[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Placówka doświadczalna w Kummersdorf, gdziewypróbowywano czołgi, zakładała, że w wypadku ciężkiego czołgu po600-800 kilometrach podwozie lub silnik wymagają remontu.Hitler nic nie rozumiał.Zamierzając wykorzystać rzekomąsłabość przeciwnika, chciał zmusić swe wyczerpane już wojska doposuwania się naprzód na południową stronę Kaukazu, do Gruzji.Wzwiązku z tym odłączył od i tak osłabionego czoła wojsk znaczne siły, którenajpierw miały uderzyć na Soczi, a stamtąd wąską drogą wzdłużwybrzeża dotrzeć dalej na południe, do Suchumi.Rozkazał jak naj-dobitniej, aby główne uderzenie poszło tamtędy; sądził, że tereny napółnoc od Kaukazu i tak bez trudu wpadną mu w ręce.Armia jednak była u kresu sił.Mimo wszystkich rozkazówHitlera nie posuwała się naprzód.Podczas omawiania sytuacji militarnejpokazywano mu zdjęcia lotnicze nieprzebytych lasów orzechowych,zagradzających drogę do Soczi.Szef Sztabu Generalnego, Halder,próbował przekonać fuhrera, że działania na południu nie mogązakończyć się sukcesem; Rosjanie bowiem wysadzając urwiste zboczaskalne mogli na dłuższy okres zatarasować drogę wzdłuż wybrzeża,która zresztą i tak była za wąska dla przemarszu większych jednostek.Na Hitlerze nie robiło to jednak wrażenia: Te trudności możnaprzezwyciężyć, tak jak można przezwyciężyć wszystkie trudności!Najpierw trzeba opanować drogi.Wtedy będziemy mieć wolny dostęp do283równin na południe od Kaukazu.Tam będziemy mogli spokojnieprzegrupować armie i założyć obóz zaopatrzeniowy.A za rok lub dwarozpoczniemy ofensywę wymierzoną w podbrzusze imperiumbrytyjskiego.Niewielkimi siłami możemy uwolnić Iran i Irak.Hindusiz radością powitają nasze dywizje".Gdy w 1944 roku eliminowaliśmy zbędne zlecenia dla drukarń,natknęliśmy się w Lipsku na zlecenie Naczelnego Dowództwa Wehr-machtu, na podstawie którego wciąż jeszcze drukowano w wielkichilościach mapy i przewodniki językowe na Iran.Zapomniano anulować tozlecenie.Nawet laik mógł bez trudu stwierdzić, że ofensywa skazana jest nazagładę.W tym momencie nadszedł meldunek, że oddział naszychwojsk górskich zdobył Elbrus, najwyższy szczyt Kaukazu, otoczonyzewsząd lodowcami, i zatknął na nim niemiecką flagę wojenną.Zpewnością było to przedsięwzięcie niepotrzebne, dość błahe5, i należało jetraktować tylko jako przygodę zapalonych alpinistów.Mieliśmy pełnezrozumienie dla tej wyprawy, która zresztą wydawała się nam całkiembez znaczenia.Często widywałem Hitlera wściekłego, ale rzadkowybuchał tak, jak po tej wiadomości.Szalał przez wiele godzin, jakby tawyprawa zrujnowała plan całej kampanii.Jeszcze po paru dniachwobec każdego, kogo spotkał, wymyślał na pomylonych alpinistów",których ,,należy postawić pod sąd wojenny".W środku wojny dali sięponieść idiotycznej ambicji, mówił z gniewem, wlezli na jakiś idiotycznyszczyt, choć rozkaz wyraznie głosił, że wszystkie siły należykoncentrować na Suchumi.A tu widać, jak się słucha jego rozkazów.Pilne sprawy wezwały mnie do Berlina.W kilka dni pózniejnaczelny dowódca grupy armii operującej na Kaukazie zostałodwołany, chociaż Jodl bronił go z całą energią.Gdy po jakichś dwóchtygodniach znów zjawiłem się w kwaterze głównej, Hitler był pokłócony zKeitlem, Jodlem i Halderem.Nie podawał im ręki na powitanie i niesiadał z nimi do stołu.Od tej chwili aż do końca wojny kazał podawaćsobie posiłki w swoim pokoju w schronie, dokąd tylko od czasu do czasuzapraszał wybranych.Stosunki fuhrera z jego wojskowym otoczeniemzostały na zawsze zerwane.Czy przyczyną tego była w istocie tylko ostatecznie zakończonaniepowodzeniem ofensywa, w której pokładał tyle nadziei, czy też po razpierwszy przeczuwał nadchodzący zwrot? Fakt, że nie zasiadał terazrazem z oficerami do stołu, mógł wynikać stąd, że nie był już wśród nichtriumfatorem, lecz tym, co przegrał.Ponadto ogólne idee, którymi ichraczył jako dyletant, wyczerpały się już chyba i być może czuł, jak po razpierwszy zawiodła jego magia.Po pewnym czasie Hitler zaczął znów nieco przyjazniejtraktować Keitla, który przez parę tygodni snuł się z zatroskanymobliczem i okazywał gorliwość; również z Jodlem, który zgodnie ze284swym usposobieniem nie zdradzał żadnej reakcji, sprawy wkrótce sięułożyły.Natomiast szef Sztabu Generalnego Wojsk Lądowych, generałpułkownik Halder, musiał odejść; był to spokojny, zamknięty w sobieczłowiek, który chyba nie potrafił się oswoić z wulgarnym dynamizmemHitlera i stale sprawiał wrażenie trochę bezradnego.Następca Haldera,Kurt Zeitzler, stanowił jego zupełne przeciwieństwo: otwarty,niewrażliwy, o donośnym głosie.Nie był typem samodzielnie myślącegowojskowego, a więc uosabiał chyba właśnie to, czego chciał Hitler:niezawodnego pracownika pomocniczego", który nie myśli najpierwdługo nad tym, co rozkazałem, lecz energicznie zabiera się dowykonania rozkazu".Dlatego też chyba nie wybrał go z grona wyższejgeneralicji; Zeitzler pracował do tej pory na jakimś niższym szczeblu whierarchii wojsk lądowych i z okazji nominacji awansowano go od razuo dwa stopnie.Po nominacji nowego szefa Sztabu Generalnego Hitlerpozwolił, abym - na razie jako jedyny cywil6 - brał udział w tak zwanymomawianiu sytuacji.Mogłem to uważać za szczególny dowód jegozadowolenia, do którego zresztą miał wszelkie powody, wysokośćprodukcji bowiem stale rosła.Nie dałby mi chyba tego zezwolenia,gdyby się obawiał, że narażę na szwank jego prestiż, sprzeciwiając się czyteż prowadząc dyskusje i spory.Burza ucichła, Hitler znów odzyskałrównowagę.Codziennie o dwunastej odbywała się wielka narada sytuacyjna",trwająca z reguły dwie lub trzy godziny.Hitler jako jedyny siedział wprostym fotelu z wyplatanym siedzeniem przy długim stole, na którymrozłożone były mapy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]