[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Widziała go zaledwie przez mgnienie oka, ale wystarczającowyraznie, by wiedzieć, że był biały. Mogę się& mylić, ale wyglądał jak& Wally Jackson.Maggie nie mogła zaprzeczyć.Poza tym wiedziała, że jest po trosze odpowiedzialna zahisteryczne zachowanie Arabelli. Na pewno się pomyliłaś  oznajmiła, starając się, żeby jej głos brzmiał spokojnie. Wallyprzynajmniej przez jakiś czas nie zbliży się do hotelu.Zraniłaś jego dumę.A zresztą& no cóż.Tych steków nie mogę podać żadnemu z gości.Powinnaś ich była przypilnować!  strofowałaArabellę. Lepiej żeby Tony ich nie oglądał  dodała, chowając mięso pod talerze w zlewie.Otwórz tylne drzwi, żeby dym wywietrzał. Nie!  krzyknęła Arabella, przerażona. Och, na litość boską! Dobrze, ja to zrobię.I zapalę lampę na podwórku.Kiedy Maggie wróciła, zamknęła za sobą drzwi przez wzgląd na Arabellę i zaczęła smażyćpozostałe steki: kiedy brązowiały, odwracała je.Poukładała też kawałki chleba naokoło rusztu, żebysię przypiekły.Kiedy steki były już prawie usmażone, rzuciła na płytę kilka jajek.Wkrótce wszystko było gotowe. Myślałaś, co powiesz mężczyznom, żeby przestali się wyśmiewać z Wally ego?  spytała. Nie  odparła Arabella. Maggie potrząsnęła głową. Zostań tutaj i posprzątaj!  powiedziała i wyniosła kanapki oraz steki do baru.Kiedy wyszła, Arabella zaczęła sprzątać, starając się nie podchodzić do tylnego wyjścia.Maggie przyniosła talerze z powrotem i poprosiła Arabellę, żeby je pozmywała.To oznaczało, żemusiałaby stać dokładnie naprzeciw okna. A ty& nie mogłabyś tego zrobić, Maggie?  poprosiła Arabella. Tam może być Wally! Wątpię  odparła Maggie. Nie będzie chciał się natknąć na gościa z hotelu.I wyszła znów do baru zebrać szklanki do umycia.Arabella mówiła sobie w duchu, żeMaggie ma rację.Wally nie kręciłby się w pobliżu, zwłaszcza że światło było zapalone.Na pewnonie chciał ryzykować spotkania z kumplami.Maggie postawiła na ruszcie garnek z wodą do mycianaczyń, więc Arabella dzwignęła go i wlała wodę do zlewu.Właśnie zbierała talerze zostawioneprzez Maggie, kiedy nagle w oknie pojawiła się twarz.Arabella wrzasnęła i wrzuciła talerze dozlewu, tłukąc przy okazji dwa z nich.Maggie usłyszała trzask i krzyk.Wpadła do kuchni, a zaraz za nią Tony. Co się stało?!  zawołała Maggie.Zajrzała do zlewu i zobaczyła potłuczone talerze. Coś ty narobiła? W oknie& w oknie była jakaś& twarz!  szlochała Arabella, bliska histerii.Trzęsła siętak, że ledwie stała na nogach. Twarz?  powtórzyła Maggie.Niecierpliwie potrząsnęła głową i podeszła do tylnychdrzwi.Tony też potrząsał głową.Był przekonany, że dziewczyna chce się po prostu wykręcić odroboty, zatem zniknął w barze. Czy to& czy to był& Wally Jackson?  spytała Arabella. Nie, to był Jack Emu.Właśnie wrócił z buszu i jest głodny.Nagadałam mu za to, że cięprzestraszył.Przepraszał.Chciał tylko coś zjeść, a nie wiedział, kim jesteś.Powiedziałam mu, żezostały tylko spalone steki, ale chętnie je zje z chlebem  mówiąc to, Maggie kroiła kromki iukładała na nich kawałki mięsa. No, w każdym razie Tony nie widział tych steków. Westchnęłaz ulgą i poszła z jedzeniem do tylnego wyjścia.Arabella ruszyła za nią, ciekawa przybysza.Na progu Maggie podała jedzenie jakiemuśobdartemu Aborygenowi.Dziewczyna była jednak pewna, że to nie jego twarz widziała w oknie. Jest tam jeszcze ktoś?  spytała Jacka, zerkając ponad ramieniem Maggie.Aborygen chwilę milczał, jakby się zastanawiał, co powinien powiedzieć. Nie, pani& panienka  rzekł wreszcie i czym prędzej zniknął w ciemności. Przepraszam, że potłukłam ci talerze, Maggie  wybąkała Arabella  ale to na pewno niebyła twarz tego człowieka!Maggie zabrała się do wybierania ze zlewu skorup. Lepiej posłuchaj mojej rady, Arabello, i przeproś Wally ego! A w każdym razie powiedzcoś tym facetom w barze, żeby zapomnieli o tej absurdalnej awanturze!Arabella wiedziała, że tej nocy nie zmruży oka.Chętnie porozmawiałaby z JonathanemWestonem, niestety wyjechał nad jezioro Eyre.Stuarta Thompsona też nie było, miał wrócićdopiero za kilka dni& czuła się więc zupełnie bezbronna.Jakiś czas po przyjściu do pokoju Arabella ciągle nie spała, wsłuchana w trzaski i pomrukidobiegające z hotelu.Czas płynął, a ona czuła coraz większy niepokój.W końcu wstała i wyszła na balkon.Jej pokój tonął w mroku, więc nie przypuszczała, żektoś mógłby ją zobaczyć w cieniu pod daszkiem werandy.Na pustej, pokrytej czerwonym kurzemuliczce pod domem z pewnością nikogo nie było.Przez chwilę stała nieruchomo.Mogła dostrzec wciemności tylko poruszające się sylwetki skaczących w pobliżu kangurów i  od czasu do czasu wielkie emu, które przebiegało drogę w świetle księżyca.Nagle zobaczyła, że ktoś się zbliża.Początkowo sądziła, że to zwierzę, ale przekonała się,że to człowiek zmierzający w stronę hotelu! Zamarła ze strachu, zbyt przerażona, by odetchnąć albowejść do pokoju; bała się, że jakikolwiek ruch może zostać dostrzeżony.Tym razem była pewna, że to Wally Jackson.Rozpoznała kształt jego kapelusza, postać i zawadiacki krok [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •