[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Doktor zobaczył ich po raz pierwszy w dniu, w którym Zyga odwiedził Beatę.Rano,kilka minut po ósmej, w mieszkaniu córki  Bonasery rozległ się dzwonek.Dziewczyna była w szlafroku.Otworzyła drzwi i omal ich ponownie nie zatrzasnęła.- Pogadajmy - rzucił Zyga, a jego natarte żelem wąsy zakołysały się w powietrzu.Skinęła głową i wpuściła go do środka.- Wie pan coś o ojću? - udała zaskoczenie.- Mnie nie musisz czarować - przerwał jej, siadając w fotelu.- Zaginął czy nie,wszystko mi jedno.Gorzej, że nie przekazał mi wszystkich kontaktów.Tak jak było umówione.Kumasz trochę?- Jeszcze nie - odpowiedziała i weszła do kuchni.- Kawy?- Niech będzie - zgodził się łaskawie.- Musisz mi oddać wszystkie jego kwity.To,co masz.Notatki, kajety z adresami, kartki, zapiski.Cholera wie co jeszcze.Po-trzebuję kontaktów, słyszysz? Twój ojciec mi to obiecał.- Niczego takiego nie mam - Beata nawet nie próbowała udawać irytacji.- Sam panwie, że prowadzę legalne interesy.- Posłuchaj, córciu - jego głos stał się o ton za wysoki.- Ja muszę to mieć.Mamgłęboko w dupie, jakieinteresy prowadzisz.Albo znajdziesz coś dla mnie, albo skończy się zabawa,rozumiesz? Za dużo trupów się porobiło, żebym odpuścił.Szczeniactwo chce mniewykiwać i trzeba ich wziąć za mordę.A do tego potrzebuję kontaktów.- Ojciec nie robił nigdy żadnych notatek - stwierdziła sucho.- Jak poszukasz, to znajdziesz.I nie kombinuj ze mną, bo dawne czasy sięskończyły.Tatusia nie ma i trzeba być grzecznym.Kiedy pózniej  Bonasera poznał treść tej rozmowy, zbladł i wycedził przez zęby:- Zrobię to osobiście.I poczekam, aż będzie miał pełne gacie.Doktor Szober opuścił willę i udał się do domu.Dwie ulice dalej zobaczył żonę.Szłaobok  Rumby i z uśmiechem o czymś opowiadała.Był to moment, gdy poczuła sięlepiej i chciała to wykorzystać.Szober przez dłuższy czas powoli za nimi jechał.Beztrudu rozpoznał, że dawny ochroniarz  Bonasery zakochał się w jego żonie.Każdespojrzenie zdradzało miłość.Ona z kolei wydawała się szczęśliwa i oderwana odpoczucia winy.Doktor nie ujawnił się, lecz przyspieszył i pojechał do domu.Miałwrażenie, że przypadek wymusza na nim decyzję, która nie zakładała powtórek.Wciągu kilku minut dowiedział się o sobie więcej niż w trakcie całego dotychczasowegożycia.Ukłucie zazdrości towarzyszyło mu tylko przez chwilę, potem nadeszła chłodnarefleksja.Nie miał wątpliwości, że jego czas dobiegał końca, że  Bonasera nie wiązałz nim żadnej przyszłości.Może dlatego przywitał żonę słowami:- Lubisz go trochę?- Kogo? - była wyraznie zaskoczona.-  Rumbę - celowo użył przezwiska ochroniarza.- A, jego.-Teraz była naprawdę speszona.-Lubię.To dobry przyjaciel.- Jesteś pewna?- Nie jestem - przerwała i dokończyła nieobecnym głosem: - ale to na pewno dobryprzyjaciel.Doktor objął ją ramieniem, przytulił i pocałował w policzek. Aadnie pachnie - pomyślał i wtulił twarz w jej włosy.Wierzył, że miała jeszcze swoją szansę i niepowinien jej przeszkadzać.Zyga nie uwierzył Beacie i ponownie pojawił się przed jej domem.Jego kierowcazostał w aucie i sięgnął do kieszeni po papierosy.Wtedy poczuł, że przez otwarte oknowsuwa się do środka gruby tłumik przykręcony do lufy pistoletu.Kluczyk ze stacyjkiznalazł się w ręce napastnika.W tej samej chwili Zyga zobaczył przed sobą mężczyznęw długim płaszczu, który pokazał palcem, że trzyma w kieszeni broń.Kierowca, którypierwszy oddał swój pistolet, spokojnie czekał, aż Zyga wróci do samochodu i zajmiemiejsce z tyłu.Mężczyzna w płaszczu usiadł obok niego.Właściciel pistoletu ztłumikiem zajął miejsce obok kierowcy i osobiście wsunął kluczyk do stacyjki.- Co jest grane? - zapytał ze strachem Zyga.Nikt mu nie odpowiedział.Obaj nieznajomi nakazali kierowcy jechać.Nosili ciemneokulary i zachowywalisię jak pracownicy zakładu pogrzebowego.Ten, który siedział z przodu, palcempokazywał kierunek.Po godzinie znalezli się w lesie w pobliżu Wisły.Wokoło byłopusto, szumiały drzewa i śpiewały ptaki.Zyga z niepokojem patrzył na kieszeń, wktórej znajdowała się wycelowana w niego lufa.- Nie wyłączaj silnika - rozkazał cicho  Bonasera.Zyga cofnął się i zacząłnerwowo mrugać oczami.- To, to.To ty? - wydusił z siebie.- To on - odpowiedział mu z przodu Derski.- Szefie, co wam odbiło? - głos Zygi zdradzał krańcowe wyczerpanie.- Mieliściesię wycofać.- Czy wiesz, że mam tylko jedno dziecko? -  Bonasera uśmiechał się, ale nikomunie było wesoło.- Szefie.- nagle Zyga zaciął się i zmienił taktykę.- W schowku mam dla ciebieprezent.Derski wyjął kasetę z filmem pornograficznym.Na okładce było zdjęcie Lidii Motke.Jej twarz wyrażała ekstazę, a paznokcie wbijały się w plecy nagiego partnera aż dokrwi.Tytuł i napisy były niemieckie. Bonasera udał, że niczego nie zauważył.Schował jednak szybko kasetę do kieszeni i zacisnął mocniej szczęki.- Podaj mu szlauch - polecił Derskiemu, który razem z kierowcą wysiadł zsamochodu.Spod płaszcza Derskiego wysunął się gumowy wąż.Po chwili jego końcówka znalazłasię w rurze wydechowej. Bonasera wysiadł i zatrzasnął drzwi, zostawiając szparę woknie po swojej stronie.Osobiście wcisnął dymiący koniec szlaucha do środka samochodu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •