[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nadstawiłem ucha, próbując usłyszeć miauczenie Remingtona.Ale kota równieżtam nie było.%7łeby się upewnić, walnąłem kilka razy mocniej w drzwi. Nie ma co się tak denerwować! Widzi pan, że panienki nie ma w domu.Na progu mieszkania obok pojawiła się stara sąsiadka, Lena Markovic, z wałkami wewłosach i trucizną na ustach.Za nią pojawił się łebek Remingtona, który podszedł pochwili i zaczął mi się ocierać o nogi. Dzień dobry, pani Markovic.To pani pilnuje kota Lisy? Co za spostrzegawczość, młody człowieku! Wie pani może, gdzie ona jest? spytałem, biorąc Remingtona na ręce. Miała szczęście i pojechała na wakacje.Ja, z moją emeryturą& Dokąd pojechała? przerwałem, podchodząc do niej bliżej.Stara machnęła ręką. Na wyspy. Na wyspy? Na jakie wyspy? A bo to ja wiem?Babsko zaczęło mnie denerwować.Była zupełną przeciwnością strażnika nacmentarzysku statków, Zachary ego, jego złowróżbnym odbiciem, gdyż on,w odróżnieniu od niej, bardzo chciał mi pomóc. Musiała pani zostawić jakiś numer telefonu& Nie ustępowałem.Markovicowa pokręciła głową przecząco, ale wiedziałem, że kłamie.Zrobiłem szybkikrok naprzód, żeby wejść do niej do mieszkania.Starała się mi w tym przeszkodzić, alebez wahania odepchnąłem ją, zamykając za sobą drzwi.Została na klatce schodowejw szlafroku i w kapciach.Mieszkanie składało się z dwóch zagraconych i niewietrzonych pokoi.Pięćdziesiątmetrów kwadratowych zastygłe w latach siedemdziesiątych: posadzka z pożółkłychkwadratów linoleum, tapeta w geometryczne wzory, meble z płyt laminowanych,kanapy ze skaju w kolorze naturalnej skóry.Telefon stał w korytarzu na półce ze sklejkipociągniętej melaminą.Obok niego leżały kalendarz, notatnik, notes z telefonamii bloczek samoprzylepnych karteczek.Na jednej z nich była informacja, którejszukałem: Elizabeth Ames, Blue Lagoon Resort, Moorea.I dwunastocyfrowy numertelefonu.Moorea.Wpatrywałem się w nazwę wyspy i chwilę zajęło mi uświadomienie sobie,że Lisa spędza sylwestra na wyspach Polinezji Francuskiej i że w tym roku nie uda misię z nią zobaczyć.Nie!Podniosłem słuchawkę i wybrałem numer. Blue Lagoon Resort, czym mogę służyć? Usłyszałem głos mówiący po francusku. Chciałbym rozmawiać z panną Elizabeth Ames. Oczywiście, proszę pana, ale& Dzwoni pan ze Stanów Zjednoczonych, prawda? Bota różnica czasu& Tutaj jest dopiero piąta rano. Proszę ją obudzić, to bardzo ważne.Proszę powiedzieć, że dzwoni Arthur Costello. Dobrze, proszę pana, zobaczę, co da się zrobić.Podczas gdy czekałem na połączenie z Lisą, widziałem, jak drzwi od mieszkaniasąsiadki drżą pod uderzeniami.Wyjrzałem przez wizjer: tak jak się obawiałem, LenaMarkovic ściągnęła pod swoje mieszkanie prawie wszystkich sąsiadów.Nadstawiłemucha: zgromadzeni na klatce ludzie zdecydowali, że trzeba jak najprędzej wezwaćpolicję. Arthur? Jesteś na Manhattanie?Zamknąłem oczy.Słyszeć jej głos było jednocześnie ulgą i cierpieniem. Jestem u ciebie, a raczej u twojej uroczej sąsiadki.Obudziłem się cztery godzinytemu w najnędzniejszym zakątku stanu Nowy Jork, jaki można sobie wyobrazić! Takbardzo pragnę cię zobaczyć! Jest mi tak przykro! Posłuchaj, Arthurze&Od razu wyczułem z jej głosu, że coś nie gra.%7ładnego entuzjazmu, zero ekscytacji.Nie podzielała moich uczuć, byłem tego prawie pewien.Poczułem, jak rośnie we mniezłość. Mogę wiedzieć, co robisz w Polinezji? Jestem tutaj z częścią mojej trupy teatralnej.Pojechaliśmy przywitać Nowy Rokw ciepłym kraju.Gotowałem się w środku.Ona fundowała sobie wakacje na drugim końcu świata,wiedząc, że w każdej chwili mogę się pojawić? Wyjechała, wiedząc, że możemy sięminąć! To stwierdzenie wyprowadziło mnie ostatecznie z równowagi. Nie rozumiem! Pojechałaś wylegiwać się na słońcu, wiedząc, że ja lada chwilawrócę?! Powinnaś na mnie zaczekać, słowo daję!Teraz ona podniosła głos. A co ty sobie w końcu wyobrażasz?! %7łe ja przestanę żyć?! Nie będę miała żadnychprzyjaciół, żadnego życia, kiedy ciebie nie ma? %7łe będę siedziała zamkniętaw mieszkaniu, czekając cierpliwie, aż nadejdzie ten jeden jedyny dzień w roku, którybędziemy mogli spędzić razem? Czekam na ciebie już czternaście miesięcy, Arthurze,czternaście miesięcy!Westchnąłem.Aż za dobrze ją rozumiałem.Ale moje serce było zdruzgotane.Nagle usłyszałem albo może mi się wydawało męski głos
[ Pobierz całość w formacie PDF ]