[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.157RS - Przywiozę Laurel - powiedział Matt.- To wszystko mnieniepokoi.Chcę, żeby była ze mną.- Wypił kawę jednym haustem.-Nie boisz się zostać z Mirandą i M.J., prawda? - spytał Allison.Allison otworzyła ze zdumienia usta.W każdej innej sytuacjipoczułaby się obrażona, gdyby ktoś zasugerował, że nie potrafizadbać o własne bezpieczeństwo.Tym razem jednak postanowiłapominąć to milczeniem.- Nie - odparła.- W porządku.Matt poważnie skinął głową, z pewnością nie dostrzegając ironiisytuacji.Oto on troszczy się o bezpieczeństwo kobiety, która przezcałe dorosłe życie sama dawała sobie radę z dwójką blizniaków.Potem zszedł na dół, ubrał się i po chwili był znów na parterze, bygłównymi drzwiami opuścić dom.- No, no - szepnęła Miranda.Popijając kawę, przyglądała się twarzy Allison.- Widzisz, jak to jest - powiedziała Allison, nie patrząc naMirandę.Azy same cisnęły jej się do oczu, choć właściwie nierozumiała dlaczego.- Daj kurze grzędę.Podeszła do drzwi spiżarni.Gdy tylko je otworzyła, jak zadotknięciem czarodziejskiej różdżki zjawiły się trzy kocice.Allisonwestchnęła i napełniła ich miseczki karmą dla kotów.- Niektórzy mężczyzni nie potrafią się nie wtrącać do sprawinnych.Kończy się więc na tym, że usiłują zawładnąć wszystkimi iwszystkim dookoła.158RS - Nie to miałam na myśli, Allie.Sama zresztą dobrze o tymwiesz.- Miranda odstawiła kubek na stół i zaczęła wycieraćręcznikiem włosy.- Ale jeśli chcesz udawać głupią, to twoja rzecz.Allison cisnęła bekon na żelazną patelnię.- Nie udaję głupiej.Po prostu stwierdzam fakty.Niezręcznie jejbyło rozmawiać o tym z Mirandą.Nie były zaprzyjaznione.- Dobra.- Miranda wzięła na ręce jedną z kocic i zaczęła klepaćją po futerku.- Ten człowiek jest w tobie zakochany, Allie.Co ty nato? - Ukryła twarz w kociej sierści.- Aadna kicia - mruknęła.Allie nie zadała sobie trudu, żeby odpowiedzieć.Matt zrozumiał to niespodziewanie w połowie drogi pod górę.Właśnie w tej chwili zza zakrętu ukazała się jadąca w jego stronępółciężarówka.Ostatniego wieczoru miał olbrzymią ochotę kochać sięz Allie, kochać się tak, żeby oboje umierali z rozkoszy.A dziś ni ztego, ni z owego uświadomił sobie, że ją kocha.Zamrugał i cichogwizdnął.Nagle na jego twarzy pojawił się grymas zaskoczenia i złości, bozorientował się, że półciężarówka jedzie prosto na niego, by zepchnąćgo w przepaść.Zamiar tamtego kierowcy był oczywisty.Mattinstynktownie skręcił kierownicę w lewo i zaskoczony tymmanewrem przeciwnik musiał się zawahać, bo Matt jakoś się zmieściłna drodze.Wchodząc w zakręt, odruchowo spojrzał we wsteczne lusterko.Półciężarówka hamowała z piskiem opon na skraju urwiska.W159RS sekundę pózniej ujrzał najeżdżającą na niego śmieciarkę, poczuł ból iwszystko wchłonął ciemny wir.Gdy dzwonek telefonu rozległ się ponownie, Allison zobrzydzeniem odsunęła się od aparatu.M J., odświeżony, lecz ubranyw wymięte ubranie z poprzedniego wieczoru, podszedł podnieśćsłuchawkę.Po sekundzie na jego twarzy pojawił się wyrazniedowierzania.- W jakim jest stanie, Phil? - spytał w końcu.Utkwił wzrok wAllison i już nie spuścił z niej oka.Allison poczuła, że serce jej zamiera.Phil Jacobs był naczelnymlekarzem pogotowia ratunkowego przy miejscowym szpitalu.- Kto jest chory? - spytała, chwytając za krawędz kuchennegostołu.- M.J.! Kto?M.J.odłożył słuchawkę.- Jakieś pół godziny temu Matt Glass uderzył jeepem w bokśmieciarki, która zjeżdżała z góry.Jeep nadaje się do kasacji, a.- Matt! - Azy popłynęły jej po twarzy strumieniem, choć niemiała pojęcia, że płacze.- Nie żyje.Znów to samo.Tak jak Paul.M.J.spojrzał na nią ze zdumieniem.- Nie, moja miła, żyje, a poza tym to wcale nie jest to samo.Mattowi nic się nie stało.Jest trochę potłuczony, ma parę siniaków iskaleczeń, ale to nic poważnego.Phil mówi, że ma lekki wstrząsmózgu i jest wściekły jak jasna cholera.W kółko opowiada o jakimśmaniaku, który usiłował zepchnąć go z jezdni.Ale poza tym jest wporządku i.- Urwał, bo Allison wybiegła z pokoju.160RS - Daj jej spokój - poradziła Miranda, widząc, że M.J.zamierzapobiec za kuzynką.- Niech sobie chwilę pobędzie sama.Ona jestchyba w nim zakochana.- Wiem.- M.J.z powrotem usiadł na krześle.Fred, spłoszonanagłym zniknięciem pani, wskoczyła na najlepiej jej znane kolana itam się usadowiła.M.J.pogłaskał sukę po łbie i podrapał za uszami.-Mirando, przyjęłabyś ode mnie zlecenie?.- Czy chodzi ci o śledztwo na rzecz kogoś, kogo znam? - spytałaz uśmiechem.- Mhm.- M.J.skinął głową.- Dwojga ludzi, którzy są za bardzouparci i przyzwyczajeni do samodzielności, żeby poprosić o pomoc.- Zgoda.- Wyciągnęła do niego rękę.M.J.ją uścisnął, a potem odwrócił grzbietem w dół i ucałował.- Ta półciężarówka jechała prosto na mnie - powiedział Matt dopolicjanta prowadzącego sprawę.-To była próba zepchnięcia mnie zdrogi w przepaść!Matt kipiał ze złości.Allison siedziała w kącie sali.Pojawiła się w szpitalu niemalnatychmiast po telefonie Phila i znalazła Matta w stanie wrzenia.Zdawał się w ogóle jej nie potrzebować.Może nawet nie chciał, żebyprzy nim siedziała.Tego jeszcze nie była pewna.Wciąż starała się cośwywnioskować z jego zachowania.Phil i drugi lekarz opiekujący sięMattem nalegali, żeby został w szpitalu na obserwacji, ale wydawałosię oczywiste, że Matt Glass nie zamierza się zastosować do zaleceńlekarzy ani w ogóle kogokolwiek.161RS Weszła do salę akurat w chwili, gdy policjant go przesłuchiwał,więc mogła porozumieć się z nim jedynie wzrokiem.Wydało jej się,że patrzy w płonący ogień.Rozmaitość uczuć, które tam dostrzegła,zarazem cieszyła ją i przerażała.Nic mu się nie stało, ale był wściekłyjak osa.- To była półciężarówka Teddie'ego Bakera? - Policjant zajrzałdo notatek.- Czy jest pan tego pewien?Matt pokręcił głową i skrzywił się z bólu.- Nie.Widziałem ją tylko przez moment, bo starałem siępozostać na drodze i przy życiu.- Nie ma dowodów na obecność tej półciężarówki na miejscuwypadku - powiedział policjant.Miał mniej więcej czterdzieści lat,nadwagę i rzedniejące czarne włosy.Wydawał się nieco poirytowanytym, że przesłuchanie zepsuło mu plany na niedzielne popołudnie.-Są tylko ślady hamowania przy krawędzi drogi, ale mogły powstaćrównież kiedy indziej.Kierowca śmieciarki nie widział tegosamochodu.- Kierowca tej cholernej śmieciary balował całą noc w chałupiena górze! - Matt przyłożył dłoń do skroni i skrzywił się z bólu.- Alejemu krwi nie zbadaliście, tylko mnie!- Pan też balował - odparł policjant.- Mamy świadków, którzytwierdzą, że wczoraj wieczorem nie nadawał się pan do siadania zakierownicą.- Zwiadków? - przerwała Allison.- Jakich świadków?Myślałam.162RS - Zostałem oskarżony - wyjaśnił Matt - o niezachowanieostrożności za kierownicą.- Oczy lśniły mu ciemnym i groznymblaskiem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •