[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie odpowiedziałam od razu.- A chcesz, żebym jej powiedziała?Wzruszył ramionami.To była jedna z tych rzadkich chwil, kiedy anisię nie uśmiechał, ani nie żartował.Podniósł wzrok i nasze oczy sięspotkały.W jego oczach zobaczyłam swoje odbicie.- Nie wiem.Kiwnęłam głową.Rozumiałam.- Jeśli nie chcesz, żebym powiedziała, to nie powiem.Westchnął, potarł twarz.- Luke mówi, że powinienem się z nią spotkać.Mój terapeuta mówi tosamo.Wzięłam go za rękę.- Chad, lepiej niż ktokolwiek inny na świecie wiem, dlaczego niechcesz, ale może nadszedł czas.Zcisnął moje palce.- A ty jak? Skopałaś tyłek przeszłości? Zaśmiałam się.- Skopałam tyłek? Na pewno nie.Może tylko nadepnęłam jej na palec.- Elle, a co się stało z tym twoim znajomym? -Przełożył palce przezdziurki w moim kocu i zamachał nimi.- Pojechał ze mną do domu, kiedy umarł tata.Poznał mamę.Nie byłazbyt miła.- Pojechał z tobą do domu? Do naszego domu? Kiwnęłam głową.Chad opadł na oparcie kanapy.Nie potrafiłampowiedzieć, czy z podziwu, czy ze zdziwienia.Znów potarł twarz.- Byłaś w domu?- To tylko dom, Chaddie.Cztery ściany i drzwi.Znów spojrzeliśmy nasiebie.Bez zastanowieniapochylił się i mnie przytulił.Nie zamierzałam płakać, łzy samepociekły mi z oczu.Kapały mu na koszulę.To było w porządku.On teżpłakał.- Nie chciałem cię zostawić, Ella - wyszeptał mi do ucha, wciąż mocnomnie przytulając.- Wiesz o tym, prawda? Ze nie chciałem cię zostawić znim.Ale musiałem się wyrwać.- Wiem, Chad.Wiem.Podsunęłam mu chusteczkę, żeby wytarł twarz.Ja też wytarłam swoją.Rozmawialiśmy tak długo, że rozbolały nas gardła, a w brzuchachzaczęło nam burczeć z głodu.Zapomnieliśmy o jedzeniu.Płakaliśmy.Krzyczeliśmy.Rzucaliśmy różnymi rzeczami.A potem znów płakaliśmyi tuliliśmy się do siebie.A czasem nawet się śmialiśmy.- Musi być przynajmniej jedna dobra rzecz - powiedział Chad.-Musiało w nim być coś dobrego, jedna rzecz, którą moglibyśmyzapamiętać, żebyśmy mogli się od tego uwolnić.Skończyliśmy na kanapie.Leżeliśmy, stykając się podeszwami stóp,przykryci zrobioną na drutach narzutą.Zasmarkane chusteczki zdobiłypodłogę wokół nas, a poduszki na własnej skórze odczuły naszą złość.Resztki kanapek, które zrobiliśmy w przerwach między tyradami,wysychały na stoliku. - Był świetny w sporcie - rzuciłam.- Typowy amerykański chłopak.- Nie pozwalał starszym dzieciom pastwić się nade mną.- Chad, to już dwie rzeczy.Udało nam się znalezć dwie dobrze rzeczy.Uśmiechnął się.- Mój terapeuta powiedziałby, że to postęp.Ja też się do niegouśmiechnęłam.- I miałby rację.- Ale łatwiej pamiętać te wszystkie złe rzeczy, które zrobił.Narkotyki.Kradzieże i te inne rzeczy.- Może powiesz to na głos - powiedziałam.-Może tak ci będziełatwiej.Oczy mojego brata znów wypełniły się łzami.- Usiłowałem go powstrzymać.I właśnie wtedy zaczął być takiokropny.To wtedy powiedział mamie, że jestem gejem.- Pamiętam.- Wyrównałam nasze stopy.Zgięliśmy kolana jak w starejzabawie.Pociąg fu-fu.W przód i w tył pod kocem.- Nawet kiedy się pocięłaś, o niczym nie chciała słyszeć.Wszystkozatuszowała.- Zacisnął pięści.Widziałam, że mnie kocha, i moje sercewezbrało miłością.- Nie wiń siebie, Chad.Proszę, nie wiń siebie.Byłeś jeszczedzieckiem.Miałeś tylko szesnaście lat.- A ty miałaś tylko osiemnaście, Elle.- A teraz oboje jesteśmy starsi, a on nie żyje.- Wciąż czuję się winny, że się ucieszyłem, kiedy się dowiedziałem.Kiedy tata zadzwonił do wuja Johna, żeby mi powiedzieć, że Andrew się zabił, to na początkuzacząłem się śmiać.Nie wiedziałam.- Och, Chad.- Wtedy powinienem był przyjechać do domu.- I tak nic byś nie zmienił.A ona zatrułaby życie nie tylko mnie, ale itobie.- Potrząsnęłam głową.-Ale przecież obojgu nam się udało, spójrzna nas.Mamy świetną pracę.Mamy własne domy.%7łycia.Ty masz Luke'a.Dajemy sobie radę i całkiem niezle nam idzie.- Czyżby? - spytał miękko.- Tobie niezle idzie?- Staram się, żeby tak było - odparłam.- Bardzo się staram.- Ja też.To, że zrozumiał mnie ktoś, kto też przez to przeszedł, okazało siębardziej pomocne niż jakakolwiek terapia.Oboje przetrwaliśmy ten dom ito, co się w nim stało.- Rozśmieszał mamę - powiedziałam po chwili.- A kiedy się śmiała,wszystkich nas kochała tak samo jak jego.- Tak - powiedział Chad.- To chyba dobry powód, żeby mu wybaczyć,co?I po raz pierwszy poczułam, że tak właśnie może być.Poszłam na cmentarz zanieść kwiaty.Lilie dla ojca, słoneczniki dlabrata.Moja matka pochowała ich jednego przy drugim.Trawa na ichgrobach była miękka i zadbana [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •