[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przez momenttrzymał aparat przy uchu.- Chwilowo nie odbiera - powiedział.- Zadzwonię pózniej.Tol nie skomentował, choć w sercu poczuł lodowate ukłucie.Tymczasem z wnętrza domu wyłonił się sędzia Scholl wyraznie podekscytowany.- Słyszeli państwo? Barry Zacher nie żyje.- Co takiego?- Podobno parę godzin temu zderzył się na autostradzie z cysterną przewożącąbenzynę.Są świadkowie, którzy widzieli, jak palił się żywcem.Zresztą, redaktor Novakpowie państwu więcej, siedzi z głową w telewizorze, a tam pytlują o tym na okrągło.Zeszli do bunkra, gdzie zastali Stanleya przed telewizorem nastawionym na oficjalnykanał rządowy, obok brzęczało opozycyjne radio, a z otwartego laptopa wylewały sięstrumienie informacji pochodzące od zwykłych obywateli.- Od pół godziny słychać głównie o tragicznej śmierci znanego obywatela miastaAmodos Barucha Zachera - rzekł, nie kryjąc satysfakcji, dziennikarz.- I co ciekawe,żadna stacja nie nazywa go zasłużonym - zauważył Stanley Novak.- A jeszcze dowczoraj było to obowiązkowe określenie Wielkiego Barry'ego.- To chyba oznacza, że znikło nasze podstawowe zagrożenie - powiedziała Sarinelli.-Mafie będą miały dużo poważniejsze problemy na głowie.- No to chyba możemy wracać do domu - ożywiła się Dominika Varese.- Wstrzymajmy się z tym powrotem - ostudził ją Willer.- Obiecałem, że powiempaństwu dlaczego ich tu zgromadziłem.I chyba nadszedł ten właściwy moment.- Ale może pozwolisz mi przekazać jeszcze kilka informacji, z których jednaszczególnie powinna zaciekawić pannę Hastings? - Novak nie dawał łatwo odebrać sobiegłosu.- Nocą doszło do ataku zamaskowanych złoczyńców na siedzibę Fundacji B&B.- Nie może być! - wykrzyknęła Claire.- W trakcie tego ataku zarówno pan, jak i pani Brown zginęli, a ich podopiecznetłumnie opuściły teren.Są obecnie w centrum charytatywno-dobroczynnym w Arromog,całe i zdrowe.- Pewnie będą potrzebowały pomocy! - zawołała Claire.- Może mogę tam zadzwonić?- Na pewno się tym zajmiemy - poparła ją Amelia.- Ale może nie w tej chwili! - ostudził ich zapał Willer i rzekł, spoglądając na zegarek:- Proszę państwa.Sytuacja jest niezwykle poważna.Jeśli moja misja się nie powidła, toza godzinę rozpocznie się zagłada.Zrobiło się cicho i tylko rozległ się głos Pawłowa.- Mówi prawdę.- Jaką misję ma pan na myśli? - zapytał sędzia Scholl.W ciągu kilku następnych minut Tol naszkicował im sytuację.Przekazał snyprzestrzegające przed zagładą, w tym ten o atomowej końcówce.Tu Reichenbach poparłgo, stwierdzając, że to ewentualność realna, choć jego osobistym zdaniem małoprawdopodobna.- Ponieważ otrzymałem podobny przekaz, w porozumieniu z Anatolem zdecydowałemsię zaprosić państwa do mojego bunkra - wtrącił Ilia.W następnej kolejności Tol opowiedział o swej rozmowie z, jak to określił, czynnikiem pozaziemskim", i o negocjacjach, a także zobowiązaniu znalezieniadziesięciu Sprawiedliwych.Wolał nie mówić o mewie-niemewie, obawiając się, że możeto zostać przyjęte niezbyt poważnie.- Wydaje mi się, że podołałem wyzwaniu.Stąd nasze małe zgromadzenie - zakończył.- Wygląda to na jakiś remake historii biblijnej o Locie - w głosie Scholla odezwał sięsceptycyzm.- I to wcale nie jest przypadkowe.Drodzy państwo, czy nie zastanawialiście się nigdy,jak brzmi nazwa naszego miasta, Amodos, czytana od tyłu?