[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po paru dniach i onidoczekali się wizyty gestapowców.Ja nie czekałem, aż mniezłapią, mogło to przecież nastąpić w pierwszej, lepsze łapanceulicznej.Czwartego dnia wyjechałem do Lublina do krewnych.Tam przesiedziałem prawie cały rok, a stamtąd trafiłem do lasu.Już po wojnie dowiedziałem się, że wszystkicharesztowanych wówczas wysłano do Oświęcimia, gdziewiększość w krótkim czasie zlikwidowano. Spotkał pan kiedy Niteckiego? Nie.Gdy rozstawaliśmy się przed moim domem, to wpośpiechu zapomnieliśmy się umówić na następne spotkanie.Przypadkowo tylko kroczyliśmy nawzajem po swoich śladach,starając się ostrzec innych.Więcej Stanisława nie widziałem.Po wojnie wielokrotnie czytałem wzmianki o jego sukcesach,bo trochę interesuję się sportem automobilowym.Niedawnosam dorobiłem się własnych  czterech kółek.Wiedziałemwięc, że Nitecki żyje i jest w kraju.Naturalnie słyszałem o jegoprocesie i o wyroku uniewinniającym.Ale jak pan widzi, paniemecenasie, niewiele miałem panu do powiedzenia. Czy zastanawiał się pan kiedy nad powodami tej wsypy? Nieraz.W Lubelskiem zetknąłem się z konspiracją, któranaprawdę była dobrze zorganizowana.Tam o takiej wielkiej wpadce nie mogło nawet być mowy.Każdy miał jeden,najwyżej dwa kontakty.Ludzie nic o sobie nie wiedzieli.Komunikowali się przeważnie przez łączników.Oczywiście itam zdarzały się aresztowania, ale łańcuszek urywał się po paruogniwach.Dzisiaj widzę, że podstawą katastrofy naszej Organizacji Wojskowej była nieudolność konspiracyjna jejtwórców i niesłychana lekkomyślność.Aż dziw, że wsypanastąpiła dopiero w 1941 roku, a więc po prawiepółtorarocznym istnieniu naszej grupy.Bogiem a prawdą moglinas zamknąć w parę dni po rozpoczęciu działalności.Napierwszym lepszym, tak często urządzanym zebraniu lub namasowych odprawach.Albo wreszcie wystarczyło aresztowaćwszystkich młodych ludzi paradujących po Krakowie wwyczyszczonych jak lustro oficerkach i spodniach galife.Byliśmy wtedy konspiratorami! A te rozmowy telefoniczne,które nawet najgłupszy agent gestapo mógł rozszyfrować.Ocioci Mariannie i cioci Anielce! Czy doszukuje się pan powodów wpadki wyłącznie wbłędach konspiracji?Inżynier zamyślił się. Chwilami sądzę, że nie tylko i wtedy ogarnia mnieprzerażenie.Nieraz przypuszczałem,że w nasze szeregi wkradł się jakiś prowokator, lecz staramsię odrzucić tę myśl.Przecież gdyby wśród nas był prowokator,to hitlerowcy nie dopuściliby do wysadzenia pociągu pełnegowojska i czołgów.Ponieśli wtedy bardzo duże straty w ludziachi sprzęcie.Nakryliby nas na gorącym uczynku, przedwykonaniem zamachu. A więc? - zapytał mecenas. Aż boję się wypowiedzieć swoje przypuszczenie. W takim razie ja powiem je za pana.Zgubiła was zdrada.Rozdział VIIINienajkrótszą drogą wracał mecenas Jan Murasz zeSzczecina do domu.Zahaczył o Warszawę.Pułkownik Zygmunt Grzymski powitał przyjaciela bez zdziwienia, nie okazał też nie-zadowolenia czy zniecierpliwienia, gdy adwokat poprosił go ozbadanie pewnych spraw.Natomiast w ProkuraturzeGeneralnej i w Ministerstwie Sprawiedliwości prośba staregoprawnika wywołała zdumienie.Mecenas Murasz chciał uzyskaćwidzenie z odsiadującym karę w więzieniu na Opolszczyzniezbrodniarzem wojennym Hansem Meyerem, wyższym oficeremSS i jednym z kierowników gestapo w latach 1939-1941.Adwokat Murasz bronił tego gestapowca z urzędu.Bronił Jakzwykle świetnie, z całą energią i zawziętością, Można bypowiedzieć, że jakiś znakomity hitlerowski prawnik staje przedpolskim sądem, by walczyć o głowę swojego parteigenossektóry miał pecha i wpadł w polskie ręce.Chyba nawet samMeyer był mile zdziwiony, kiedy zamiast wyroku śmierci usły-szał werdykt skazujący go na dożywotnie więzienie.Sąduwzględnił w dużym stopniu tezę obrony, że Meyer nie brałudziału w publicznych łapankach, lecz pełnił funkcję niejakokontrwywiadu gestapo.Adwokatowi udało się również dowieść,że ten hitlerowiec osobiście nie znęcał się nad więzniami, anawet kilku z nich, co do których nie było cienia wątpliwości,że są niewinni, polecił wypuścić na wolność.Jak na gestapowcai na tamte czasy, był to pewien odruch ludzkości.Albowiemniewinnych ,,na wszelki wypadek" wysyłano do obozówkoncentracyjnych.W parę tygodni po procesie mecenas otrzymał list i NRF.Krypto - hitlerowska organizacja, występująca pod zakamuflo-waną nazwą ,.Rady Kościołów Chrześcijańskich , składałaadwokatowi serdeczne podziękowanie za wspaniałą obronę nieszczęsnego więznia politycznego Hansa Meyera izawiadamiała, że honorarium określone w okrągłej kwociemarek niemieckich  pozostaje do dyspozycji pana mecenasa ,Honorarium to może być na jego żądanie przelane do Polskipod postacią paczek lub, jeśli adwokat woli, otrzyma na każdeżądanie odpowiednie zaproszenie do NRF, a otrzymanie wizyjest zapewnione  dodawali ci dziwni ,.chrześcijanie", i poprzyjezdzie do NRF adwokat natychmiast otrzyma całą kwotędo swojej dyspozycji. Pismo krypto-hitlerowców kończyło się konkretnąpropozycją: niech adwokat stara się o otrzymywanie z urzędu, bo wiemy, że polskie władze niechętnie patrzą na adwokatów,którzy z wolnego wyboru bronią niemieckich więzniówpolitycznych", jak największej ilości tego rodzaju spraw, a Rada Kościołów Chrześcijańskich wypłaci lub postawi dodyspozycji obrońcy każde żądane honorarium.Po otrzymaniu tego pisma Murasz szalał z gniewu przezkilkanaście dni [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •