[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Pozwalać hrabiemu na taką swobodę!- Proszę? - Odwróciła się gwałtownie w jego stronę.- Pozwalać na swobodę, lordzie?Obruszyła się.- Byłem zdziwiony, że twój ojciec uznał za stosowne zaprosić go na twój baldebiutancki - powiedział.- Było mi przykro, że twoja ciotka zgodziła się, by z tobą zatańczyłi towarzyszył ci przy kolacji.- To nie jej wina - odparła.- Kiedy poprosił mnie do tańca, ciocia była zajęta.Niewiedziałam, że należało mu odmówić.Poza tym był gościem zaproszonym przez papę.- Zamierzałem prosić cię do ostatniego tańca przed kolacją.- Skąd mogłam wiedzieć? - spytała.- Nie wspominałeś o tym.Nie było cię na sali,kiedy taniec miał się zacząć.Liczyłam na to, ale cię nie było.Nie wypadało odmawiaćlordowi Thornhillowi ani komukolwiek innemu, kto poprosiłby mnie w tak szczególnejchwili.- Teraz już wiesz, że nie zasługuje na szacunek.W przyszłości postaraj się go unikać.Moim zdaniem nie powinien być zapraszany przez ludzi z towarzystwa.Ja go nie lubię,zwłaszcza kiedy pojawia się u boku mojej narzeczonej.Zazdrość.Irytacja Jennifer minęła jak ręką odjął.Jest zazdrosny.Władczy.Nie chce,żeby była narażona na złe wpływy,, darzona atencją pięknego mężczyzny.Przyglądała mu sięuważnie i pragnęła, by ujął jej dłoń, dał jakąś oznakę swojego uczucia.Zrobił i jedno, i drugie.- Jesteś tak niewinna - powiedział z uśmiechem.Zabolało ją to.Miała dwadzieścia lat i nie chciała, by traktowano ją jak dziecko, ajednak cieszyła się, że jest obiektem jego zabiegów.Zostawili za sobą tłumny Rotten Row,byli teraz niemal sami.Rzadka chwila.Zastanawiała się, czy zeszłego wieczoru mógł znalezćokazję do pocałunku.Chciał zatańczyć z nią przed kolacją.Może skorzystałby z okazji wdrodze do jadalni, w pustym westybulu?- Co on takiego uczynił, co wygnało go za granicę? - zapytała.Nie była tak naiwna, bynie orientować się, że młodzi kawalerowie, a nawet mężczyzni żonaci, często wiązali się zpewnego rodzaju kobietami.Może nawet Lionel.nie, nie powinna tak o nim myśleć.I nie będzie.Jest przyzwoity.Nie mogła jednak uwierzyć, że miało to dotyczyćhrabiego Thornhilla.Chodziło widać o coś gorszego, jeżeli może być jeszcze coś gorszego.Spojrzał na nią i zmarszczył brwi.- Nie przystoi ci tego wiedzieć - powiedział.- Wystarczy, że popełnił jeden znajohydniej szych grzechów, do jakich człowiek jest zdolny.Powinien był zostać nakontynencie, zamiast plugawić angielską ziemię swoim powrotem.Banicja? Więc to dlatego hrabia Thornhill spędził prawie dwa lata za granicą? Coznaczy: jeden z najohydniej szych grzechów? Lord Kersey użył słowa grzech, nie, zbrodnia.Co on takiego zrobił? Nie przystoi jej tego wiedzieć.Dręczyła ją ciekawość.Gdy wrócili na Berkeley Square, wicehrabia pomógł jej wysiąść z dwukółki.Przezchwilę trzymał ją w objęciach.Kiedy spojrzała w jego twarz, pomyślała, że ma zamiar jąpocałować.Wobec tych, którzy mogą ich widzieć z okien sąsiednich domów, w obecnościlokaja, który właśnie otworzył drzwi.Puścił ją i tylko podniósł jej dłoń do warg.- Do jutra wieczór - powiedział. Zarezerwujesz dla mnie pierwszy taniec na baluChisleya?- Oczywiście.- A taniec przed kolacją? Odpowiedziała uśmiechem.- Tak.I taniec przed kolacją lordzie.Uśmiechała się jeszcze, wchodząc do domu.Lekko przemierzyła schody.Jutro wieczorem.Jutro wieczorem ją pocałuje.Obiecywało tojego spojrzenie i uśmiech.Poczuła falę powracającego szczęścia.Ledwie mogła doczekaćjutra.Czysty przypadek sprawił, że następnego dnia przed południem hrabia Thornhillzobaczył Jennifer wchodzącą do biblioteki z kuzynką i służącą.Sam był z dwoma znajomymi,ale przeprosił ich i podążył za damami.Okazja nie do pogardzenia.W środku kilka osób czytało gazety.Niektórzy unieśli głowy, by zobaczyć, ktoprzyszedł.Inni przeglądali półki z książkami.Panna Winwood także.Kuzynka szperała najakiejś półce w głębi.Służąca stała spokojnie przy drzwiach, czekając, aż jej podopiecznewybiorą sobie książki.Hrabia odczekał, aż Jennifer stanie za półką, która ją zasłoniła.- Lubi pani czytać tak jak ja - powiedział cicho, stając za nią.Spłoszona obróciła się ku niemu.Był rad, że stanął tak blisko.Nawet w półmrokuregałów i w kurzu książek wyglądała cudownie.Nadal jednak nie zaspokoił ciekawości co dokoloru jej ogromnych, pięknych oczu.- Dzień dobry, lordzie.Pożyczam książkę.Widząc jego uśmiech pojęła absurdalność własnych słów i odpowiedziałamimowolnym uśmiechem.Domyślał się, że nie chciała się uśmiechać, domyślał się też, żeostrzeżono ją przed nim.Wyglądała, jakby miała poczucie winy, a kiedy się odwróciła, byłaniemal przerażona.Zastanawiał się, co też jej o nim opowiedziano.W szczególności, copowiedział Kersey.- Rozumiem.- Wziął książkę, którą ściskała pod pachą, i uniósł brwi.- Pope? Lubipani jego wiersze?- Nie wiem - odpowiedziała.- Ale myślę, że się dowiem.- Lubi pani poezję? - spytał.- Zna pani Wordswortha albo Coleridge'a?- Obu - potwierdziła.- I obu kocham.Pan Pope różni się od nich.Tak słyszałam.Byćmoże jego też pokocham
[ Pobierz całość w formacie PDF ]