[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wiatr isÅ‚oÅ„ce, i deszcz.Smak soli na wargach.Smutne wspomnienia z ubogiego dzieciÅ„stwa,kolana ubrudzone wilgotnÄ… ziemiÄ…, dÅ‚ugie godziny oczekiwania na brzegu morza.Duchy ograniczonej intelektualnie mÅ‚odoÅ›ci, zdominowanej przez dyscyplinÄ™, zkilkoma szczęśliwymi wspomnieniami przyjazni w zgromadzeniu i krótkie okresyspeÅ‚nienia ambicji.Samotność na lotnisku, z książkÄ…, w pokoju hotelowym.Strach inienawiść w oczach wielu mężczyzn  bankiera Lupary, Nelsona Corony, PríamoFerro.Trupy prawdziwe i wyobrażone, minione i przyszÅ‚e, na jego sumieniu. Nie ma w nich nic szczególnego  powiedziaÅ‚ obojÄ™tnie. Też sÄ… tam statki,które wyruszajÄ… w morze i nie wracajÄ….I pewien czÅ‚owiek.Rycerz, templariusz wkolczudze, wsparty na mieczu poÅ›ród pustyni.SpojrzaÅ‚a na niego dziwnie, jakby widziaÅ‚a go pierwszy raz.I nic nie powiedziaÅ‚a. Ale duchy  dodaÅ‚ Quart po chwili ciszy  nie zostawiajÄ… kartek w pokojachhotelowych.Macarena Bruner dotknęła kartki, nadal leżącej na stole zapisanÄ… stronÄ… do góry.Tutaj modlÄ™ siÄ™ za Ciebie każdego dnia.Jej usta poruszaÅ‚y siÄ™ bezgÅ‚oÅ›nie, kiedyczytaÅ‚a sÅ‚owa, które nigdy nie dotarÅ‚y do kapitana Xaloca. Nie rozumiem  powiedziaÅ‚a. ByÅ‚a w moim domu, w skrzyni, razem z innymirzeczami Carloty.KtoÅ› musiaÅ‚ jÄ… stamtÄ…d zabrać. Kto? Nie mam bladego pojÄ™cia. Kto wie o istnieniu tych listów?PrzyglÄ…daÅ‚a mu siÄ™, jakby nie dosÅ‚yszaÅ‚a jego słów i czekaÅ‚a, żeby powtórzyÅ‚pytanie.Widać byÅ‚o, że szybko siÄ™ zastanawia. Nie  zakoÅ„czyÅ‚a. To zbyt absurdalne.Quart poruszyÅ‚ dÅ‚oniÄ… i zauważyÅ‚, że Macarena Bruner cofnęła siÄ™, prawieniedostrzegaÅ‚nie, na krzeÅ›le, jakby obawiaÅ‚a siÄ™ skutków jego ruchu.PodniósÅ‚pocztówkÄ™ i odwróciÅ‚ jÄ… tak, by pokazać zdjÄ™cie koÅ›cioÅ‚a. Nie ma w tym nic absurdalnego  sprzeciwiÅ‚ siÄ™. To miejsce, gdzie zostaÅ‚apochowana Carlota Bruner, blisko pereÅ‚ kapitana Xaloca.To budynek, który pani mąż chce zburzyć, a którego pani broni.Miejsce, które jest celem mojej podróży do Sewillii gdzie, przez przypadek albo i nie, zginęły dwie osoby. PodniósÅ‚ wzrok na kobietÄ™.KoÅ›ciół, który wedÅ‚ug pewnego tajemniczego pirata komputerowego, zwanegoNieszpory, zabija, aby siÄ™ bronić.PróbowaÅ‚a przywoÅ‚ać na twarz uÅ›miech, ale bezskutecznie.Zamiast niego pojawiÅ‚siÄ™ grymas troski i zdziwienia. ProszÄ™ tak nie mówić, zaczynam siÄ™ bać.W sÅ‚owach tych wiÄ™cej byÅ‚o zÅ‚oÅ›ci niż obawy.Quart spojrzaÅ‚ na plastikowÄ…zapalniczkÄ™, obracajÄ…cÄ… siÄ™ w palcach, i zrozumiaÅ‚, że Macarena Bruner wÅ‚aÅ›nieskÅ‚amaÅ‚a.Nie należaÅ‚a do kobiet, które bojÄ… siÄ™ byle czego.Od czasu, kiedy Nieszpory odezwaÅ‚ siÄ™ tydzieÅ„ temu, ojciec Ignacio Arregui i jegoekipa jezuitów, ekspertów informatyków, czuwali na zmianÄ™ po dwanaÅ›cie godzinprzy centralnym systemie Watykanu.ByÅ‚a już za dziesięć pierwsza w nocy i ArreguiposzedÅ‚ po kubek kawy do automatu w korytarzu.Maszyna poÅ‚knęła stulirowemonety, a w zamian wyrzuciÅ‚a jedynie pusty kubek i nieco cukru; jezuita wezwaÅ‚wszystkich diabłów, patrzÄ…c przez okno na mroczny cieÅ„ paÅ‚acu belwederskiego podrugiej stronie ulicy oÅ›wietlonej latarniami, pod którymi wÅ‚aÅ›nie przechodziÅ‚aszwajcarska nocna straż.Arregui w poszukiwaniu monet przetrzÄ…snÄ…Å‚ kieszenie, żebyspróbować jeszcze raz.Teraz kawa wypadÅ‚a bez cukru, musiaÅ‚ wiÄ™c poszukaćpoprzedniego kubka  na szczęście nie przewróciÅ‚ siÄ™ w koszu na Å›mieci  żebyposÅ‚odzić napój.NastÄ™pnie wróciÅ‚ do sali komputerowej, parzÄ…c sobie kciuk i palecwskazujÄ…cy przez plastikowe Å›cianki. Znów go mamy, ojcze.Cooey, Irlandczyk, zdjÄ…Å‚ okulary i przecieraÅ‚ szkÅ‚a papierowÄ… chusteczkÄ…;podniecony, przyglÄ…daÅ‚ siÄ™ ekranowi swojego komputera.Drugi mÅ‚ody jezuita, WÅ‚ocho nazwisku Garofi, rozpaczliwie stukaÅ‚ w klawiaturÄ™ drugiego komputera, starajÄ…c siÄ™zÅ‚apać intruza. Czy to Nieszpory?  zapytaÅ‚ Arregui.PatrzyÅ‚ na ekran ponad ramieniem Cooeya,zafascynowany mruganiem czerwonych i niebieskich ikonek i zawrotnÄ… prÄ™dkoÅ›ciÄ…, zjakÄ… przesuwaÅ‚y siÄ™ katalogi, przez które przebiegaÅ‚ pirat.Komputer ten dokÅ‚adnieodzwierciedlaÅ‚ ruchy hackera, nad którego identyfikacjÄ… i umiejscowieniem pracowaÅ‚Garofi. MyÅ›lÄ™, że tak  odpowiedziaÅ‚ Irlandczyk, zakÅ‚adajÄ…c na nos okulary zwyczyszczonymi szkÅ‚ami. A przynajmniej ktoÅ›, kto zna drogÄ™ i posuwa siÄ™ bardzoszybko. Czy dotarÅ‚ do ZS-ów? Do niektórych tak.Ale jest sprytny  nie wpada w nie. Ojciec Arregui wypiÅ‚ Å‚yk kawy, który sparzyÅ‚ mu jÄ™zyk: Szlag by to.ZS-y  zasadzki saduceuszy, w żargonie ekipy  byÅ‚y obszarami informatycznymi,które zostaÅ‚y rozstawione niczym sieci u ujÅ›cia rzeki w taki sposób, aby piraci, którzysiÄ™ tam dostanÄ…, stracili orientacjÄ™ lub pozostawili dane umożliwiajÄ…ce ichidentyfikacjÄ™ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •