[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Każdy człowiek musi mieć urodziny.Will uśmiechnął się, wyobrażając to sobie.- Dobranoc, panie Parker.- Dobranoc, pani Dinsmore.- Usłyszał, jak drzwi stodoły otwierają się z piskiem izawołał znowu: - Pani Dinsmore?Skrzypienie umilkło.- Tak?Nastąpiła pięciosekundowa cisza.- Bardzo dziękuję za kolację.Jest pani bardzo dobrą kucharką.- Serce zabiło muradośnie, gdy to wypowiedział.Pomimo wszystko nie było to aż takie trudne.Uśmiechnęła się w ciemności.Jak dobrze było zobaczyć znowu przy swym stolemężczyznę.Poszła do domu, przygotowała do snu i z westchnieniem położyła się do łóżka.Gdywyprostowała się, złapał ją delikatny skurcz w dole brzucha.Objęła brzuch rękami, obracającsię na bok.Rąbała dziś drewno, chociaż wiedziała, iż nie powinna tego robić.Glendonowirzadko udawało się wykonać wszystkie zadania przewidziane na dany dzień, a co dopieromówić o zgromadzeniu zapasów.Należało rozłupać drewno i przygotować zapasy na zimę,aby zaczęły się suszyć.Trzeba też ciągle nosić wodę.Tyle wody.A trzeba będzie przynosićjeszcze więcej, gdy pojawi się dziecko i będzie miała dwoje w pieluchach.Wyciągnęła się na plecach i oparła dłoń na czole, przypominając sobie silne ramionaWilla Parkera, jego twarde mięśnie.Miał bardzo silne nogi - mogła to stwierdzić, bo dotknęłago, gdy wisiał na drabinie.Zostań ze mną.Proszę, zostań.Na strychu z sianem Will położył głowę na poduszce z pierza i wyciągnął się namiękkiej ręcznie robionej kołdrze.Miał pełny żołądek, czyste zęby i pachniał mydłem.Gdzieśna zewnątrz była mulica, ule, kury i dom, który oferował wiele możliwości, gospodarstwo,które mogłoby zacząć całkiem nieźle prosperować przy odrobinie ciężkiej pracy.U diabła, niebał się ciężkiej pracy, przychodziła mu bez trudu.Daj mi tylko szansę, Eleonoro Dinsmore, a pokażę ci, na co mnie stać.Przypomniał sobie, jak stała na bosaka na podwórku ze swoimi chłopcami, zbrzuchem okrągłym jak arbuz i patrzyła na niego uważnie.Przypomniał sobie roztargnionespojrzenie na jej twarzy, kiedy zadawała mu pytania, i chwilowe przerażenie, gdy mówił oHuntsville.Prawdopodobnie myślała o tym teraz, zastanawiając się ponownie, czy trzymać usiebie byłego więźnia.Zanim nadejdzie ranek, zdecyduje, że będzie dla niej jednak zbytdużym zagrożeniem.A on pokaże rano, na co go stać.Przede wszystkim, zanim będzie miałaokazję, aby wyrzucić go stąd, pokaże jej, że zamierza zarobić na swoje utrzymanie.ROZDZIAŁ 3Lula Peak od urodzenia mieszkała w maleńkim parterowym domku na ulicy Pecan.Gdy żyła jeszcze jej matka, mieszkanie wyposażone było w niezbędny, choć nie najmod-niejszy sprzęt.Obecnie mogła się szczycić tym, że w kuchni stoi nowoczesna pierwszej klasyelektryczna lodówka Frigidaire, jest łazienka z bieżącą gorącą i zimną wodą oraz nowe radio.O ósmej wieczorem radio i Lula odbierali Atlantę i bardzo głośno śpiewali razem „Oh,Johnny, Oh”.Ubrana w dopasowany czerwono - pomarańczowy szlafrok kobieta nachyliła sięnad lustrem w łazience, szukając końcem pincety jakichś niesfornych włosków, które miałyczelność wyrastać gdzieś obok cienkich brwi.Oh, Johnny, oh, Johnny, how you can love.Zaprzestała bezowocnych poszukiwań i położyła ręce na ramionach pokrytychjedwabiem.Widziała, że tak właśnie robi Betty Grable w swoich filmach.Oh, Johnny, oh, Johnny, heaven's above.Wykrzywiła się do odbicia w lustrze, a następnie zatańczyła i uklękła, dotykającswych piersi.Jedwab otarł się o nie uwodzicielsko i sutki pojawiły się pod nim nagle jaknadmuchane baloniki.Lula uwielbiała, gdy podniecał ją ktoś lub gdy robiła to sama.Jednak,aby naprawdę się zaspokoić, potrzebny