[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Co pan ma na myśli?- Sporo kobiet poważnie interesowało się moim bratankiem.- Wiem, dlaczego.- Ale żadna z nich nie przypominała pani.Czy zdaje sobie panisprawę, że to właśnie pani, w gruncie rzeczy sama, doprowadziła dopokonania Victora van Weldona? I obalenia imperium nielegalnegohandlu bronią?Wzruszyła ramionami, jak gdyby nie miało to znaczenia.I wtym momencie istotnie tak było.Słuchała jednym uchem, jak Hughrelacjonował wydarzenia na  Villafjordzie" po wejściu na pokład tegostatku Marynarki.Potem mówił o aresztowaniu Olivera i VeronikiCairncross i o wznowieniu śledztwa w sprawie zatonięcia239RS  Havelaara".I o tym, jak to w magazynach firmy Cairncross Biscuitsznaleziono rakiety ziemia-powietrze.Niestety, Victor van Weldonprawdopodobnie nie dożyje do procesu, ale w jakiś sposóbsprawiedliwość go dosięgła.A karę wymierzy mu już Stwórca.Kiedy Hugh skończył mówić, spojrzał na Cleę i powiedział:- Oddała pani nam wszystkim wielką przysługę, panno Rice.Gratuluję.Potrząsnęła głową.- Jestem zmęczona, lordzie Lovat.Chcę jechać do domu.- Do Ameryki?Znowu wzruszyła ramionami.- Myślę, że to jest mój dom.Nie mam.- A co z Jordanem? Przecież go pani kocha.- Sam pan powiedział, że to nie pierwszy taki przypadek.Kobiety zawsze go kochały.- Ale Jordan nie pokochał żadnej.Aż do teraz.Zapadła cisza.Twarz Clei sposępniała.- Przez ostatnie dwa dni mój normalnie dobroduszny bratanekbył zupełnie nie do wytrzymania.Zrobił się kłótliwy.Prześladujelekarzy i pielęgniarki, dwa razy wyciągnął sobie kroplówkę i zabrałinnemu pacjentowi wózek.Tłumaczyliśmy mu, że to nie jestodpowiedni moment, żeby mogła go pani odwiedzić.Pani życie byłozagrożone, toteż przemieszczanie się było ryzykowne.Ale teraz nicjuż pani nie zagraża.- Naprawdę?240RS - Dlatego po panią przyjechałem.Może pani zdoła przywrócićmu dobry humor.- Myśli pan, że będę w stanie?- Richard Wolf też tak pomyślał.- A co mówi Jordan?- Nie odzywa się.Ale on zawsze był skryty.Najpierw chceporozmawiać z panią.Clea roześmiała się z goryczą.- Dla pana to musi być bardzo deprymujące.Kobieta taka jak ja ibratanek.Musielibyście ukrywać mnie przed światem.- Razem z polową moich przodków.Potrząsnęła głową.- Nie rozumiem.- My, Tavistockowie, mamy długą tradycję dobierania sobie.niewłaściwych partnerów.%7łeniliśmy się z Cygankami, kurtyzanami, aczasami trafiała się nawet jakaś Jankeska - rzekł z uśmiechem.Po raz pierwszy dostrzegła w jego oczach ciepło.- Nikt by niczemu się nie dziwił - dodał.- Przyjąłby.pan kogoś takiego jak ja do rodziny?- To nie moja decyzja, panno Rice.Wybór należy do Jordana.Jatylko pragnę, żeby był szczęśliwy.Skąd możemy wiedzieć, co uczyni go szczęśliwym? - pomyślała.Przez miesiąc czy rok może i znajdzie w moich ramionach ukojenie.A potem sobie przypomni, kim byłam.Kim jestem.Schwyciła plecak i zapragnęła uciec gdzieś daleko.Tak przeżyłaostatnie tygodnie - szybka ucieczka, odejście w cień.Tak też zawszekończyła swoje romanse.Teraz jednak nie może uniknąć konfrontacji.241RS Po prostu musi powiedzieć prawdę.Wyłożyć karty na stół i być dobólu uczciwa.Jest to Jordanowi winna.Zanim dojechali do szpitala, zrozumiała, że rozstanie z Jordanemjest nieuniknione.Stała sztywno w windzie, a kiedy dotarli dosiódmego piętra i ruszyli do pokoju Jordana, była już opanowana iprzygotowana na pożegnanie.Gdy wchodziła do sali, była jużspokojna.Lecz jej postanowienia legły w gruzach.Jordan stał przy oknie,opierając się na kulach.Miał na sobie szare spodnie i białą koszulę,był bez krawata - pełen luz, jak na Tavistocków.Na dzwiękotwieranych drzwi odwrócił się niezdarnie.Nie nauczył się jeszczechodzić o kulach, toteż z trudem utrzymywał równowagę, gdy się doniej zbliżał.Ale cały czas nie spuszczał z niej wzroku.Opiekun Clei odszedł, a ona stała w drzwiach.- Widzę, że wyszedłeś z tego - powiedziała.Bezskutecznieszukał w jej twarzy czegoś, czego pragnął.- Chciałem się z tobą zobaczyć.- Twój wuj mi mówił.Bali się ruszyć nas oboje.-Uśmiechnęłasię.- Ale teraz, kiedy nie ma van Weldona, każde z nas możepowrócić do swojego życia.- I wrócisz?- A co miałabym zrobić?- Zostań ze mną.Stał bez ruchu, obserwując ją.Czekając na odpowiedz.Odwróciła wzrok.242RS - Mam zostać? W.Anglii?- Ze mną.Gdziekolwiek.- To dość niejasna propozycja.- Wcale nie.Po prostu nie chcesz zaakceptować tego, cooczywiste.- Oczywiste?- Przeszliśmy razem przez piekło.Zależy nam na sobie.Przynajmniej mnie zależy na tobie.I nie pozwolę ci uciec.Potrząsnęła głową i roześmiała się cokolwiek sztucznie.Nie, tobyło tak, jak gdyby serce uwięzło jej w gardle.- Jak może ci na mnie zależeć? Nie jesteś nawet pewien, kimjestem.- Wiem, kim jesteś.- Okłamywałam cię wiele razy.- Cóż.- To były straszne kłamstwa.Gigantyczne.- Powiedziałaś mi też prawdę.- Dopiero kiedy już musiałam.Siedziałam w więzieniu,Jordanie! Pochodzę z przestępczej rodziny.Moje dzieci będąkryminalistami.- A więc [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •