[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dzieci zgadzają siężyć w rodzinie na zasadach określanych przez rodziców.Moim zdaniempowstaje jednak problem: jaką motywa-cję mają rodzice, by opiekować sięswymi dziećmi? Dzieci mówią do nich: Wy jesteście silni, my jesteśmy słabi.Pomóżcie nam.Wy jesteście bogaci, my jesteśmy biedni.Wydawajcie na naspieniądze.Wy jesteście oświeceni, my jesteśmy ciemni.Uczcie nas".Z jakiejracji jednak rodzice mieliby podjąć tak wielki wysiłek i wyrzeczenie, skoro nieczeka ich za to żadna nagroda? Może opieka rodzicielska jest powinnością, bądzteż życie rodzin-ne niesie ze sobą wielkie radości.Jednak żadna z tych przyczynnie jest wystarczająca, kiedy wchodzą w grę indywidualne prawa i wolności.Dzieci odczuwają bezwarunkową potrzebę pomocy ze strony rodziców i czerpiąod nich niewątpliwe korzyści; tego samego nie da się stwierdzić o rodzicach.Locke uważał, a nasza epoka przekonanie to potwierdza, że kobietę cechujeinstynktowne przywiązanie do dzieci, którego nie można sprowadzić dowyrachowania czy działania we własnym interesie.Przywiązanie łączące matkęi dziecko to bodaj jedyna niezaprzeczalna naturalna więz ponadjednostkowa.Nie zawsze jest skuteczna, istnieją metody, by ją osłabić, lecz, jak to dzisiajwidzimy, zawsze się odzywa.Co jednak z ojcem? Być może do-134135strzegą on wieczność w pokoleniach zrodzonych ze swych lędzwi.Ta wizjanieśmiertelności jest jednak tylko dziełem wyobrazni, miarkowanym przez inneaspiracje i rachuby, ponadto w wizję tę można łatwo przestać wierzyć wzmiennych warunkach demokra-cji.Stąd też filozofowie uważali, że zadaniemkobiety jest zatrzy-mać przy sobie mężczyznę swoją ponętnością iprzebiegłością, ponieważ w naturze mężczyzny nie istnieje nic, co kazałoby muwyrzec się wolności na rzecz uciążliwych obowiązków rodzin-nych.Kobiety niemają już jednak ochoty wdzięczyć się i uciekać do forteli, słusznie uważając tenmodel za niesprawiedliwy w myśl rządzących nami zasad.Zatem spoiwołączące rodzinę skruszyło się.To nie dzieci wyłamują się; to rodzice jeporzucają.Kobiety nie chcą już angażować się bezwarunkowo i dożywotnio naniespra-wiedliwych zasadach, a ponadto, wbrew wszelkim ich nadziejom, nieistnieje skuteczny sposób, by zmusić mężczyzn do równego udziału wobowiązkach wychowawczych.Stopa rozwodów jest tyl-ko najbardziejuderzającym z licznych objawów rozpadu rodziny.Przyczyn tego kryzysu nienależy szukać w kontrkulturze z lat sześćdziesiątych, w podsycaniu męskiejpróżności przez reklamia-rzy, co zaczęło się w latach pięćdziesiątych, czy wjakichkolwiek powierzchownych zjawiskach kultury masowej.Ponad dwieścielat temu zaniepokojony Rousseau dostrzegał zalążki rozpadu ro-dziny wspołeczeństwie liberalnym i wysilił swój geniusz, by znalezć jakieś środkizaradcze.Stwierdził, że winą za zerwanie arcyistotnej więzi pomiędzymężczyzną i kobietą należy obarczyć indywidualizm, lekarstwa zaś doszukiwałsię zarówno w teorii, jak i we własnym życiu w żarliwej, romantycznejmiłości.Pragnął odbudować i wzmocnić tę więz dawniej utrudnianą przezobostrzenia religijne i prawne, teraz zarzucone na nowo-żytnym grunciepożądania i obopólnej zgody.Na nowo sporządził obraz natury, który stał siępalimpsestem, ścierany przez nowo-czesną krytykę, po czym starał się wzniecićw ludziach podziw dla teleologicznego ładu natury szczególnie dlawspółzależności obu płci, które łącząc się ze sobą, uruchamiają maszyneriężycia, które różnią się od siebie i wzajemnie się potrzebują, od głębin ciała powyżyny duszy.Przeciwstawił zatracenie się w uczuciachi wyobrażeniach o idealnej miłości egoistycznym rachubom
[ Pobierz całość w formacie PDF ]