będę już duży i silny,dorosły jak oni.A teraz nie mam gdzie się podziać.Mężczyzna też nie wyglądał niebezpiecznie.Patrząc na Heikego, także miał ciepło woczach.Heike wstał.i drobiąc kroki, podbiegł do nich.Elena zarzuciła mu ręce na szyję.Było to tak wspaniałe, że znów zaniósł się szlochem.159 - Popatrz na te ramiona - rzekł Milan wzruszony i podniósł malca do góry.Zaczęli iść kuPlaninie.- Spójrz na te rany! Przez całe życie nie widziałem tylu ran na takim małym ciele!Stare i nowe, zabliznione i otwarte, zaropiałe.Eleno, popatrz na jego nogi! I one pokryte sąranami! Drobnymi ranami, jakby od ukłuć.Nie zdziwiłbym się, gdyby miał je wszędzie!- Ma też inne rany - powiedziała cicho, opierając głowę zapłakanego chłopca na ramieniuMilana.- Wygląda na to, że kiedy siedział w tej okropnej klatce, nigdy nie był myty.- I taki jest wychudzony - w głosie Milana dzwięczało współczucie.- Lekki jak ptaszek.U nasbędzie mu dobrze, Eleno!- Tak - powiedziała.- Dziękuję, Milanie, że to rozumiesz! I cieszę się, że zamieszkamy wwiosce.yle byłoby, gdyby codziennie musiał oglądać chatę ojca, w której przeżył takieprzykre chwile.I może bał się lasu.- Teraz będzie miał inne życie - powiedział Milan, mocniej tuląc do siebie drobne ciałko.Ale Heike nie bał się lasu.Wkrótce wprawił w zdumienie wszystkich mieszkańców wioski,albowiem okazało się, że w lesie, którego tak bardzo się obawiali, on czuje się bezpieczny.Nie wiedzieli jednak, że Heike ma tam przyjaciela.Tajemniczego, spowitego w czerńolbrzyma, który pojawia się kiedy chce i gdzie chce.Ludzie zwali go Wędrowcem w Mroku.Nikt nie wiedział, skąd się wziął.160 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •