[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na jednym końcu mała żaróweczka, na drugim bateria ikontakt.Stałym sygnałem świetlnym dam znać Włodkowi, żewarszawa już nadjeżdża i wszystko jest w porządku.Natomiastjeżeli będę zapalał i gasił żaróweczkę, znaczy, że widzęprzeszkodę wykluczającą przeprowadzenie akcji.Natychmiast po skończonym sygnalizowaniu ściągamkabelek z żarówką.Również i to ulepszenie wypróbowaliśmyparę razy w terenie.Okazało się, że ręczne ściąganie kabelkajest niewygodne i trwa dość długo.Wobec tego zastosowałemmały bęben z korbką.Do dużej sosny przybiłem dwa solidnehaki.Na nich umocowałem ten bęben.Teraz kręcąc rączką wciągu kilkunastu sekund ściągałem całe urządzenie.Jedenruch, zdejmowałem bęben z haków i zajmowałem miejsce wsamochodzie.Sprawdziliśmy tę operację ze stoperem w ręku.Dawałem sygnał i ściągałem kabelek, zanim jeszcze jadącysamochód zdołał skręcić w przecznicę i dojechać do miejsca, wktórym miał nastąpić napad.Tak więc niczego nie zaniedbałem.Wszystko było zapięte naostatni guzik.Kiedy przygotowania zostały ukończone, każdywielokrotnie odegrał swoją rolę, jaka przypadnie mu wmomencie napadu, niecierpliwie czekaliśmy najbliższegoczwartku.Włodzimierz Jerzmanowski widział się już posiadaczem conajmniej trzech milionów złotych.A ja mężem Baśki.Wydawało nam się, że przewidzieliśmy najróżniejszesytuacje.A tymczasem, jak pokazała przyszłość, rozmaitewydarzenia najpierw opózniły, pózniej przekreśliły takprecyzyjne plany.Ale o tym będę mówił dopiero pózniej.Teraz pozostawało nam tylko czekać, kiedy Jerzmanowski zapomocą swojego wywiadu ustali, że warszawa prócz papierów izwykłej poczty będzie wiozła i pieniądze na wypłatę.Byliśmy, jak to się mówi, w stanie ciągłego pogotowia bojowego.Mójsamochód pomalowany na czarno z bakiem pełnym benzynyczekał w garażu.Wszystkie rekwizyty potrzebne do napadubyły również przygotowane.Każdego ranka byliśmy gotowi do akcji. Rozdział V I I ITRAGEDIATego dnia, osiemnastego listopada, Włodek, jak byłoumówione, zadzwonił do mnie gdzieś około dziewiątej rano.Wpozornie nic nie znaczącej rozmowie wymienił hasło, które byłosygnałem  dzisiaj przystępujemy do akcji.Natychmiast zabrałem się do ostatnich przygotowań.Przeddziesiątą wyprowadziłem samochód z garażu.Na ostatnimprzystanku autobusowym czekali Baśka i Włodek.Szybkowsiedli do mojej syrenki.Dzień jak na listopad był dośćpogodny i ładny.Tuż przed jedenastą znalezliśmy się na rozwidleniu szosymińskiej z bocznicą prowadzącą do fabryki.Baśka w rudejperuczce.Włodek w starej wiatrówce i cyklistówcezakrywającej prawie pół twarzy.Elegancka jesionka Barbary icałe ubranie Włodka wraz z wytwornym, zagranicznegopochodzenia płaszczem leżały schowane w bagażnikusamochodu.Tamże mała walizeczka, do której mieliśmyprzepakować pieniądze.Nastrój naszej małej ekipy, mówiącjęzykiem sportowym, był doskonały.Rower dokładnie wyczyszczony z numerów i wytarty zewentualnych odcisków palcy czekał w ukryciu w krzakach.Benzyna i paczka zapałek sztormowych były równieżprzygotowane.Mieliśmy ze sobą czerwone wino; miało onoimitować krew rozlaną na szosie.Zdecydowałem, że do tegocelu użyjemy właśnie wina.Mogło się bowiem zdarzyć, że wostatnim momencie Włodek zauważy jakąś nieprawidłowość,nieprzewidzianą przeszkodę i dojdzie do wniosku, ze trzebaakcję odwołać.Albo po prostu zawiodą go nerwy.W takimprzypadku Baśka miała pozorować ocknięcie się z omdlenia ipodnieść się z ziemi.Wytłumaczyliby, że jechali rowerem wedwójkę i po prostu przewrócili się.Mieli ze sobą butelkę wina.Butelka potłukła się, a wino rozlało się na szosę.Plamy z farbylub jakiejś innej cieczy mogłyby budzić podejrzenia [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •