[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Cociekawe, prawie wszyscy nasi ówcześni polemiści bardzo się pózniej do nas zbliżyli  jeżelinie w sensie konfesyjnym, to przynajmniej politycznie  a w każdym razie odeszli z obozurządzącego.Zresztą byli to bardzo różni ludzie.Literaci, którzy pózniej zniechęcili się domarksizmu, jak Jerzy Andrzejewski, Paweł Hertz, Mieczysław Jastrun, Jan Kott, SewerynPollak, Adam Ważyk, Kazimierz Brandys, ludzie działający na ogół z pobudek ideowych.ByłBolesław Drobner, reprezentujący liberalny odłam marksizmu, zresztą już wówczas człowiekstary, więc mający inną mentalność.Byli też tacy ludzie, jak Tadeusz Jaroszewski,liberalizujący konformista, niemalże człowiek aparatu.Była w końcu Maria Ossowska,reprezentująca samą siebie i swoje szlachetne przekonania postępowo-lewicowe, dalekiejednak od socjalizmu realnego, którego zresztą jeszcze wtedy tak się nie nazywało.Jak Panwidzi, nie da się naszych ówczesnych polemistów wrzucić do jednego worka, a patrząc zdzisiejszej perspektywy trudno ich nawet ustawić obok siebie. Mam wrażenie, nie wiem, czy Pan się ze mną zgodzi, że dla stosunków państwoKościół przełomowy był koniec roku 1952  okres drugich po wojnie wyborów i uchwaleniakonstytucji, ale także wysiedlenia biskupów śląskich, rewizji i aresztowań w kurii krakowskiej,internowania arcybiskupa Baziaka, narastających trudności w funkcjonowaniu Kościoła.Czy,gdy wydarzenia zaczęły biec tak szybko, zdawaliście sobie Państwo sprawę z narastającegozagrożenia? Tak, bo coraz silniejszy był nacisk cenzury i to zwłaszcza w postaci żądań dotyczącychtego, co powinniśmy byli napisać.Domagano się od nas zajęcia stanowiska wobec sprawykurii krakowskiej albo procesu biskupa Kaczmarka.Na ogół nie chcieliśmy ani nie mogliśmyspełniać tych żądań. Jak wyglądała wówczas Pańska wizja przyszłości, jak wyobrażał Pan sobie dalszyrozwój sytuacji? Nic sobie nie wyobrażałem.Uważałem, że w sytuacji, jaka jest, należy próbować robić,co się da.Co do przyszłości, byłem nastawiony raczej pesymistycznie.Nie wierzyłem, żebyszło ku siedemnastej republice, ale jednocześnie spodziewałem się coraz silniejszego naciskutotalizmu i odruchów oporu ze strony społeczeństwa, choć oczywiście wyniku nie byłem wstanie  i nawet nie próbowałem  przewidywać. A więc raczej liczył się Pan z tym, że w dającej się przewidzieć przyszłości ten systembędzie się umacniał? Raczej tak, ale starałem się robić, co do mnie należy, dopóki było to możliwe.45  A co potem? Tego nie wiedziałem. Czy mieliście Państwo świadomość, że wisi nad Wami kryminał? Czy ten tematpojawiał się w Waszych rozmowach? Tak, oczywiście, mieliśmy wizję naszej przyszłości w kryminale, zwłaszcza podwpływem doświadczeń  Tygodnika Warszawskiego.Zresztą zdaje się, że w 1953 roku,kiedy  Tygodnik Powszechny zamykano, było do tego bardzo blisko. Pytam o te perspektywy dlatego, że mam wrażenie, iż w ostatnim okresie przedrozwiązaniem ,,Tygodnika wykonaliście Państwo kilka posunięć o charakterze wyraznietaktycznym.Myślę tu o uczestnictwie pani Starowieyskiej-Morślinowej w paxowskim ruchuintelektualistów, a zwłaszcza o oświadczeniach redakcyjnych, jakie ukazały się w związku zesprawą kurii krakowskiej.Czy mieliście Państwo nadzieję, że za tę cenę uda się ocalićprzyszłość ,,Tygodnika ? Próbowaliśmy.Nie przyjmowaliśmy twardej postawy opozycyjnej, nie mówiliśmy, żenie oddamy ani paznokcia, choćbyśmy się mieli rozbić.Uważaliśmy, że należy iść na pewnekoncesje, oczywiście w granicach przyzwoitości.Byliśmy gotowi na rozsądny i uczciwykompromis, chociaż oczywiście bardzo trudno jest a priori wyznaczyć granice takiegokompromisu, z góry ustalić, kiedy należy powiedzieć non possumus.Pytał Pan przedtem onasze kontakty z władzami, a ja powiedziałem, że ich nie było.Otóż one były, ale miały dośćspecyficzny charakter.Mianowicie władze próbowały wpływać na nas via PAX, któryróżnymi sposobami starał się wciągnąć nas w orbitę swoich działań.To był okres, kiedymniej więcej dziesięć procent księży znajdowało się pod wpływem PAX-u.Część z nich tobyli tak zwani księża patrioci, idący razem z Piaseckim i aktywnie go wspomagający.Większość zaś, ustępując pod naciskami, po prostu brała udział w różnych imprezach.I myteż raz czy drugi  chociaż niechętnie, z niesmakiem  byliśmy na takich paxowskichzjazdach w sprawie pokoju czy Ziem Zachodnich [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •