[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie, ta historia zdarzyła się na długo przedtem.- Mnie nie było jeszcze wtedy na świecie - powiedziała Clare.- Legenda mówi, że czasem w nocy bratBartłomiej wraca i szuka ukochanej.Gdy tylko ktoś go zobaczy na terenie klasztoru, zawsze potemdzieje się jakieś nieszczęście.Gareth wstał.- Mogę wam przysiąc, że pustelniczka nie została zabita przez ducha.To człowiek z krwi i kościzostawił te znaki na jej szyi.Podszedł do drzwi i przyglądał się podeptanej trawie.- Do diabła, szkoda, że nie pomyślałem, by przegonić wścibskich.Teraz już się nie ustali, czy przedcelą są jakieś ślady obcych butów.- Panie - powiedziała Clare spokojnie i rozważnie.- Jest tutaj coś dziwnego.- Morderstwo zawsze jest dziwne.- Mam na myśli dziwny zapach. Gareth odwrócił się na pięcie i wbił w nią ostry wzrok.- Mam wielkie uznanie dla twojej umiejętności definiowania zapachu, pani.Jaki zapach czujesz?- Miętę.- Miętę? - Gareth podszedł bliżej do zwłok.Wciągnął głęboko powietrze, próbując rozpoznać woń.-Tak.Bardzo słaby.Zakłopotana Margaret zmarszczyła brwi.- A co jest takiego dziwnego w zapachu mięty? Może pustelniczka używała jej ostatnio, gdyprzygotowywała sobie jedzenie.Clare pociągnęła nosem.- Nie, to jej nocna koszula tak pachnie.Gareth przyklęknął na jednym kolanie obok zwłok.- Masz rację.Mięta jest na brzegu jej koszuli.- Spojrzał na zielone plamy na podeszwach pantoflipustelniczki, zrobionych z miękkiej skóry.- I na jej pantoflach.Clare podparła się pod boki.- W ogrodach klasztoru znajduje się duży zagon z miętą.Czy myślicie, że Beatrice wyszła z celi dziś wnocy?- Nigdy nie opuszczała celi - powiedziała szybko Margaret.- Nigdy, kiedy znałam ją przez wszystkielata.Nie zapominajcie, że była pustelniczką.Chciał żyć w zamknięciu.Właściwie kiedyś powiedziałami, że bardzo nie podobało się jej wcześniejsze życie poza celą.- Tak, ale jeśli rzeczywiście myślała, że zobaczyła brata Bartłomieja - zaczęła Clare - może, była na tyleciekawa, że opuściła celę i podążyła za nim.- Ty nie wierzysz w tę starą legendę - powiedziała Margaret.- Ja nie, ale Beatrice wierzyła.- Moja żona ma rację.- Gareth spojrzał na Clare.- Być może Beatrice rzeczywiście zobaczyła kogoś wnocy, kogoś, kogo wzięła za ducha.I może poszła za nim, żeby zobaczyć, co robi.Margaret kręciła głową.- To nie ma sensu.Gdyby zobaczyła kogoś, kogo uznała za ducha, z pewnością by się przestraszyła.Zostałaby tutaj, za zamkniętymi drzwiami.- Kto wie? - rzuciła Clare.- Beatrice była bardzo ciekawską osobą.Wiedziała też, że nikt nie chceuwierzyć, że naprawdę widziała ducha brata Bartłomieja.Może szukała dowodów na potwierdzenieprawdy swojej opowieści i została za to zamordowana. - Ale przecież nie ma nikogo na tej wyspie, kto miałby jakikolwiek powód, żeby zabić Beatrice -powiedziała Margaret.Gareth wpatrywał się w zmartwioną twarz Clare.- Pójdzmy zobaczyć ten zagon mięty.- Rośnie obok biblioteki.- Clare odwróciła się i skierowała się do wyjścia.Margaret ruszyła za nią.Gareth ostatni raz spojrzał na zamordowaną pustelniczkę i poszedł za Clare i przeoryszą do dużegokwadratowego zagonu ciemnozielonej mięty, który znajdował się obok kamiennej ściany.Od razuwidać było ślady podeptanej zieleni.Czuło się silny zapach zgniecionej mięty.- Ktoś tu niedawno stał - powiedział Gareth.Obszedł wkoło zagon; oglądał go dokładnie zewszystkich stron.Następnie spojrzał do góry na okno w ścianie.- Czy po drugiej stronie ściany jestbiblioteka?- Tak - odpowiedziała cicho Margaret.- Chciałbym zajrzeć do środka, jeśli nie masz nic przeciwko temu, pani.- Oczywiście, że nie, ale nie wiem, na co to się może przydać.U pasa Margaret brzęczały i stukały ciężkie klucze.Wybrała jeden z nich.- Kolejne drzwi zamknięte na klucz - zamruczała Clare, gdy przeorysza podeszła do drzwi biblioteki iwłożyła klucz do zamka.- Tak - powiedział Gareth.- Ktoś mógłby rzeczywiście pomyśleć, ze morderca był naprawdę duchem.Clare zmarszczyła brwi.- Ty w to nie wierzysz?- Nie - powiedział Gareth.- Wygląda jednak na to, że ktoś bardzo życzyłby sobie, żebyśmy w touwierzyli.Margaret głośno westchnęła, ulżyło jej jednak, gdy otworzyła drzwi biblioteki i szybko się rozejrzała.- Tutaj wszystko jest w porządku.Przez chwilę obawiałam się, że ktoś nas obrabował.- I że pustelniczka została zabita, ponieważ widziała złodziei? - Gareth pokiwał głową.- Rozsądneprzypuszczenie.Wszedł do biblioteki.Clare szła zaraz za nim.Wspólnie przyglądali się dokładnie półkom pełnymciężkich tomów.Liczne bogato oprawione księgi były przymocowane łańcuchem do ściany.Miało tozabezpieczać je przed kradzieżą.Gareth był pod dużym wrażeniem. - Macie tu dużo wspaniałych ksiąg, matko przełożona.- Tak.I mogę z przyjemnością stwierdzić, że w czasie kiedy jestem przeoryszą, nigdy nie miała miejscażadna kradzież w naszej bibliotece - powiedziała dumnie Margaret.- Panie! - krzyknęła Clare zza ostatniego rzędu półek.- Na jednym ze stołów leży otwarty tom.- Niemożliwe.- Przeorysza, wyraznie zdenerwowana, pospieszyła między półkami.- Wszystkie księgipo użyciu są odkładane na miejsce.Wydałam w tym celu surowe polecenie.Gareth przeszedł między półkami do miejsca, gdzie Clare stała nad otwartą księgą.Rzucił okiem napięknie zdobioną stronę i wybornie kaligrafowane wyrazy.Pierwszą literę na stronie otaczałwyszukany wzór namalowany błyszczącym złotem, lśniącą czerwienią i bogatym błękitem.- To rozprawa o ziołach - wyjaśniła Clare [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •