[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wszak zawsze skÅ‚aniaÅ‚akar e eru MÅ‚yn na wzgórzu 107siÄ™ ku litowaniu siÄ™ nad sobÄ… samÄ…, a w ciÄ…gu ostatnich dni przeżywaÅ‚a szczególniejszewzruszenia.A ponieważ, jak wiadomo, mÅ‚ynarz Clausen nie miaÅ‚ w piersiach kamiennegoserca, trudno byÅ‚oby siÄ™ óiwić temu, że wziÄ…Å‚ w ramiona pÅ‚aczÄ…cÄ… narzeczonÄ…, pocieszaÅ‚jÄ…, pieÅ›ciÅ‚ i wycaÅ‚owujÄ…c jej mokre policzki, zapewniaÅ‚, że bynajmniej nie chce jej prze-szkaóać pójść za gÅ‚osem serca córki.Dobra córka bywa dobrÄ… żonÄ…, nie należy wiÄ™cwyrzekać siÄ™ roóinnego domu, chociaż jest nęóny i biedny.MÅ‚ynarz doznawaÅ‚ wstydu,że przejrzaÅ‚a jego myÅ›li, gdy zapewniaÅ‚a, że nie chce mu narzucać swej roóiny.Dlate-go też zarÄ™czaÅ‚, że jej chorej matce nie zabraknie niczego.PosunÄ…Å‚ siÄ™ wreszcie aż dooÅ›wiadczenia przy czym miaÅ‚ wrażenie zdrady popeÅ‚nionej wzglÄ™dem swych przyjaciółz leÅ›niczówki że nie poczytuje znów za tak wielki wystÄ™pek kÅ‚usowniczych zamiÅ‚owaÅ„jej brata.Skoro biedaczysko, majÄ…cy żyÅ‚kÄ™ myÅ›liwskÄ… we krwi, nie rozporząóaÅ‚ wÅ‚asnymiterenami do polowania, musiaÅ‚ posÅ‚ugiwać siÄ™ cuóymi.Nie wypadaÅ‚o tylko, aby tutaj,w mÅ‚ynie na wzgórzu, szukaÅ‚ w ten czy ów sposób kryjówki podczas swych nocnychwypraw.Ale ponieważ i sama Liza to uznaje, wiÄ™c nie warto wiÄ™cej o tym mówić!Istotnie, nie byÅ‚o już czasu na rozmowy.Stary zegar, spózniajÄ…cy siÄ™ z zasady wiÄ™cejlub mniej, wyówoniÅ‚ dwunastÄ… goóinÄ™.Spózniona pora nawoÅ‚ywaÅ‚a do jazdy i do czynu,skoro mÅ‚ynarz zamierzaÅ‚ zaÅ‚atwić jeszcze óisiaj ważne interesy.OdÅ‚ożyli wiÄ™c nieszczÄ™snÄ… strzelbÄ™, a zajÄ™li siÄ™ weÅ‚nianym szalem, który Liza z czuÅ‚o-Å›ciÄ… wÅ‚asnorÄ™cznie zawiÄ…zaÅ‚a narzeczonemu na szyi, odpÅ‚acajÄ…c mu jego serdecznÄ… usÅ‚ugÄ™w leÅ›niczówce.A kiedy Jakub siadÅ‚ już w wózku, jakże gorliwie obetkaÅ‚a mu pledemkolana, by nie przenikaÅ‚ go ten ohydny wicher; z jakąż miÅ‚osnÄ… troskliwoÅ›ciÄ… upychaÅ‚astarÄ…, weÅ‚nianÄ… derkÄ™, by przypadkiem nie zaziÄ™biÅ‚ siÄ™, majÄ…c zimne nogi! I jakże serdecz-nie poklepaÅ‚a wreszcie szweda na pożegnanie, napominajÄ…c go, by siÄ™ sprawowaÅ‚ óielniei dobrze w droóe, by siÄ™ nie spÅ‚oszyÅ‚ jak ongiÅ› w proboszczowskim lesie i by możliwiejak najszybciej przywiózÅ‚ z powrotem jej mÅ‚ynarza w dobrym zdrowiu!iZegar stojÄ…cy na komoóie pod szklanym kloszem wybiÅ‚ goóinÄ™ trzeciÄ….Niemal trzygoóiny minęły, odkÄ…d mÅ‚ynarz odjechaÅ‚, a Liza przepęóiÅ‚a ten czas baróo mile, obej-mujÄ…c niejako caÅ‚y dom w posiadanie.OdwieóaÅ‚a kolejno każdÄ… izbÄ™ w swojej nowej roligospodyni domu.Niejedno postanowiÅ‚a przemienić.RozstaÅ‚a siÄ™ ze swoim maÅ‚ym poko-ikiem tam zamieszka teraz nowa sÅ‚użąca.Jeszcze tego samego wieczora każe Jörgenowiprzenieść swe łóżko do niewielkiego narożnego pokoju po prawej stronie góie umarÅ‚amÅ‚ynarka i tam rozgoÅ›ci siÄ™ aż do dnia wesela.Ten pokój byÅ‚ wiÄ™kszy i znacznie Å‚ad-niejszy przede wszystkim zaÅ› byÅ‚ porzÄ…dnie wytapetowany, a nie bielony; prócz tegowisiaÅ‚o tam lustro.ZresztÄ… byÅ‚o nawet przystojniej tam zamieszkać, ponieważ óiÄ™ki temuÅ›wietlica caÅ‚Ä… swojÄ… uroczystÄ… pustkÄ… bęóie odóielać jej sypialniÄ™ od sypialni mÅ‚ynarza.Strachów nie obawiaÅ‚a siÄ™, zwÅ‚aszcza że wedle jej mniemania mÅ‚ynarka nie zaliczaÅ‚a siÄ™bynajmniej do takich istot, które po swej Å›mierci drÄ™czÄ… inne stworzenia.Pózniej Janekprzeprowaói siÄ™ do tego narożnego pokoju.Także w innych izbach niejedno nadawaÅ‚o siÄ™ do zmiany.ZwÅ‚aszcza Å›wietlica spra-wiaÅ‚a wrażenie pewnego opustoszenia: jeden z kÄ…tów byÅ‚ z koniecznoÅ›ci zastawiony tylkozwykÅ‚ymi krzesÅ‚ami.PrzypomniaÅ‚a sobie, że w probostwie odlegÅ‚ym mniej wiÄ™cej o milÄ™ odbęóie siÄ™ li-cytacja sprzÄ™tów; jeszcze óiÅ› wyczytaÅ‚a to przypadkiem w gazecie.Kto wie, czy nie uda-Å‚oby siÄ™ kupić tam taniego fortepianu, który doskonale by siÄ™ pomieÅ›ciÅ‚ w tym wÅ‚aÅ›niekÄ…cie.Na fortepianie wygrywaÅ‚aby im kiedy niekiedy leÅ›niczanka różne kawaÅ‚ki.Terazbowiem Liza nie obawiaÅ‚a siÄ™ już panny z lasu i odniósÅ‚szy zwyciÄ™stwo, pragnęła oka-zać siÄ™ wspaniaÅ‚omyÅ›lnÄ….PrzeczuwaÅ‚a też niejasno, że niezbyt mÄ…drze postÄ™puje kobieta,chcÄ…c natychmiast poróżnić męża z jego przyjaciółmi.ByÅ‚ jeszcze inny rozstrzygajÄ…cy mo-ment: pochlebiaÅ‚a jej próżnoÅ›ci w najwyższym stopniu myÅ›l, że bęóie goÅ›cić leÅ›niczegow swoim wÅ‚asnym domu, ona Liza kÅ‚usowniczanka.SieóiaÅ‚a wÅ‚aÅ›nie przy oknie, rozmyÅ›lajÄ…c nad tym, kiedy zegar wybiÅ‚ trzeciÄ… goóinÄ™.%7Å‚yczliwie spojrzaÅ‚a na zegar.ByÅ‚a to mahoniowa skrzynka z dwiema czarnymi, ozdobio-nymi zÅ‚otem kolumienkami na dole sieóiaÅ‚ anioÅ‚, na szczycie leżaÅ‚ lew, oba grubokar e eru MÅ‚yn na wzgórzu 108pozÅ‚ocone.Ileż to razy Å›cieraÅ‚a kurz z tego przedmiotu! òisiaj dopiero po raz pierwszyzauważyÅ‚a, że jest to baróo Å‚adny przedmiot, albowiem byÅ‚ to zegar.SpojrzaÅ‚a poprzez podwórze ku piekarni.Tam to przed miesiÄ…cem staÅ‚a w sieni, stam-tÄ…d spoglÄ…daÅ‚a na dom mieszkalny, w którego oknach paliÅ‚y siÄ™ czerwieniÄ… kwiaty gera-nium, i rozmyÅ›laÅ‚a, że powinna by sieóieć w tym domu sama jako gospodyni.I oto sieóitutaj wÅ‚aÅ›nie! Wprawóie geranie przekwitÅ‚y, ale óiÄ™ki temu można tym wyrazniej do-strzec w oknie gospodyniÄ™ domu.Przypatrz no siÄ™, Lizo piekarko! Czy wióisz mnie?& PaniÄ… LizÄ™ Clausen z mÅ‚yna na wzgórzu? No i cóż? Czy jesteÅ› zadowolona?Liza wstaÅ‚a, podeszÅ‚a ku drzwiom, zaczęła nawoÅ‚ywać kury i goÅ‚Ä™bie i rzuciÅ‚a im garśćpoÅ›ladu²v.Ujrzawszy Kara, wylegujÄ…cego siÄ™ przy studni, zawoÅ‚aÅ‚a go także, a kiedy zbliżyÅ‚siÄ™ z trwogÄ… i wahaniem, podstawiÅ‚a mu miskÄ™ peÅ‚nÄ… okruchów chleba i koÅ›ci, pokrytychobficie resztkami miÄ™sa.I bynajmniej nie uczyniÅ‚a tego z wyrachowania ze wzglÄ™du naJanka jak to bywaÅ‚o dawnej, ale powodowaÅ‚a siÄ™ szczerÄ… życzliwoÅ›ciÄ…, bowiem psiskobyÅ‚o już teraz wÅ‚asnoÅ›ciÄ… jej mÅ‚yna
[ Pobierz całość w formacie PDF ]