[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Im nie wolno go schwytać, jeśli istniejeryzyko, że plecak eksploduje.Policjanci też nie mogą do niegopodejść.Z tego samego powodu.I to wszystko.Koniec wyjaśnień.Wurth włożył czapkę z daszkiem i zaczął wbijać się w niebieskąkurtkę z napisem na plecach Brygada Antyterrorystyczna".Sprawiałwrażenie, jakby zamiast kamizelki kuloodpornej miał na sobie kaftan1 4 4bezpieczeństwa.Kilka razy próbował włożyć rękę do rękawa kurtki,zanim wreszcie trafił.Jeden z antyterrorystów podał taką samą niebieską kurtkę Maggie.- Ja też? - spytała Wurtha.Najwyrazniej myślał, że wytłumaczył jej już wszystko.Podniósł nanią wzrok, walcząc z suwakiem, jego palce wciąż lekko drżały.- Powie nam pani, czy ten chłopak pasuje do profilu terrorysty.-Powiedział to tak, jakby to było oczywiste.Maggie omal się nie roześmiała.Chyba wszyscy powariowali.- A jeśli nie będę w stanie tego stwierdzić? Zatrzymał się,zatrzymali się antyterroryści.Wyraztwarzy Wurtha mówił jej jasno, że tego nie brał pod uwagę.- Jest pani z pewnością trochę podenerwowana, agentko 0'Dell -rzekł powoli i cicho jak ojciec do dziecka.Nagle stała się agentką 0'Dell, chociaż podczas całego lotu zwracał siędo niej po imieniu.- Nie jestem zdenerwowana.- To, co działo się z jej żołądkiem,świadczyło o czym innym, ale już dawno temu nauczyła sięignorować podobne sygnały.Nie stanowiły dla niej problemu.Potrafiła się skoncentrować.Ufała w swój instynkt.Umiała pracowaćw stresie.Ale to było idiotyczne i chciała to Wurthowi powiedzieć.Czy on kiedykolwiek oglądał te czarno-białe taśmy fatalnej jakości? -Psycholog kryminalny nie pracuje w ten sposób.1 4 5- Proszę posłuchać, agentko 0'Dell.- Tym razem wziął ją za rękę iprzysunął się tak blisko, że czuła zapach mięty pieprzowej z jego ust.Zupełnie jakby uważał, że to, co zamierza jej wyznać, może dojśćuszu antyterrorystów mimo koszmarnego gwaru w zatłoczonymwejściu.- To może być nasza jedyna szansa, żeby zapobiec tragedii.Zastępca dyrektora Kunze postawił na pani talent.Ja także.Teraz panimusi zgodzić się na to ryzyko.Był lepszym politykiem, niż przypuszczała.- Proszę mi pożyczyć krawat.- Włożyła niebieską kurtkęantyterrorystów.Wurth zdziwił się, ale o nic nie zapytał i bez wahaniazdjął krawat.- Czy ktoś ma rękawiczki? - Natychmiast spełniono jejżądanie.Wciągnęła rękawiczki.Były za duże, za to ciepłe, a poza tym niebędzie przecież trzymać w rękach niczego, co wymaga idealnejsprawności.Potem jasnoczerwonym krawatem Wurtha obwinęła lewynadgarstek, zawiązując węzeł i zostawiając jakieś piętnaściecentymetrów końcówek zwisających luzem.- Kiedy uniosę lewą rękę nad głowę - zwróciła się doantyterrorystów, demonstrując gest - to znaczy: bierzcie go.- Gdyskinęli głowami, Maggie odwróciła się do Wurtha, czekając, ażspojrzy jej w oczy.- Proszę powiadomić wszystkie służby, które siętam znajdują, co oznacza ten sygnał.Nie zamierzała unosić lewej ręki, ale wiedziała, że wszyscy będączekali na jej znak.A co ważniejsze, będą czekać na ten właśnie znak.A skoro bierze w tym udział kilka różnych służb, lepiej, żeby czekali1 4 6na jakiś znak, zamiast mylnie interpretować każdy nagły ruch i niepo-trzebnie reagować.Jeden z antyterrorystów przekazał jej prośbę przez radio umocowanena ramieniu, ale Maggie czekała jeszcze na zapewnienie Wurtha, najego zobowiązanie, na odpowiedz, czy może na niego liczyć.- Oczywiście, agentko 0'Dell.Zapiął znów kurtkę i tym razem ręce mu się nie trzęsły.- No to w porządku - powiedziała Maggie.- Do dzieła.ROZDZIAA TRZYDZIESTY DRUGITym razem Nick prowadził, a Yarden trzymał się z tyłu, zawszedwa kroki za nim.Okazał odznakę strażnikowi u stóp drugichruchomych schodów.Gwardia Narodowa, oddział snajperów.Jakdotąd na górę nie przedostał się nikt, kto nie przeszedł drobiazgowejkontroli.Wchodząc po schodach - wszystkie ruchome schody zostałyzatrzymane - Nick czuł, jak jego oddech się zmienia.Nie był pewien,1 4 7czy jest gotowy zobaczyć to, co zastanie na trzecim piętrze.Ojciecpowtarzał mu, że nie ma nic gorszego niż widok ofiary wypadkusamochodowego, spalonej albo zmiażdżonej, z oderwanym od kościciałem.Jako szeryf Nick kilkakrotnie miał okazję sam się o tymprzekonać.Ale widział też znacznie gorsze rzeczy - drobne ciaładwóch małych chłopców, pocięte i porzucone przez seryjnegomordercę na prerii nad Platte River.Czy cokolwiek mogłoby toprzebić? Miał nadzieję, że nie.Miał także pewne pojęcie o tym, co go teraz czeka, ponieważ dwatygodnie temu, w ramach szkolenia na swoje nowe stanowisko,uczestniczył w seminarium na temat ataków terrorystycznych.Międzyinnymi mówiono tam, czego należy szukać, na co zwracać szczególnąuwagę w obiektach, które chronili.Uczono ich, jak przekonaćklientów do modernizacji systemu zabezpieczeń.Dwa tygodnie temuNick sądził, że na seminarium chciano tylko napędzić im strachu.Zescenariusz co by było, gdyby" jest trochę na wyrost.Teraz jużwiedział, jak bardzo się mylił.Dzięki owemu seminarium miał wszystkie informacje świeżo wpamięci.Znał protokół.Próbował przygotować się psychicznie na to,przed czym za moment stanie.Jako pierwsi na miejsce zawszewchodzą ratownicy.Zajmują się rannymi, gaszą ogień, dbają obezpieczeństwo budynku.Ranni zostali już przeniesieni na parter i dohotelu po przeciwnej stronie ulicy, gdzie zorganizowano tymczasowyszpital, lub też znajdowali się w drodze do prawdziwego szpitala.1 4 8Następnie do akcji wkracza ekipa, która dba o zebranie izachowanie dowodów.Na tym etapie nikt nie robi niczego wpośpiechu.Przez kilka godzin spędzonych na miejscu eksplozjitechnicy będą próbowali odpowiedzieć na pytania, których nigdy niespodziewali się usłyszeć.Maggie powiedziała mu kiedyś, że nawet pośmierci ofiary stanowią największą nadzieję śledczych usiłującychdociec, kim był zabójca.Blisko szczytu schodów Nick zdał sobie sprawę, że wstrzymałoddech.Serce waliło mu w piersi.W powietrzu unosiła sięwszechogarniająca woń spalenizny.Ktoś nareszcie wyłączyłświąteczne melodie, jednak upiorna cisza, która je zastąpiła, okazałasię jeszcze gorsza.Widok, który przedstawił się jego oczom, wydał się surrealistyczny.Czarny krater został otoczony kordonem.Sześciu technikówkryminalistycznych w ochronnych kombinezonach Tyvek krążyło wmilczeniu, mierząc, rysując mapy, zbierając dowody, przesiewając je ifotografując wszystko, ziarnko po ziarnku.Nick wiedział, że tak samozachowają się w każdym z miejsc wybuchu.Nazywali to szperaniem w kraterze.Należało dokładnie przejrzećwszelkie śmieci i szczątki na obszarze0 średnicy większej o połowę niż sam krater.Technicy za pomocąwysterylizowanego sprzętu zbierali i przesiewali dowody.Z początkuNickowi wydało się dziwne, że posługują się wysterylizowanymsprzętem, ale przecież to, co człowiek przynosi z sobą na miejscezbrodni, może być równie szkodliwe jak to, co z sobą wyniesie.1 4 9Pózniej ci sami technicy będą przeszukiwać ten sam obszar naczworakach.Muszą zyskać absolutną pewność, że nie przeoczylinajdrobniejszego choćby dowodu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]