[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Lekko wklêsÅ‚¹, poroSniê-t¹ delikatnym meszkiem twarz zdobiÅ‚y skoSne oczy i szerokie usta.Istota chodziÅ‚a na dwóch nogach, ale ich stawy kolanowe umo¿li-wiaÅ‚y zginanie koñczyn do tyÅ‚u, a nie do przodu.Nogi koñczyÅ‚y siêpÅ‚askimi stopami, dziêki czemu stworzenie mogÅ‚o poruszaæ siê zwin-nymi skokami.Harrar zauwa¿yÅ‚ niezdecydowanie mÅ‚odej Yuuzhanki. Twoja powierniczka tak¿e mo¿e nam towarzyszyæ odezwaÅ‚siê po chwili.Elan zerknêÅ‚a na stoj¹c¹ w cieniu platformy nieznajom¹ osobêi ujêÅ‚a praw¹ rêkê swojej towarzyszki.37 Chodx, Vergere rzekÅ‚a.WeszÅ‚a po stopniach platformy i usiadÅ‚a tak, by zostaÅ‚o miejscedla jej powierniczki.Vergere spoczêÅ‚a jak ptak, moszcz¹cy siê po-Srodku gniazda.Elan spojrzaÅ‚a na kapÅ‚ana. Dlaczego zostaÅ‚am wezwana, eminencjo? zapytaÅ‚a.Harrar udaÅ‚, ¿e jest rozczarowany.Skin¹Å‚ na najbli¿szego sÅ‚ugê. Mo¿emy rozpocz¹æ skÅ‚adanie ofiary.SÅ‚u¿¹cy skÅ‚oniÅ‚ siê i wydaÅ‚ polecenie dwóm doskonale ukrytymodbiorczym villipom, które natychmiast uksztaÅ‚towaÅ‚y obraz.Oczomwszystkich ukazaÅ‚a siê rozlegÅ‚a panorama okolicznych przestworzy.RosÅ‚a, dopóki nie wypeÅ‚niÅ‚a caÅ‚ej przedniej czêSci pomieszczenia.W koñcu przesÅ‚oniÅ‚a nawet meble i przegrody.MogÅ‚oby siê wyda-waæ, ¿e pewna czêSæ fasetkowych Scian statku staÅ‚a siê przezroczy-sta jak transpastal albo zniknêÅ‚a.PoSrodku wytwarzanego przez villipy obrazu unosiÅ‚o siê sÅ‚oñceplanety Obroa-skai.Wygl¹daÅ‚o jak gigantyczny kocioÅ‚ wypeÅ‚nionypÅ‚omienist¹ mazi¹.W stronê gwiazdy leciaÅ‚ pochwycony we wczeS-niejszej fazie bitwy stary, wysÅ‚u¿ony i pokiereszowany transporto-wiec.Otoczka jego ochronnych pól zaczynaÅ‚a jarzyæ siê wiSniowymblaskiem.Jednostka miaÅ‚a ksztaÅ‚t nieregularnego spodka, a w jejwnêtrzu le¿aÅ‚o ponad dwa tysi¹ce schwytanych jeñców wojennychi androidów.Oczyszczeni przez dxwiêk, okadzeni Swiêtymi dyma-mi i uÅ‚o¿eni niczym szczapy por¹banego drewna, nieszczêSnicy do-¿ywali wÅ‚aSnie ostatnich sekund ¿ycia.Harrar, jego goScie i czÅ‚onkowie Swity w milczeniu obserwowali,jak pomarañczoworó¿owy blask sÅ‚oñca ogarnia najpierw dzióbtransportowca, a potem zaczyna rozprzestrzeniaæ siê w kierunku rufy.PÅ‚yty poszycia czerwieniaÅ‚y i topniaÅ‚y, a nadbudówki traciÅ‚y kancia-ste ksztaÅ‚ty.Paraboliczne anteny, zestawy czujników i generatoryochronnych pól miêkÅ‚y jak wosk i