- Sodoma - wyszeptał Baxter, a wstrząśnięta Sarinelli dorzuciła:- Miasto grzechu.- Miejmy nadzieję, że warunek odroczenia zagłady został spełniony.Znalazłem was,mamy pełną dziesiątkę, więc do kataklizmu nie dojdzie - podsumował Tol.- Ale wolałemsię zabezpieczyć.Stąd to miejsce, gdzie w najgorszym razie przeczekamy te trzy stadia.- A nie lepiej opuścić miasto, zanim się to stanie? - zapytała Amelia van Loop.- Jeśli zapowiedziana pora kataklizmu, dziewiąta trzydzieści dwie, jest prawdziwa, tonie zdążymy!- Zaraz! Ale to oznacza, że moje koleżanki, udając się do Aromog, trafiły do Gomory!- zawołała Claire.Odpowiedziało jej milczenie.- Co więc robimy? - zapytał po chwili Reichenbach.- Czekamy na znak.- No to ja wracam do nasłuchu - powiedział Novak.Reszta rozeszła się po swoichpokojach.Amelia z Claire, Baxter z żoną, Scholl z Reichenbachem (okazało się, że mająwspólnych znajomych), a Dominika z Pawłowem.Zaofiarowała się, że mu posprzątakawalerskie gospodarstwo.- To jest tylko tymczasowe schronienie - tłumaczył Ilia.- Tymczasowe czy nie, porządek musi być!Tylko Willer pozostał sam, zdenerwowany, rozkojarzony.Czuł wzmagający sięz każdą chwilą niepokój, którego zródeł nie potrafił zdefiniować.Coś było nie tak.Co?Gdyby dysponował poprzednim wyczuleniem! Tymczasem miał wrażenie, że jegoparanormalne umiejętności jakby się cofnęły: nie tylko stracił zdolność rozpoznawaniaaur, ale również odczytywania znaków dotyczących przyszłości.Jednak przyszłośćpostanowiła objawić się sama, w sposób najmniej oczekiwany.- Chodzcie wszyscy! - zawołał ze swego pokoju Novak.- Albo niech Ilia włączytelewizor na głównym kanale informacyjnym Doba".Pawłow spełnił jego życzenie, a cała grupa zgromadziła się w podziemnym salonie.Czerwony napis na pasku świadczył, że zdarzyło się coś niespodziewanego.Kamery pokazywały Menisk Wklęsły, koncentrując się szczególnie nacharakterystycznym dachu wieżowca.Powtarzano też w kółko informację, że zaraz po godzinie ósmej niezidentyfikowanyosobnik wtargnął do gmachu, zastrzelił strażnika, zgarnął w charakterze zakładnikadwóch konserwatorów i zażądał przybycia na dach ekip telewizyjnych.Twierdził, że chceprzekazać ważne przesłanie dla miasta i świata.- W przeciwnym razie zabiję strażników i zrobię coś takiego, co przejdzie waszenajśmielsze oczekiwania - głosił.Pokazano zdjęcia szaleńca z kamery monitoringu.Chudego osobnika z szopą siwychwłosów.Już w pierwszej chwili Reichenbach zwrócił uwagę na niewielką metalową teczkęw ręku mężczyzny.Również Anatol orientował się, że tego rodzaju pojemniki służą doprzewozu ważnych papierów, dokumentów& albo śmiercionośnych substancji.Chwilę potem ujawniono wyretuszowaną twarz napastnika.Wychudzoną,o nieprzytomnych oczach&- Cholera, gorzej być nie może - mruknął Reichenbach.- Zna go pan? Kto to taki? - zapytała go Magdalena Sarinelli.- Harold Michels.- Pamiętam to nazwisko! - zawołał Novak.- Laborant z Instytutu Chorób Zakaznych,który pięć lat temu zwariował.- To lekko uproszczona wersja - powiedział Reichenbach.- Sam się dziwię, że nieprzyszedł mi na myśl, kiedy wczoraj pan Willer pytał mnie o możliwość wyciekuniebezpiecznych wirusów.Michels pracował w dziele badań tajnych IChZ
[ Pobierz całość w formacie PDF ]