[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Dajęci zgodę na rozwód i rezygnuję z jakichkolwiek praw domajątku, który w czasie trwania naszego małżeństwa nabyłemna twoje imię.Byłem tak zdziwiony, że aż wbiłem sobie paznokcie w ciało.Czy aby nie śnię? Wszystkiego mogłem się spodziewać, ale nietakiej reakcji zdradzonego męża. Nawet tego naszego nowego samochodu nie chcę.Stach sprzeda swoją syrenę i będziecie jezdzić fordem--mustangiem. Włodek! zawołała Baśka. Nie mogę przyjąć takiejofiary! Nie chcę.Niczego nie chcę.Wezmę stąd tylko ręczniki szczoteczkę do zębów.Gdzieś już chyba słyszałem tę historyjkę o ręczniku iszczoteczce do zębów? Przecież mówił to przed kilkunastu latyinny kabotyn opuszczając Polskę w bagażniku samochoduambasady amerykańskiej.Włodek musiał dobrze zapamiętaćsłowa pana prezesa. Kochany, nie wiem, jak ci dziękować.Pamiętaj Baśka mówiła to z wielkim przejęciem zawsze zrobiędla ciebie wszystko, co tylko będziesz chciał.Przysięgam.Ja też dodałem.Ostatecznie nie mogłem być jedynymsceptykiem w gronie tak szlachetnych ludzi.A poza tymkochałem Baśkę i cieszyłem się, że znikają wszel- kieprzeszkody na drodze do naszego szczęścia. Drodzy przyjaciele Włodek mówił to tonem bar-dzo wzruszonym. Kochajcie się i bądzcie szczęśliwi.Wiem, że mimo wszystko pozostaniecie moimi najbliższy-mi, na których zawsze mogę liczyć.Baśka przygotowała jakąś kolację.Dramatyczna atmo-sfera pierwszych chwil naszego spotkania rozwiała się bezślądu.Trochę popiliśmy.Nastrój robił się coraz przyjemniejszy.Włodek wzniósł nawet toast na cześć młodej pary i kazał namsię pocałować.Słowem, dziwna uczta narzeczeństwa zudziałem męża narzeczonej.Pod koniec kolacji już dobrze szumiało nam w głowie.Baśkaurżnęła się na sentymentalnie.Zmiała się i płakała naprzemian.Tuliła się do mnie i całowała Włodka, nazywając goswoim najlepszym przyjacielem.Ja również byłem wdoskonałym nastroju, gotów każdemu nieba przychylić.Natomiast Włodek w miarę wychylania kieliszków stawał sięcoraz bardziej zamyślony. No, nie martw się, Włodek prosiła go Baśka.Chcesz, uderz mnie jeszcze raz, tylko się nie martw.Wszystko dla ciebie zrobię.Pamiętaj. Właśnie zastanawiam się, od czego będę musiał za-czynać za granicą? Chyba od noszenia walizek na dworcu.Na każdy interes nie wystarcza dobra głowa, ale trzebamieć ponadto trochę grosza jako kapitał obrotowy.Aległupstwo.Jakoś dam sobie radę.Wasze zdrowie! A nie możemy ci pomóc? Baśka była coraz bar- dzejzalana. Wiesz przecież, że dla ciebie wszystko. To nie takie proste. A może jednak? Moglibyście mi pomóc, ale do tego trzeba odwagi izdecydowania. Niczego się nie boję.Chcesz, to kogoś pchnę nożem Barbara złapała mały nożyk do obierania owoców igroznie nim wywijała w powietrzu. Powiedz tylko,kogo?Kobieta bardzo śmiesznie wygląda, jak się zaleje.Znaczniegorzej od męzczyzny. Tu nie chodzi o pchnięcie kogoś nożem.Chodzi osprawę poważniejszą. Powiedziałam już, że zrobimy dla ciebie wszystko.I zrobimy Baśka z pijackim uporem powtarzała ciąglete same słowa. Co mamy zrobić? Widzisz, gdybyście chcieli, moglibyśmy zrobić jedenskok.Sprawa zupełnie pewna.Udałoby się zagarnąć naj-marniej ze trzy miliony złotych.A może nawet cztery czypięć? Bo ja wiem? W każdym razie gruba forsa. Gdzie? moja dziewczyna nawet nie zdziwiła się tąniezwykłą propozycją swojego byłego męża. Naprawdę pomoglibyście? Nigdy nie mówię niczego dwa razy.Przecież mogłeśmnie poznać, Włodek, w ciągu tych kilku lat naszego mał-żeństwa.Kiedy powiedziałam, że kocham Stacha i odcho-dzę do niego, to też nie żartowałam i nie powtarzałamtego niepotrzebnie. Więc dobrze.Powiem wam.Patrzyłem na nich obojga jak na sympatycznych wariatów.Ostatecznie wypili więcej ode mnie.Niech sobie plotągłupstwa. Pod Warszawą jest duża fabryka metalurgiczna.Niedaleko Mińska Mazowieckiego.Jedzie się do niejgłówną szosą na Mińsk, Siedlce, Brześć Litewski.Ale parękilometrów przed Mińskiem skręca się na prawo w bocznądrogę.Ten zakręt jest w lesie.Boczna droga pusta.Nikttam nie jezdzi z wyjątkiem wozów fabrycznych.Znam teokolice doskonale, bo jednym z dyrektorów tej fabrykijest stary znajomy, jeszcze kolega szkolny mojego nieży-jącego ojca.Nie raz i nie dwa jezdziłem do tej fabryki.Sam lub z tym dyrektorem.Chciałem nawet jakiś ekspor-towy interes rozkręcić.Ale czy to u nas można? Wszystkomusi przechodzić przez te nieudolne, zbiurokratyzowanecentrale handlowe.Toteż z interesu, na którym fabryka ipaństwo zarobiłyby miliony dolarów, a ja grube tysiące,wyszły nici.Jednakże przy okazji poznałem wówczas całąfabrykę i zwyczaje tam panujące. Pojedziemy do fabryki i włamiemy się do kasy Baśka była zachwycona słowami Jerzmanowskiego.Załadujemy pieniążki na nasz samochód i w nogi.Ale janie będę prowadziła forda. Na pewno nie.Szybko skończylibyśmy swoją karieręw najbliższym rowie. Pamiętasz, kochany Baśka zwróciła się do mnie jak mi motor zgasł na środku Marszałkowskiej, bo patrzy-łam tylko na ciebie, a nie na jezdnię? Kocham cię.Mówięto przy Włodku.Niech wie.Bardzo cię kocham.Ale się zalała! A tymczasem Jerzmanowski ciągnął dalej. Do fabryki nie pojedziemy i do kasy się nie wła-miemy.Przede wszystkim dlatego, że od razu zatrzymanoby nas na wartowni.A poza tym w kasie nie trzymająpieniędzy.Przynajmniej takich pieniędzy, po które opłacasię sięgnąć i w ogóle ryzykować.Uważniej spojrzałem na Włodka.Miał jak zwykle wyglądczujnego, napiętego człowieka interesów.Niedawna pozaszlachetnego młodzieńca zniknęła bez śladu.Zalany czytrzezwy? Bezskutecznie usiłowałem dać samemu sobieodpowiedz na to pytanie.Mówił tonem normalnym. Fabryka posiada w Warszawie małą delegaturęmieszczącą się w gmachu jednego w ministerstw.Paruurzędników z tej delegatury reprezentuje zakłady w War-szawie.To bardzo dobry pomysł.Dzięki temu nikt z wy-twórni nie jest odrywany dla załatwiania w stolicy byległupstwa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]