[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. O Boże, Gosiu! Czy stało się jakieś nieszczęście w domu? Nie, nie odpowiedziała dziewczyna. Tylko o to przyniósł dzisiaj w południeżandarm.dla ciebie. i po dała bratu papier zaopatrzony w dużą pieczęd. Kartapowołania jęknął młodzieniec. Muszę iśd do wojska. Domyśliłem się westchnął proboszcz. Od jakiegoś czasu zwolnienieobejmuje tylko kleryków z teologii, którzy otrzymali jakieś święcenia. A więc wszystkoprzepadło! jęknął Jan-Maria, opadając na krzesło i kryjąc bladą jak śmierd twarz wdłoniach. Jutro rano pojadę do Lyonu przerwał ksiądz. Może kardynał będziemógł cośkolwiek dla ciebie zrobid.Ale tym razem podróż nie odniosła żadnego skutku.Kardynał akurat bawił wParyżu, a jego sekretarz wyznał skonsternowanemu konfratrowi, że nie może nic zrobid.Powołano, bowiem do wojska nawet kleryków, którzy otrzymali niższe święcenia. Może tatuś opłaci zastępcę zauważyła Małgosia, że by pocieszyd brata.Aleojciec, kiedy Jan-Maria poprosił go o zgodzenie zastępcy, tylko pokiwał smutno głową.Nie wiem, skąd mam wziąd pieniędzy.Już dosyd drogo zapłaciłem za wykup Franciszka.42%7łniwa były marne w tym roku, a winobranie zapowiada się jeszcze gorsze.Skąd, więcwziąd pieniędzy, żeby opłacid zastępcę?Chłopak nie nalegał.Ale matka i siostry obsiadły ojca do tego stopnia, że wreszcieustąpił.Zebrał, co miał pieniędzy, przeliczył i pojechał do Lyonu szukad zastępcy.Wielkabyła radośd wszystkich w domu, gdy wrócił i oznajmił: Janku, jesteś wolny.Znalazłemzastępcę.Na razie dałem mu dwieście franków, ale nie wiem, co zrobid, żeby zdobydjeszcze dwa tysiące osiemset, jakie mu jestem winien.Chyba będę musiał sprzedadkawałek pola. Co znaczy kawałek pola, gdy chodzi o szczęście syna? zawołała żona,by dodad mu otuchy.Jednakże w chwili, gdy kilka dni pózniej Jan-Maria z radosnym sercem wybierał sięw drogę do Ecully, zjawił się na fermie zgodzony przez ojca chłopak, położył na stoledwieście franków i oświadczył: Rozmyśliłem się.Nie chcę.Oto wasze dwieściefranków zadatku.Przerażeni Vianneyowie próbowali nakłonid chłopaka, by dotrzymał pierwotnejumowy, obiecując mu nawet sumę o wiele wyższą, ale on, obstając przy swoim, szybkoopuścił mieszkanie. Nie pozostaje nic, tylko iśd rzekł Vianney do syna. Za małojuż czasu na to, by szukad innego zastępcy.I tak 26 pazdziernika Jan-Maria, podobnie jak wielu innych młodych chłopców,opuścił rodzinną wioskę i udał się do Lyonu, by stawid się w koszarach piechoty. Niechsię dzieje wola Boża westchnął ciężko, przekraczając wysoką, szarą bramę, mierzonyszyderczym wzrokiem wartownika.ZBIEG (1809-1810)Całymi godzinami stali młodzi rekruci na koszarowym dziedziocu i jakoś nikt sięnimi nie zajmował.Wreszcie ustawiono ich w szeregu, wywołano po nazwisku,podzielono na oddziały i wskazano im izby koszarowe.W tych dużych salach o nagich,pobielonych wapnem ścianach nie było pieców.Ponieważ zaś nowi żołnierze dopiero zakilka dni mieli otrzymad mundury, przeto nie mogli zmienid swoich do suchej nitkiprzemoczonych ubrao.Jan-Maria zaczął odczuwad dreszcze.Padł, więc z wyczerpania nasiennik.Zdawało mu się, że gdzieś z daleka dochodzą go jakieś śmiechy i przekleostwakolegów. Hej, ty krzyknął któryś. Co się z tobą dzieje? Trzęsiesz się cały? Jesteśchory?; Nie wiem odrzekł Vianney, szczękając zębami. Jest mi trochę zimno.Wstao.Mam flaszkę wódki.Pociągnij no łyk, a zaraz poczujesz się lepiej. Ja wódki niepiję odparł Jan-Maria. Nie bądz głupi.Picie i klęcie to części składoweżołnierskiego życia i idą z sobą w parze jak karabin z ładownicą.Zresztą to jedynelekarstwo, które może ci pomóc.Pij, więc!Z wahaniem przełknął Jan-Maria łyk płynu. Dobre, co? zapytał inny ześmiechem. A teraz nie przejmuj się.Trapisz się pewnie o dziewczynę.A niech sobie43płacze.Za jakiś czas znajdziesz ich więcej niż masz palców u rąk i nóg.Wszystkie pannygonią za mundurem.Jan-Maria nic nie odpowiedział.Zresztą ledwie dosłyszał słowa kolegi.Czuł wsobie straszne gorąco, a czoło miał okryte potem. No widzisz, już się pocisz.Nie ma niclepszego nad wódkę.Broni przez przeziębieniem i miłosnymi troskami.Wypij no jeszczełyk! Nie chcesz? Dobrze.W takim razie sam wypiję.Obozowe trąbki dały znak na kolację.Była gęsta zupa grochowa, lecz Jan-Mariazjadł jej zaledwie parę łyżek.W nocy podskoczyła gorączka.Pomimo to na znak pobudkiwstał razem z innymi.Podoficer, który objął dowództwo nad jego kompanią, przyjrzał musię pogardliwie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]