[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wpadł na kant biurka.Jakiś przedmiot spadł na podłogę, na tylelekki, że w ogóle albo prawie w ogóle nie spowodował hałasu.Roy schował się za ścianęboksu.Cisza.Po chwili odezwał się i ucichł prawie niesłyszalny szmer.Roy wyłowił go uchemtylko dlatego, że doleciał z tak bliska, a dokładnie z jego piersi, dał się słyszeć z każdymoddechem.Mniejsza z tym, bo oddychał już bez trudu, czuł przypływ sił, wciąż chronionykoktajlem doktora Chu.Przestał się bać tego, co zaraz może się wydarzyć.Zmiananastawienia nie wymagała żadnego wysiłku, po prostu nagle nabrał odwagi lub przynajmniejodrzucił strach, bo zapewne jedno nie równa się drugiemu.Czyżby to skutek ubocznykoktajlu? Roy podniósł z biurka mały ciemny przedmiot.Okazało się, że to zszywacz.Czekał.Zero akcji.Powstał kolejny trójkąt, tym razem z dwoma punktami stałymi - on i koń - itrzecim ruchomym - mężczyzna w drzwiach stajni.Roy czuł, jak trójkąt zmienia kształt.Takdłużył mu się czas w tej ciszy przerywanej jedynie delikatnym, miarowym szmerem, żenabrał pewności, iż ruchomy punkt wycofał się ze stajni i oddalił.Nagle drzwi przyczepy się otworzyły.Zaświeciła latarka.Snop światła szperał po kątach, po czym zaczął omiatać całe wnętrze,od tyłu do przodu.Przez chwilę padł na jakiś błyszczący przedmiot, bo nagle w słabymodbitym świetle zamajaczyła twarz mężczyzny, okrągła, który to kształt zwykle kojarzy się zserdecznością, lecz w tej twarzy nie było krztyny serdeczności.Westie.Snop światła zbliżyłsię, a gdy przejechał po ścianie boksu, Roy kucnął.- Wyłaz! Ręce do góry! - krzyknął Westie.Roy wyjrzał zza ściany.Snop światła trafił na strzaskaną mapę.W blasku latarki zalśniłyodłamki szkła.- Jesteś w potrzasku - oznajmił Westie.- Stąd jest tylko jedno wyjście.Roy ani drgnął.Westie wszedł do przyczepy, stąpał bardzo cicho jak na tak potężnegomężczyznę.- Wyrostek z obozu? - spytał.- Naprawdę chcecie, żebym wezwał policję?Okręcił się, skierował światło na boks obok Roya, który się uchylił, ale dopiero kiedydostrzegł rewolwer w drugiej ręce Westiego.Snop światła zaczął omiatać zygzakami ścianę wgłębi boksu, szybko i sprytnie, jakby miał własny rozum, lecz chybił dosłownie o włos.- Nic ci złego nie zrobię - obiecał Westie.- Jakoś się dogadamy.Podszedł bliżej.Roy za ścianą słuchał cichych, ostrożnych kroków.Westie zatrzymał siępół metra od niego.Czy czas sprzyjał Royowi? W głębi duszy świetnie znał odpowiedz na to pytanie.Jeślinie teraz, to kiedy? Wstał, choć nie tak szybko, jak zamierzał, sięgnął górą przez ścianę izszywaczem rąbnął mocno Westiego w głowę.Nigdy w życiu nic podobnego nie zrobił, niezaatakował z ukrycia, ale przypomniał sobie Skippy'ego i natychmiast wszelkie oporyustąpiły.Poszło łatwo, co nie znaczy, że skutecznie.Po pierwsze, zszywacz tylko odbił się odgłowy Westiego, a większość siły ciosu poszła w ramię lub może nawet w przedramię.Podrugie, wypalił pistolet.Po trzecie, Roy Stracił równowagę i upadł na ściankę działową, któraprzewróciła się, nakrywając Westiego.Roy leżał na wierzchu.Niemal w tym samym czasierozległ się obrzydliwy odgłos uderzającej w twardy przedmiot głowy.Roy leżał pokrzywiony, wciśnięty między podłogę a kant przewróconej ściankidziałowej.Powinien zareagować, ale nie mógł.Zziajany z trudem łapał oddech.Westie mógłzatem ruszyć do czynu.Ale rewanż nie nastąpił.Oddech Roya się uspokoił.Przewrócił się nabrzuch, ukląkł na czworakach.Na podłodze leżała latarka wymierzona w Westiego.Pierś mufalowała, ale oczy miał zamknięte.Roy podniósł latarkę, wstał. Połysk światła zatrzymał się na rewolwerze leżącym w kącie przy sąsiednim boksie.Smith & wesson z krótką lufą i drewnianą kolbą.Ten sam model Lenore podrzuciłaSkippy'emu do schowka.Roy zdjął pasek Westiemu, przeturlał go i związał mu ręce naplecach.