[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chcą, żebyśmy natych-miast tam przyjechali.- Ale co się stało?- Chodz, porozmawiamy o tym po drodze.- Clay, powiedz mi!- Catherine, nie wpadaj w panikę.- Ujął ją za rękę ipospiesznie poprowadził do wyjścia.- W twoim stanie to niejest wskazane.Włóż płaszcz, a ja wyprowadzę samochód zgarażu.Położył dłoń na jej ręce i zacisnął mocno palce.- Cat, twój ojciec wyszedł z obozu pracy.Upił się i wtym stanie dotarł do domu.- Och, nie - jęknęła, przykładając do ust koniuszkipalców.Clay poczuł strach, ale nie o jej matkę, lecz o nią.- Chodz, Cat, pospieszmy się - powiedział łagodnie.Po raz pierwszy Catherine była wdzięczna, że Clay tak sięspieszy.Prowadził corvette z ponurą determinacją kierowcyFormuły 1, ścinając zakręty i zmieniając pasy ruchu niczymrobot, na mgnienie oka spuszczając wzrok z jezdni, by upew-nić się, że Catherine dobrze się czuje.Siedziała skulona idrżąca, od czasu do czasu wyciągając rękę, by na zakrętachprzytrzymać się deski rozdzielczej, wpatrzona martwymwzrokiem przed siebie.Kiedy dotarli do szpitala,błyskawicznie wysiadła z samochodu, aż Clay musiał biec, bydotrzymać jej kroku.W izbie przyjęć Catherine podeszła dokorpulentnej kobiety, która natychmiast uniosła się z krzesła ipodbiegła do niej z wyciągniętymi ramionami.- Cathy, tak mi przykro.- Jak ona się czuje, pani Sullivan? Oczy kobiety344 poszukały oczu Claya.Ten skinął głową.- Jeszcze nie wiem.Lekarze nadal są przy niej.Och,dziewczyno, co ten człowiek z nią zrobił.- i pani Sullivanwybuchnęła płaczem.Clay objął Catherine i podprowadził jądo krzesła.- Zdołała.do mnie zatelefonować - powiedziała łka-jąc w chusteczkę pani Sullivan.- Nie wiem, jak jej się toudało.Clay poczuł się bezradny.Mógł jedynie usiąść obokCatherine i trzymać ją za rękę.W końcu pojawiła się pielę-gniarka z informacją, że lekarz zaraz się z nimi spotka.Claypowstrzymał Catherine, pociągając ją za rękę.- Może zostaniesz tu, a ja z nim porozmawiam?- Nie! - upierała się, wyrywając mu się.- Ona jestmoją matką.- Wobec tego nie sama.Podszedł do nich lekarz,przywitał się i spojrzał na figurę Catherine.- Pani Forrester, życiu pani matki nie zagraża niebez-pieczeństwo, rozumie pani?- Tak.- Catherine wpatrywała się w drzwi, za którymileżała jej matka.- Pani ojciec pobił ją bestialsko i poranił jej twarz.Do-stała środki uspokajające, tak więc nie ma sensu, by pani terazdo niej szła.Może jutro.- Ona się uparła - powiedział Clay.Lekarz wziąłgłęboki oddech i westchnął.- No dobrze, zanim jednak wejdziecie, muszę wasostrzec, że pacjentka nie wygląda dobrze.W pani stanie takiszok na pewno nie jest wskazany.Proszę się nie przestraszyć- sprzęt wygląda na bardziej skomplikowany, niż jest.Panimatka ma złamaną przegrodę nosową i dwa żebra.Utrudniato oddychanie, dlatego też dokonano tracheotomii i w jej krta-ni tkwi rurka.Respirator sprawia przerażające wrażenie, po-345 maga jej jednak oddychać.Wkrótce sama będzie mogła torobić.W nosie ma tubę gastryczną, profilaksis, do opróżnia-nia żołądka i by zapobiec wymiotom.Oczywiście odżywiamyją dożylnie plazmą.Naprawdę chce pani wejść? - Chciał, bydziewczyna zaoszczędziła sobie widoku zmaltretowanej mat-ki.Ona jednak przytaknęła, tak więc lekarzowi nie pozostałonic innego, jak wykonać swe zadanie do końca.Zawsze wtakich sytuacjach zadawał sobie pytanie, czemu wybrał tenzawód.Kobieta leżąca na łóżku nie była podobna do Ady.Miała spłaszczony nos, czoło znaczyły groteskowe,nabrzmiałe sińce koloru poziomkowego.Spuchnięte wargibyły zmienione nie do poznania i widniały na nich ślady krwi.Jej ciało oplatała sieć rurek podłączonych do kilku butliwiszących nad łóżkiem.U wezgłowia stał respirator, któregomechanizm, przypominający miechy, wydawał jedynysłyszalny dzwięk w tym pomieszczeniu.Ramię chorej otaczałciśnieniomierz podłączony do komputera, który przez całyczas podawał cyfrowy zapis oznak życia.W przeciwieństwiedo opuchniętej twarzy reszta ciała Ady robiła wrażenieskurczonego i pozbawionego energii.Jej sine ręce leżałybezwładnie po bokach; mały palec lewej ręki umieszczonyzostał w łubkach.Na ten żałosny widok Clay raz za razem przełknąłślinę.Chwycił Catherine za rękę i poczuł, jak drży.W żadeninny sposób nie pokazała po sobie, co czuje.Ogarnęła googromna litość dla niej, gdyż wiedział, jak potrafi panowaćnad emocjami.Pomyślał o swoich własnych uczuciach,gdyby chodziło o Angelę, i przycisnął mocniej łokieć żony dosiebie.Po chwili lekarz w milczeniu wyprowadził ich nakorytarz.W drodze do samochodu Catherine szła jak automat.Clay otworzył przed nią drzwi, musiał ją łagodnie po-pchnąć, by się schyliła, wsiadła i wciągnęła nogi do środka.346 %7łałował, że lekarz nie przepisał jej jakiegoś środkauspokajającego, ale pewnie zrobił to rozmyślnie, ze względuna jej zaawansowaną ciążę.Zapalając silnik Clay poczułzdwojony strach o Catherine i o dziecko.Siedziała nierucho-mo jak kłoda, kiedy zapinał jej guziki płaszcza i stawiał koł-nierz.- Musisz się trzymać, Cat - powiedział z troską.Suchymi oczami patrzyła przed siebie nieruchomymwzrokiem.Clay nie potrafił zmusić się do wypowiedzeniajakichś pustych frazesów.Banalne zwroty:  Nie martw sięalbo  Nic jej nie będzie wyrażały mniej, niż chciałpowiedzieć tej udręczonej kobiecie obok siebie.Odnalazł wciemności jej rękę i splótł swoje palce z jej palcami, mającnadzieję, że ten drobny gest pomoże jej znieść ból.Jednakżew czasie całej drogi do domu jej pozbawione życia palcespoczywały nieruchomo w jego dłoni.Przeżywał mękę bezsilności, kiedy tak jechał przeznoc i głaskał kciukiem grzbiet jej dłoni, wyrażając w tensposób swoje współczucie, na co ona nie reagowała.Ich ręceleżały na jej szczupłych kolanach, a dłoń Claya opierała sięlekko o jej mocno zaokrąglony brzuch.Pomyślał o bólu, jakidzieci muszą znosić z powodu swoich rodziców, i miałnadzieję, że jego dziecko nigdy nie będzie musiało takcierpieć, jak teraz cierpiała Catherine.W domu pomógł jej rozebrać się, a potem patrzył, jakapatycznie wchodzi po schodach.- Catherine, co mogę dla ciebie zrobić? Przygotowaćci coś do picia?Zatrzymała się, jakby nie wiedziała, gdzie jest.Podszedł do niej z rękami w kieszeniach, pragnąc, bypowiedziała:  Zrób mi kakao, pomasuj mi plecy, nastaw jakąśmuzykę, przytul mnie. Zamiast tego odizolowała go,odcięła od swej pilnie strzeżonej samotności.347 - Nie, niczego nie potrzebuję.Jestem bardzozmęczona, Clay.Chcę tylko spać.- Poszła na górę, zesztywno wyprostowanymi plecami, weszła od razu dosypialni i zamknęła drzwi, wzgardzając pociechą, jakiejchciał jej udzielić.Clay stał na środku pokoju i przez długi czas patrzyłprzed siebie niewidzącym wzrokiem.Potem zamknął oczy.Jabłko Adama podskakiwało w górę i dół na jego szyi.Przypomniał sobie Adę, a następnie twarz Catherine, kiedypatrzyła na nieruchome ciało matki [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •