[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Coś się w nim zmieniło po Charliem.Na przykład wniedziele częściej wychodził z mamą.Byliśmy już na tyle dorośli, żesami mogliśmy o siebie zadbać.Potem zaczął więcej pić.A jeszcze pózniej, kiedy byliśmy w koledżu, przestał.A potem sięzestarzał, zachorował i stał się zgorzkniałym człowiekiem.Jesteśmy wieloma rzeczami, my wszyscy, targani przez tak wieleniespodziewanych podmuchów wiatru.Teraz się zastanawiam, kim jestem i czym będę jutro?Co ja zrobiłem?I co ja zrobię z własnymi niedzielami, kiedy ona odejdzie?Dla Anush i MistyBLIyNIAKIDla June i dla mnie, odkąd sięgamy pamięcią i z wyjątkiem naszychlat w Nowym Jorku, świat zawsze był wrogim miejscem.Więc to nicnowego, naprawdę.Urodziliśmy się jako bliznięta dwujajowe, kolejno trzy i dziesięć popółnocy, 31 pazdziernika 1956 roku, w pierwszych, wietrznychminutach Halloween.Noc Psot, jak to wtedy nazywali.Kiedy mydwoje wykrzykiwaliśmy pierwsze, drobne zniewagi za wypchnięcienas z całkowicie ciepłego i bezpiecznego miejsca - jak wierzę,jedynego miejsca na ziemi, w którym nie ma ani potrzeby, ani żadnegodobrego powodu do krzyku - starsze dzieciaki były na zewnątrz,smarując okna mydłem, wypuszczając powietrze z opon albopodpalając na gankach sąsiadów brązowe, papierowe torebkiwypełnione psim gównem.Szkoci wierzą, że jeśli kobieta urodzi jednocześnie chłopca idziewczynkę, nigdy już nie będzie miała dzieci.Nasza mama niemiała.Ale to dla moich rodziców nie miało większego znaczenia.Mojamama, Hanna, nigdy nie przykładała dużej wagi do seksu.Miała nas ito było wszystko, czego chciała.Seks to dzieci.Kropka.Sam akt byłbrzydki, oślizgły i oburzający.I tyle, tak uważała Hanna.A teraz byłaszczęśliwa, że mój ojciec Willie zaspokoił ją w jedyny sposób, w jakikiedykolwiek mogła być zaspokojona.Na boku mógł pieprzyć, copopadnie.Miał sklep sportowy tuż przy jeziorze.Idealne miejsce dointere-sów i do skoków w bok, ponieważ co roku turystów było więcej iwięcej, a wszystkie te panienki w letnich sukienkach potrzebowałydobrej rady odnośnie przynęt, spławików i takielunku.Podejrzewam, że mój ojciec umarł szczęśliwy.Mieliśmy wtedy po sześć lat.Z jakichś nieznanych nam powodówHanna zdecydowała się odwiedzić ojca w sklepie w porze lunchu iwzięła ze sobą June i mnie, a ja pamiętam, że zobaczyłem tegowielkiego faceta o rumianej twarzy, w kowbojskim kapeluszu,stojącego za ladą z Petem Millerem, zatrudnionym do pomocy; wielkifacet oglądał rozkładaną strzelbę, a Pete kładł na ladzie żółte pudełko znabojami.Pete wyglądał na zmartwionego, kiedy przeszliśmy przezsklep.Powiedział coś do mamy, ale ona tylko machnęła ręką ipomaszerowała z nami w stronę przejścia do magazynu, gdzie ojciecjadał lunch.Akurat konsumował.Była wysoką, szczupłą brunetką z największymi piersiami, jakiewidziałem, a mój ojciec trzymał jedną z nich w ustach, a raczej jejczęść.Jego twarz zakopana była w ciele kobiety, nogi oplatały jegonagi tyłek, a on uderzał jej plecami o ścianę, na której wisiał kalendarzPlayboya.Zasłony były zaciągnięte, a mama, June i ja zatrzymaliśmysię i staliśmy tak, obserwując.June i ja myśleliśmy, że to zabawne,ponieważ był tam nagi tata i jakaś dziwna, naga kobieta i coś sobierobili.Zaczęliśmy zatem chichotać.Nie wiem, co zrobiłaby mama,gdyby miała czas, ale cokolwiek by to było, nie zdążyła, ponieważwielki facet w kowbojskim kapeluszu przepchnął się obok niej,wkraczając do pokoju.Mały Pete za nim, ciągnąc go za ramię, ale ontylko odepchnął go i podniósł strzelbę.Pamiętam ojca, odwracającegosię na to nagłe zamieszanie i przestraszone spojrzenie rozdziawionejbrunetki, jakby zrozumiała, że wybaczenia nie będzie, tuż przed tym,jak facet krzyknął SU-KIN-SYN i wystrzelił.Jeden strzałz tej odległości wystarczył, by głowy obojga zamieniły się w krew ikości rozsmarowane na ścianie.Facet powiedział pózniej, że chciał wycelować trochę bardziej wlewo.Była dziwką, ale znał gorsze.Mama przejęła sklep i prowadziła go na tyle dobrze, żeby prze-pchnąć nas oboje przez koledż, ale po tym zdarzeniu nigdy już nic byłataka sama.My też nie.Zawsze byliśmy wyjątkowi, June i ja.Od początku jakoś towiedzieliśmy.Jak stare małżeństwo kończyliśmy nawzajem swojewypowiedzi.Nawet zanim staliśmy się na tyle duzi, że potrafiliśmyformułować przyzwoite zdania.Bawiliśmy się w lesie, nad jeziorem.Henry, powiedziała, chcę.siusiu, powiedziałem.Ja pierwszy, powiedziałem i tak zrobiliśmy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]