[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I tak długo się trzy mał. Sły szy sz? powiedziała Jaśka. Mówię do ciebie. Przepraszam.Tak? Py tałam, co ja w tej sy tuacji mam robić. Nie wiem.Może się pomodlić? A, idz do cholery ! Wiedziałam, że to bez sensu.Nawet nie dopiła kawy.Wy chodząc, trzasnęła drzwiami.27Do Berlina jechali całą noc autobusem.Rano metrem dostali się na stację Berlin Nordbahnhof,a stamtąd jeszcze prawie pół godziny zajęła im podróż pociągiem podmiejskim.Firmawy sy łkowa, której szukali, miała siedzibę na dalekich północny ch pery feriach miasta.Biuramieściły się w największy m z budy nków magazy nowy ch.Po drugiej stronie uliczki zauważy liniewielki bar. Wiesz co? Ty lepiej tam nie wchodz powiedziała Agnieszka. Idz do tej knajpy i zamówsobie kawę.Przy prowadzę ją. Jesteś pewna, że zechce przy jść? Nie bój się, już ja ją przekonam. No dobrze zgodził się z wahaniem. To jak będzie poproszę kawę ?Uśmiechnęła się. Einen Kaffee, bitte.Kiwnął głową. To nawet ja zapamiętam. Nie bądz taki skromny.Udawała wy luzowaną, ale też się denerwowała.Do tej pory ży cie nie stawiało przed nią tegorodzaju zadań.A jednak do biura dostała się, ku swemu zaskoczeniu, bez przeszkód.Nikt się niezdziwił, kiedy swoją szkolną niemczy zną zapy tała o Fraulein Dy bel.Poradzono jej, żeby szukaław hali magazy nowej.Nikę znała ty lko ze starego zdjęcia i nie od razu poznała ją w energicznej i pewnej siebiekobiecie, która z plikiem jakichś papierów w garści wy dawała po niemiecku polecenia ludziomładujący m towar do paczek.Miała utlenione włosy i by ła o wiele mniej szczupła, niż wy nikałoz opowieści Michała.To raczej intuicja podpowiedziała Agnieszce, że to ta.W każdy m raziepoczuła do nieznajomej odruchową niechęć.Podeszła bliżej. Was? warknęła kobieta. Entschuldigung.Bist du Fraulein Weronika? wy dukała Agnieszka. Nie wy silaj się, gadaj po naszemu.Ty z polecenia, z agencji czy z ulicy ? Jeśli z ulicy, to odrazu zapomnij.To zachowanie wy zwoliło w Agnieszce złość, która sprawiła, że poczuła się o wiele pewniej. Jestem z polecenia. Tak? Z czy jego? Michała. Jakiego Michała? Michała Wilka z Krakowa.Jeśli powiedzenie jakby w kogoś piorun strzelił znajduje swoje odbicie w rzeczy wistości, toby ł to właśnie taki przy padek.Po chwili kobieta odzy skała głos, ale nie kontrolę nad sobą.Choć sięstarała. Spierdalaj! I powiedz temu gnojkowi, żeby więcej nie próbował ze mną takich numerów,bo pożałuje. Sama mu powiedz.Czeka na ciebie w barze, po drugiej stronie ulicy.Kobieta sięgnęła do kieszeni w spodniach, wy jęła telefon. Dzwonię na policję powiedziała. I co im powiesz? %7łe Polak siedzi w barze i pije kawę? To jest tutaj zabronione? A zresztądzwoń.Może przy okazji twój narzeczony Helmut się dowie, jak się prowadziłaś w Polandii.Zanim cię tutaj zrobił swoją ważną magazy nierką.Kobieta zawahała się.Ale schowała telefon. Czego chcecie, sępy ? Pogadać.Kwadrans pózniej Weronika stanęła w drzwiach baru.Nie sama; towarzy szy ł jej mężczy zna.Raczej nie wy