- Obudz się - zażądał, podnosząc broń.Brak odpowiedzi.Westie oddychał spokojnie i głęboko.- Obudz się.Mężczyzna jęknął cicho, ale się nie ocknął.Roy przestąpił leżącą ściankę działową,podszedł do tablicy, oświetlił ją latarką.Roy Valois1.Co R.V.wie na temat Operacji Ananas?2.Skąd jego nagłe zainteresowanie po tak długim czasie?3.Powiązanie między R.V.a Goldem.4.Związek ze schroniskiem.Roy przeczytał cztery punkty wypisane na białej tablicy.Poślinił palec, potarł jedną literę.Tusz się rozmazał.Roy zrozumiał, że trafił do równoległego świata, całkiem realnego.Serceznów zaczęło mu bić w znanym rytmie - za szybko i za płytko.%7łeby je uspokoić, spróbowałnabrać więcej powietrza w płuca, wyprężył pierś, odgiął do tyłu łokcie.Wcześniej tozadziałało, przynajmniej trochę, ale tym razem nie.Poczuł nagły ból głęboko w piersi, i tosilny, jak gdyby ktoś go kopnął od środka.Za jego plecami Westie ponownie jęknął.Roychwycił się podłokietników, dzwignął, na co zużył całą siłę.Skierował snop światła naWestiego.Mężczyzna otworzył oczy i teraz mrużył je przed światłem.- Coś ty za jeden? - spytał.Roy oświetlił latarką białą tablicę, przez chwilę zatrzymał na niej światło, żeby Westiemógł przeczytać, po czym ją odwrócił.- Znalazłem Skippy'ego - powiedział Roy.Westie się nie odezwał.- Odpowiadaj - zażądał Roy.- Co mi zrobiłeś w nogę? - spytał Westie.- Nic.- Bo krwawi. Roy uniósł latarkę, zobaczył na nogawce Westiego, na wysokości uda, mokrą plamę.- Postrzeliłeś się - wyjaśnił.- Zawiozę cię do szpitala, ale najpierw odpowiesz mi na kilkapytań.- Na jaki temat?- Zacznijmy od Instytutu Hobbesa.- Nigdy o nim nie słyszałem.Roy stanął nad nim.- Nie widzisz, że gra skończona? Zabiłeś niewinnego chłopaka.- Nie wiem, o czym mówisz.Roy omal go nie kopnął.Westie się wzdrygnął, chociaż Roy w ogóle się nie poruszył.- Krwawię.Roy spojrzał na mokrą plamę na nodze Westiego, chyba większą niż przed chwilą.- Kto napisał te punkty na tablicy? - spytał.Westie pokręcił głową.- Tom Parish? Ned Miller czy jak on się tam nazywa? Roy dostrzegł błysk w okuWestiego.- Czym była Operacja Ananas? - spytał.- Nie najlepiej się czuję.- Zawiozę cię do szpitala - obiecał Roy.- Czym była Operacja Ananas?Brak odpowiedzi.- Co oznacza związek ze schroniskiem?Westie pokręcił głową.- Dlatego zabiłeś Skippy'ego? Co tam robiłeś?- Nikogo nie zabiłem.Jego.Ugryzł się w język.- Chciałeś powiedzieć, że jego zabiła Lenore?Westie milczał.Czas uciekał.Roy kopnął Westiego, chociaż nie z całej siły, w nogę.Nawet nie zwrócił uwagi, czy kopie w postrzeloną, czy w zdrową.Chyba jednak wkrwawiącą, bo Westie zawył z bólu.W stajni na zewnątrz ponownie zarżał koń.- Czyli Lenore? - spytał Roy.Westie podniósł rękę, spojrzał na dół.Mokra plama powiększyła się, rozlała się napodłogę.Twarz mu się zmieniła, wydał się teraz Royowi młodszy.Sam niedawno wyrósł zdzieciństwa [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl