[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Proszę.Przeszedłpan ciężką próbę.Arthur nie należał do ludzi skłonnych do upijania się w miej-scach publicznych ani nawet przez chwilę nie marzył o alkoholu.Ale gdy poczuł w dłoniach chłodną butelkę, owładnęła nimwdzięczność za troskliwą przezorność Brama.Pociągnął tęgo izrobiło mu się ciepło, kiedy schłodzony dżin przeleciał przezprzełyk.- Zastępca komisarza Henry dostał reprymendę za swoje po-śpieszne działania - ciągnął inspektor, kiedy Arthur skończył.-To powinno opóznić przejęcie przez niego wydziału kryminalne-go przynajmniej o rok.Sam komisarz prosił, żebym przekazałpanu wyrazy najgłębszej solidarności i uroczystą obietnicę, żeżaden ślad po tym.incydencie nie pozostanie w kartotece Yar-du.Musieliśmy naprodukować trochę papierów dla Newgate, aleprzypilnuję, żeby wszystko zostało spalone do końca tygodnia.- Inspektor Miller był bardzo pomocny w sprawie twojegozwolnienia - powiedział Bram.- Skontaktował się ze mną dziśrano.- Dziękuję wam obu - odparł Arthur i pociągnął następny łykdżinu.- Dokąd mam cię zawiezć? - zapytał Bram.- Proponuję twójdom i gorącą kąpiel albo mój i gorący grog.Podejrzewam jednak,że będziesz chciał zaraz wrócić do swojej sprawy.Wywęszyćmordercę Emily Davison.Arthur się uśmiechnął.Bram był takim kochanym przyjacie-lem i znał go jak siebie.Ale akurat teraz nie mógł się bardziejmylić.275- Dziękuję, ale nie - oznajmił.- Zwiętej pamięci panna Davi-son i jej przyjaciółki mogą gnić w grobach.To nie mój interes.Uważam, że ten dżin był najlepszym pomysłem, na jaki wpadli-śmy od miesięcy, i będę go potrzebował więcej, zanim się położę.Chodz! Do najbliższego pubu! Upijemy się jak bele i kiedy za-czniemy widzieć podwójnie, pójdziemy do domu, zataczając się.Inspektor i Bram zrobili dziwną minę.- Arthurze, to całkiem niepodobne do ciebie - zauważył przy-jaciel.- Pamiętam twoją niedawną mowę do mnie na temat spra-wiedliwości i czegoś tam.Szczegóły uleciały mi z głowy.Alebyła strasznie poważna.Arthur zaśmiał się gorzko i zanurkował w butelkę.- Wiesz, mówi się, że dżin jest przekleństwem ubogich - po-wiedział.- Ale myślę, że może być odwrotnie - ubodzy są prze-kleństwem dżinu! - Zaśmiał się do siebie i jednym haustem do-kończył butelkę, po czym rzucił ją na ziemię.- W takim razie zostawię panów - powiedział Miller taktow-nie.- Do widzenia.Arthur skłonił się po królewsku, a Bram uścisnął mocno dłońinspektora.Kiedy policjant odszedł, zwrócił się do swego pijane-go przyjaciela:- Arthurze, to jest już wystarczająco żenujące.- Naprawdę? Jesteś zażenowany? - zapytał Arthur i ruszył wkierunku św.Pawła.- Niemal wyleciałem w powietrze, byłem wSodomie Whitechapel i Gomorze portu, celowano mi w głowę zrewolweru, aresztowano mnie i wysłano na zatracenie w bagnowięzienia Newgate.I co mam z tego wszystkiego? Trzy zabitedziewczyny.Patrzyłem w zmasakrowaną twarz Emily Davison iwiesz, co w niej było? Nic.Ni cholery.Nie ma nic na dnie króli-czej nory rozumiesz? Nie zabito jej z jakiegoś powodu, Bram.%7ładnej z nich.Nie zamordowano jej z miłości ani dla pieniędzy,276zamordowano ją dla samego morderstwa.Co mam z tym zrobić?Jak to badać? I czego szukać? Od jednej zabitej dziewczyny dodrugiej - mogę śledzić grzechy Londynu, ale po co? - Oczy Ar-thura spuchły.Usiadł na ziemi i zwiesił głowę między kolanami.- Spójrz no tam - powiedział, wskazując niebo na południu.- Je-steśmy o pięćdziesiąt kroków od katedry św.Pawła.A gdybyśmychcieli, to w kwadrans moglibyśmy sobie napompować żyły le-karskimi opiatami.Kiedyś była tu cywilizacja.Tysiąc lat postępu,budowania na gliniastej ziemi aż po tę wieżę.Były zasady.Byłporządek.Była Wielka Brytania.Naprawdę sądziłem, że poma-gam.Wyobrażasz sobie? Tymi głupimi opowiadaniami.%7łe żyje-my w czasach transcendentnego rozumu.%7łe olśniewające światłologiki nadchodzi, żeby zaświecić nad bladym miastem i przenieśćnas w białą przyszłość nauki.- Splunął energicznie na ziemię.-Gówno.Miałeś rację od początku, zawsze masz rację.To byławielka pomyłka.A teraz z tym skończyłem.Ze wszystkim.%7ład-nego bawienia się w detektywa, obiecuję
[ Pobierz całość w formacie PDF ]