X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Co sprytniejsi na szczęście nabierająrozumu, zanim ściągną na siebie śmierć. A czy pan nie był kiedyś Posłańcem?  zapytał zirytowany Arlen. Tak, to prawda  przyznał Cob i podwinął rękawy, pokazując mu tatuaż podobny dotego, który nosił Ragen. Podróżowałem do pięciu Wolnych Miast oraz tuzina mniejszychwsi i zarobiłem więcej pieniędzy, niż potrafiłem wydać.Tak mi się przynajmniej wydawało.Przerwał, wprawiając Arlena w jeszcze większe zakłopotanie. Zarobiłem również to  dodał po chwili, unosząc koszulę i odsłaniając szerokie bliznybiegnące w poprzek brzucha. I to. Zciągnął but i pokazał chłopcu ogromną bliznę wmiejscu, gdzie powinny się znajdować cztery palce. Po dziś dzień rzadko kiedy przesypiamwięcej niż godzinę, by nie zerwać się na równe nogi i nie ująć za włócznię  ciągnął. Tak,byłem Posłańcem.Cholernie zdolnym Posłańcem.Miałem też o wiele więcej szczęścia niżinni, ale nikomu nie będę polecać tego zawodu.Praca Posłańca może się wydawaćkroczeniem ścieżką chwały.Prawda jest jednak taka, że na każdego mężczyznę, którymieszka w okazałej posiadłości i wywołuje powszechny podziw, jak choćby nasz przyjacielRagen, dwóch innych gnije gdzieś w pyle drogi. Nic mnie to nie obchodzi  odparł Arlen. Tego właśnie chcę. A zatem zawrzyjmy umowę  powiedział z westchnieniem Cob. Posłaniec przedewszystkim musi być fachowcem w stawianiu runów.Wykształcę cię na Patrona, a jeślistarczy nam czasu, nauczę cię też wszystkiego, co wiem o sztuce przetrwania na szlaku.Nauka trwa siedem lat.Jeśli po tym czasie nadal będziesz chciał zostać Posłańcem, cóż.Będziesz już w pełni za siebie odpowiedzialny. Siedem lat?  Arlen przełknął ślinę. Sądziłeś, że można przyswoić sobie całą wiedzę o runach w jedno popołudnie?  parsknął Cob. Ale ja umiem je kreślić  oznajmił pewny siebie chłopiec. Ragen już mi o tym wspominał.Mówił też, że nie masz bladego pojęcia o geometrii czyteorii runicznej.Kreślenie runów na oko być może nie zabije cię jutro czy pojutrze, aleprędzej czy pózniej zabije.Arlen przestąpił z nogi na nogę.Siedem lat wydawało mu się całą wiecznością.W głębiduszy wiedział jednak, że Cob ma rację.Odzywający się co chwilę ból pleców przypominałmu, że nie jest jeszcze gotów stawić czoła otchłańcom.Potrzebował wszystkich umiejętności,których mógł się nauczyć od mistrza.Nie wątpił, że całe tuziny Posłańców poległy za sprawądemonów, i poprzysiągł sobie, że nie dołączy do ich grona tylko dlatego, że był zbyt uparty,by uczyć się na własnych błędach. W porządku  powiedział w końcu. A zatem siedem lat. Część IIMiln320  325Roku Plagi 10Nauka320 RP Oto i nasz przyjaciel. Gaims wymierzył palec w ciemności na zewnątrz miasta. Jak zwykle o czasie  przytaknął Woron, podchodząc do towarzysza. Jak myślisz,czego on chce? Jeden Stwórca raczy wiedzieć.Obaj strażnicy oparli się o znaczony runami podokiennik wieży obserwacyjnej, wpatrzeniw jednorękiego demona skał materializującego się tuż przed bramą.Był wielki, nawet wocenie obu Milneńczyków, którzy widzieli więcej skalnych demonów niż ktokolwiek wmieście.Podczas gdy pozostałe otchłańce rozbiegały się w poszukiwaniu ofiar, jednoręki demonzawsze postępował wedle tego samego schematu.Szedł prosto na bramę i obwąchiwał ją,wyraznie czegoś szukając.Potem wyprostowywał się i zaczynał uderzać w barierę.Runyodrzucały go w rozbłyskach światła, ale nie dawał za wygraną.Powoli przesuwał się wzdłużmuru, waląc w niego raz po raz w poszukiwaniu słabego punktu, aż wreszcie znikał z polawidzenia.Kilka godzin pózniej błyski i wyładowania energii oznajmiały powrót demona z drugiejstrony.Gwardziści z innych posterunków mówili, że ogromny otchłaniec co noc okrążamiasto, atakując po drodze każdy run.Gdy w końcu docierał z powrotem przed bramę, miał wzwyczaju przykucać i cierpliwie się w nią wpatrywać.Trwało to co noc już od roku.Gaims i Woron zdążyli się przyzwyczaić do obecnościpotwornego gościa.Zaczęli nawet z niecierpliwością wyczekiwać jego przybycia i zabijalinudę zakładami, ile czasu tym razem zejdzie mu na okrążeniu miasta lub czy skieruje się nazachód, czy na wschód.  Zaczyna mnie kusić, żeby go wpuścić  powiedział Woron. Tylko i wyłącznie po to,by sprawdzić, czego tak naprawdę chce. Nawet nie żartuj na ten temat  ostrzegł go Gaims. Gdyby dowódca wieży usłyszałtaką gadaninę, niechybnie zakułby nas obu w kajdany.Spędzilibyśmy cały rok wkamieniołomie.Jego towarzysz parsknął. A mimo to człowieka zżera ciekawość.* * *�w pierwszy rok w Miln, a dwunasty jego życia, minął Arlenowi w okamgnieniu.Chłopak wrastał w rolę czeladnika Patrona Runów.W pierwszej kolejności nauczył się czytaći pisać, znał bowiem znaki niespotykane w mieście, które jego mistrz chciał jak najprędzejujrzeć na papierze.Arlen ogromnie polubił czytanie i nie pojmował, jak to możliwe, że kiedyś mógł się bezniego obejść.Zagłębiał się w lekturze na długie godziny.Z początku podczas czytaniaporuszał lekko ustami, lecz wkrótce szybko pochłaniał stronę za stroną.Cob nie miał powodów do narzekań.Arlen rył runy do pózna w nocy i starał się o wielebardziej od każdego poprzedniego ucznia.Mężczyzna często szedł spać, myśląc o czekającymgo następnego dnia nawale pracy, ale gdy do warsztatu wpadały pierwsze promienie słońca,okazywało się, że jego gorliwy czeladnik dawno już wszystko zrobił.Nauczywszy się czytać i pisać, chłopak otrzymał zadanie skatalogowania wiedzy orunach.Miał przerysować każdy z nich i opatrzyć szczegółowym opisem w specjalnejksiędze, którą zakupił dla niego mistrz.Papier był niezwykle drogi w tej jałowej,niezalesionej krainie i niewielu mieszkańców widziało kiedykolwiek księgę, ale dla Coba niestanowiło to przeszkody. Nawet najgorszy grymuar wart jest sto razy więcej od papieru, na którym go spisano powiedział. Grymuar?  zapytał Arlen. A co to takiego? Księga z runami.Każdy Patron posiada własną i strzeże jej sekretów.Chłopiec otaczał więc nowy nabytek szczególną troską i pisząc wolno, lecz pewnie,stopniowo zapełniał stronice.Gdy już był pewien, że niczego więcej nie pamięta, pokazałksięgę mistrzowi.Cob studiował ją z narastającym zdumieniem. Na Stwórcę, chłopcze, czy ty masz blade pojęcie, ile to jest warte?Arlen uniósł wzrok znad runu, który właśnie grawerował w kamiennym słupie, i wzruszyłramionami. Każdy mędrzec w Potoku Tibbeta mógłby was tego nauczyć, mistrzu. Niewykluczone.Zdaje się jednak, że to, co w Potoku jest jasne i oczywiste, w Miln stanowi najprawdziwszy skarb.Choćby ten run tutaj. Wskazał jedną ze stronic [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •  

    Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.