był jej mężczyzna.Lula zawsze potrzebowałamężczyzny i Whitney nie mogło jej ich nastarczyć.Gdy czuje się swędzenie, należy siępodrapać, a Lulę swędziało cały czas.Wyciągnęła butelkę wody kolońskiej Soir de París i zakręciła się w miejscu dwa razy,skrapiając się obficie i patrząc, jak jej twarz miga w lustrze.Przy trzecim obrocie postawiładla równowagi jedną stopę w pantoflu na wysokim obcasie na sedesie, a następnie skropiławodą kolońską gęstą kępę blond włosów, które nagle pojawiły się pod rozchyloną suknią.Opuściła stopę na podłogę, a następnie przesunęła dłonią wzdłuż brzucha, jednocześniecałując namiętnie lustro i zostawiając na zimnej tafli ślad po pomadce w kolorze cynobru.- Lulu, co, u diabła, tu robisz? - ryknął z salonu Harley Overmire.- Muzyka gra głośnojak cholera i w każdej chwili byle kto, byle włóczęga mógłby tu wparować, a my nawet niezauważylibyśmy tego.- Harley, skarbie, to ty? - Muzyka nagle zamilkła, a nadąsana Lula wybiegła złazienki.- Harley, włącz to znowu! To moja ulubiona piosenka! - Popędziła w stronę radia -błysnęły białe nogi i jaskrawy jedwab - i znowu je włączyła.Oh, Johnny, oh Johnny, oh.Harley natychmiast je wyłączył.- Lula, kochanie, nie przyszedłem tutaj, aby pękły mi bębenki.- Ach tak, a więc po co tu przyszedłeś, żabko?Lula włączyła radio na maksimum, co sprawiło, że wyło w ogłuszający sposób.Oh,Johnny.Nachyliła się nad Harleyem z namiętnym wyrazem twarzy, przyciskając obfity biust,uwydatniając głęboki dekolt i wystawiając białą nogę tam, gdzie było rozcięcie w krzykliwymsatynowym szlafroku.Pomalowane usta przybrały zmysłowy wyraz, gdy przysunęła się doniego i zaczęła ocierać o jego udo.- Ho, ho, Lula, dziecinko, cukiereczku, ty wiesz, jak zabrać się do mężczyzny.- I to jeszcze jak, dziecinko, dobrze ci teraz, nieprawdaż?- Jestem przecież tutaj, co? - Złapał ją za biodra obiema rękami.Położyła sobie jego ręce na piersiach.- Czujesz to? Dostaję dreszczy, gdy myślę o tobie.Chcesz wiedzieć, co jeszcze sięstało, gdy myślałam o tobie, misiu?- Tak - zamruczał niskim, pełnym namiętności głosem, obracając jej biodra.- Co?Przycisnęli się mocniej do siebie.Jego pożądanie wzrastało gwałtownie.Złapała go zaszyję i przysunęła usta do ucha.Szepnęła mu coś wulgarnego.Zaśmiał się gardłowo i powiedział:- Ach tak, zobaczmy.- Sięgnął tam, gdzie była kępka blond włosów, a jego palecpowędrował do wnętrza jej ciała.- Ho, ho, Lulu, kochanie, trzeba się tobą zająć i to jeszczejak.Rozpięła i ściągnęła jego koszulę, dopóki nie zwisła bezładnie z talii, gdy tymczasemręka Harleya oparta o udo błądziła po jej ciele.Zarzuciła mu ręce na szyję, ugryzła w ucho,zaczęła je lizać, a po chwili zasugerowała:- Potrzebny mi jest elektryczny obrotowy wiatraczek z przełącznikiem, który obracasię w jedną i drugą stronę.Widziałam taki w sklepie z artykułami żelaznymi w Atlancie, gdyostatnio odwiedziłam moją siostrę Junie.- Rozluźniła uścisk i przebiegła ustami po jegopiersiach, a następnie położyła ręce na czarnych kręconych włosach.- Mmm.lubięowłosionych mężczyzn.Ogromnie to na mnie działa.Harley był już w krytycznym punkcie.Czuł, że za chwilę nastąpi eksplozja.- Kochanie, wiesz chyba sama, że nie jestem zrobiony z pieniędzy.Ugryzła kochanka w pierś, a następnie szarpała ją, dopóki nie zaczął jęczeć i nieodchylił do tyłu pod wpływem jej dotyku.Patrzyła mu w oczy z niewinnym wyrazem twarzy,uwijając się wokół niego.- Założę się, że twoja żona ma już elektryczny wiatraczek, sam powiedz, Harley?- No dalej, Lulu, chodźmy do łóżka.Ja płonę, kochanie.- A wiatraczek?- Może przy następnej wypłacie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]