odrywaÅ‚y siê od kadÅ‚uba.W koñ-cu pancerne pÅ‚yty pomarszczyÅ‚y siê i jedna po drugiej zaczêÅ‚yÅ‚uszczyæ siê i odpadaæ.W koñcu poddaÅ‚ siê i zapadÅ‚ sam kadÅ‚ub.Skazany na zagÅ‚adê transportowiec przemieniÅ‚ siê w pochodniê.ognisty przecinek, który SwieciÅ‚ kilka chwil, aby zaraz znikn¹æ.Harrar wyci¹gn¹Å‚ rêce na boki na wysokoSæ ramion i rozcapierzyÅ‚wszystkie palce. Pragn¹c okazaæ czeSæ naszemu stwórcy, Yun-Yuuzhanowi,a tak¿e wyraziæ wdziêcznoSæ za poparcie i opiekê, skÅ‚adamy muw ofierze tych, którzy nie s¹ godni dalszego ¿ycia.Prosimy go o po-moc w pokonywaniu trudnoSci, jakie piêtrzy przed nami.BÅ‚agamy,38aby zechciaÅ‚ oSwieciæ ten mroczny Swiat i wypleniæ z niego wszel-kie zÅ‚o, niewiedzê i zabobony.Otwieramy przed nim swoje dusze. Niechaj nasze ofiary umocni¹ ciê i o¿ywi¹ odezwaÅ‚ siê chórosób zgromadzonych w pomieszczeniu. Wznosimy ku tobie serca. Aby ci siê dobrze powodziÅ‚o. Z wÅ‚asnej woli oddajemy siê. Dziêki tobie odniesiemy zwyciêstwo.Pochwycony przez jêzor atomowego ognia nadawczy villip, a¿do tej chwili lec¹cy w niewielkiej odlegÅ‚oSci za transportowcem,rozjarzyÅ‚ siê i spÅ‚on¹Å‚.Kiedy obraz rozmyÅ‚ siê i znikn¹Å‚, sÅ‚u¿¹cyHarrara powrócili do swoich obowi¹zków. Dopilnujê, ¿eby przesÅ‚ane obrazy przeanalizowano pod k¹-tem ewentualnych niepomySlnych znaków obiecaÅ‚ taktyk, spo-gl¹daj¹c na kapÅ‚ana.Harrar skin¹Å‚ gÅ‚ow¹. Dopilnuj tak¿e, ¿eby wynik analizy przesÅ‚ano komandorowiTli powiedziaÅ‚. Mo¿liwe, ¿e na razie nie bardzo przejmuje siêtakimi sprawami, ale kiedy zlekcewa¿y zÅ‚owró¿bne znaki i poniesieklêskê, mo¿e opamiêta siê i nawróci.Taktyk Raff zgi¹Å‚ siê w umiarkowanie gÅ‚êbokim ukÅ‚onie. Stanie siê, jak sobie ¿yczysz, eminencjo.Nagle poduszka, na której siedziaÅ‚ Harrar, uniosÅ‚a siê i spÅ‚ynêÅ‚az koralowych schodów. Zajmiemy siê teraz bie¿¹cymi problemami odezwaÅ‚ siêYuuzhanin.Na twarzy Elan odmalowaÅ‚o siê zainteresowanie.MÅ‚oda Yuuz-hanka ScisnêÅ‚a rêkê opierzonej towarzyszki. Na razie nasze poczynania zostaÅ‚y pobÅ‚ogosÅ‚awione Å‚atwymizwyciêstwami zacz¹Å‚ kapÅ‚an. Rwiaty siê korz¹, a ich mieszkañcypadaj¹ do naszych stóp.Z pewnoSci¹ któregoS dnia bêdziemy wÅ‚a-dali tymi istotami.Uwa¿am jednak, ¿e znacznie trudniej przyjdzienam zmieniæ sposób ich mySlenia.Je¿eli chcemy to osi¹gn¹æ, musi-my mieæ coS wiêcej ni¿ tylko lepsze uzbrojenie.PopatrzyÅ‚ na Elan
[ Pobierz całość w formacie PDF ]