glądał na jej narzeczonego, który, z tego, co wiedzieli, powinien by ć znaczniestarszy, bardziej na ochroniarza.Wszedł i usiadł przy wolny m stoliku przy drzwiach, skąd mógłkontrolować całą salę.Wy jął nieduży aparat i zrobił z daleka zdjęcie Agnieszce i Michałowi,specjalnie się z ty m nie kry jąc.Dopiero wtedy Weronika zbliży ła się do nich. Cześć, Nika powiedział Michał. Po co te demonstracje? Nie przy jechałem cię zabić. Nie zdąży łby ś nawet o ty m pomy śleć odpowiedziała. Obojętnie, po co przy jechałeś.I tak nic z tego. Może jednak najpierw pozwolisz mi powiedzieć, o co chodzi. No to słucham.O co chodzi? Chcę uznać Stasia.Potrzebuję twojej zgody.Jej zaskoczenie nie by ło może wielkie, ale chy ba nie tego się spodziewała.Najwy razniejchciała zy skać na czasie.Wzięła krzesło od innego stolika i usiadła na nim okrakiem, kładącprzedramiona na oparciu.W jej oczach Agnieszka dojrzała nienawiść. Nieby wałe odezwała się w końcu Nika. A więc to ty nachodziłeś moją matkę z jakimśklechą.I mówisz, że potrzebujesz mojej zgody ? Takie jest prawo powiedział Michał spokojnie. I bardzo dobre ono jest.Bo ja się na to nigdy nie zgodzę.Rozumiesz? Nigdy. Dlaczego nam to robisz? zapy tał.Spojrzała na Agnieszkę, nie rozumiejąc. Wam? A co, to twoja żona jest? Bezpłodna? Mnie i Stasiowi. Od mojego dziecka to ty się& Rozumiesz? Nawet jego imienia nie pozwalam ciwy mawiać.Ty lko mu takiego tatusia brakowało! Damski bokser!Agnieszka zauważy ła, że Michał zacisnął pięści, aż pobielały kostki. My ślisz, że ktoś jeszcze dzisiaj uwierzy w twoje kłamstwa? Kłamstwa? Weronika rzuciła ironiczne spojrzenie w stronę Agnieszki. Przed niązgry wasz świętoszka? A co ty właściwie tu robisz, lalka? On teraz ciebie pierdoli? Nie uży wamy takich słów powiedziała Agnieszka. Ach! Nie uży wacie takich słów! A jak to nazy wacie? Kochaniem? Niespodziewaniezanuciła: I tęskniąc, sobie zadaję py tanie: Czy to jest przy jazń? Czy to jest kochanie?.Poczekaj, lalka.Jak ci pierwszy raz przy pierdoli w ry ja, też zaczniesz uży wać takich słów. Jestem pewna, że nigdy tego nie zrobi. Miłość jest ślepa. Skończ już wreszcie powiedział Michał. My na razie ty lko razem pracujemy.Wy rwało mu się to na razie bezwiednie.Chy ba nawet tego nie zauważy ł, ale Agnieszka odrazu poczuła szy bsze uderzenia serca. Aha, to dlatego jeszcze jej nie bijesz? zakpiła Weronika Michał nikogo nie bije.I więcej nie będzie bił wtrąciła żarliwie Agnieszka.Sama usły szała fałsz, jaki zadzwięczał w ty ch słowach.Nawet Michał się skrzy wił, jakby gocoś zabolało.Nie powinna przy jmować na siebie roli jego adwokata.Nie by ła w niejwiary godna. Nie przy jechałem się kłócić odezwał się pojednawczo. Mam prawo do sy na, ale niechcę niczego robić bez twojej wiedzy i zgody.Doceń to. Prawo? Ty masz jakieś prawo? Dobrze ci radzę, zapomnij.Nie pojawiaj się więcejw moim ży ciu.Pokręcił głową. Nie uwolnisz się ode mnie.Teraz, kiedy już wiem na pewno, że mam sy na, nie odpuszczę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]