[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tamten ginąc mógł  wstrzelić się w niego.Przez chwilę \ałował, \enie ma przy sobie stumilimetrowego działa.Potem, gryząc wargi a\ do krwi,skoczył do przodu.- Stój! - Podniósł broń, celując do biegnącego człowieka.Mę\czyzna szarpnął się w bok, unosząc głowę i wtedy go poznał.Miał przed sobączłowieka, którego obecność barwiła prawie wszystkie wspomnienia dzieciństwa.Zamarł w bezruchu, podczas gdy Phil Hagen uspokojony ju\ i skupiony szykował siędo skoku.W jednej sekundzie Fargo zmobilizował wszystkie siły.Odwrócił głowę i wstrzelił się w le\ącego na wysuniętych noszach chłopaka.Miał świadomośćprzewagi, jaką w przeciwieństwie do wszystkich sytuacji z dzieciństwa dawałarealizacja z góry ustalonego planu.Oczami le\ącego w karetce zobaczył, jakciało Hagena wiotczeje, waląc się w piach, a jego własne przeszywa elektryzującydreszcz - znak, \e ktoś się do niego  wstrzelił.Hagen w nowej postaci był wystawiony jak na strzelnicy.Fargo zwarł palce nakolbie automatycznego pistoletu.Szarpnął ręką wiedząc, \e ma teraz jedyną,niepowtarzalną szansę, kiedy tamten zszokowany lekko po przeskoku stoinieruchomo, nie mogąc na nic zareagować.Broń jednak zdawała się wa\yć tonę.Fargo czynił rozpaczliwe wysiłki, \eby ją podnieść, ale ręka dr\ała tylkoniezdolna do wykonania najprostszego ruchu.Chryste, ten chłopak byłsparali\owany - pomyślał.Jego pora\ony paniką umysł zrozumiał wszystko, kiedybroń drgnęła, unosząc się o milimetr.Atrofia mięśni! Unieruchomione ciałochłopaka spoczywało w szpitalu, kto wie jak długo i stało się to, co przydarzasię kosmonautom po długotrwałym locie.Więc tak kończy się wszystko - przemknęłomu przez głowę.Przera\ony spojrzał na Hagena.Jego ciało, które nie było ju\ jego własnym ciałem, stało nieruchomo w pozycji,w jakiej je opuścił.Karabinek wysunął się z dłoni i sterczał teraz zabawniewbity lufą w piasek Ręce, głowa i cały tułów dr\ały ledwie dostrzegalnie tak, \etylko wnikliwy obserwator mógł to zauwa\yć.Prawa dłoń drgnęła silniej, potem zpoczątku słabe, ale rosnące z ka\dą chwilą konwulsje zaczęły ogarniać całeciało.Z boku wyglądało to tak, jakby Hagen walczył z czymś, co zastał w środku,z czymś, co niszczyło go wraz z ciałem, które zdobył.Kiedy runął na piasek,Fargo z trudem odwracając głowę, zauwa\ył zamierające drgawki.Padający na nosze deszcz chłodził jego rozpaloną głowę, ale nie przybli\ało goto do znalezienia odpowiedzi.Czuł, \e tkwi ona w jego głowie, ale wiedział te\,\e mo\e poznać tylko jej część.Przeszukał swój umysł i tak jak spodziewał sięwcześniej, nie znalazł w nim ju\ tajemniczego kokonu.Dziwny twór musiał pozostać w tamtym ciele.Mo\e był to profesor Fulbright? Tak jak inne ofiaryprzewieziony do Afryki i tam uwięziony przetrwał dzięki swej mocy i terazdokonał zemsty? Mo\e ktoś inny? Czuł, \e nigdy nie rozwią\e tej sprawy.Kiedy nadbiegł Siena, z wysiłkiem uniósł głowę.- Coś nie wyszło? - Tamten zaczął odłączać wszystkie kable i przewody.- Zapomnieliśmy o czymś.- Atrofia? - Wysunął nosze, stawiając jeden z końców na ziemi.- Mhm.Siena uniósł go bez trudu i przetransportował do karetki.Zaciągnął mocnowszystkie pasy i zajął miejsce za kierownicą.Fargo patrzył przez zalewanądeszczem szybę na nieruchome ciała przy brzegu morza.Na swoje własne i.nazwłoki tamtego.Krępa postać, kręcone, dość długie włosy rozrzucone teraz wnieładzie na mokrym piasku.Jego ziarenka przylepiły się do obcej twarzy.Obcej?Tak.Dlaczego przyszło mu do głowy, \e to Hagen? Ten człowiek nie był PhilemHagenem.Teraz nie był ju\ nikim.Usta Fargo poruszały się lekko, ale niewydobył się z nich ani jeden takt piosenki o górze wiatru.Czuł, \e traciwszystkie złudzenia, \e powiał ju\ wielki wiatr.Był zbyt silny, \eby oparła musię zbudowana z pozornych obrazów góra, a drobne dotknięcia rozsypanejrzeczywistości nie potrafiły wskrzesić ju\ niczego.Nie zdołał ochronić mituprzed prawdą.Klucz do bram świata dzieciństwa okazał się wytrychem.Kiedy samochód ruszył po zalewanej deszczem pla\y, o mało nie wysunął się zpasów.Czekały go długie tygodnie ćwiczeń, \eby odzyskać pełną sprawność mięśni,ale nie myślał o tym.Przez krótką chwilę, przez ułamek sekundy wiedział,dlaczego w ka\dej sytuacji warto zaczynać wszystko od nowa.Choćby miało siępewność, \e śmierć nastąpi ju\ jutro, \e znikną wszyscy ludzie, \e spadnąwszelkie z mo\liwych nieszczęść.Choćby miało się pewność, \e świat skończy sięnastępnego dnia, to jeszcze przedtem trzeba zacząć wszystko od nowa.Chwilaolśnienia minęła, a on zgubił gdzieś ów nieuchwytny czar zrozumienia.Ale to niemiało znaczenia.Pytanie  dlaczego? mogło pozostać bez odpowiedzi.Mogłoczekać, a\ znowu nastąpi dzień, w którym znajdzie odpowiedz.To jedno wiedziałna pewno [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •