[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kto to był? Gdzie? Przypominał sobie, mozolnie niemalsiłą przebijając się przez warstwy niepamięci.Kiedy? Kto? Opuścił ręce i naglezauważywszy coś podniósł lewą do oczu.Na skórze pojawiły się niewielkie krążki,pokarbowane, jakby składające się każdy z kilkunastu pierścieni.Osłupiały wpatrywał się wpęczniejące krążki, rzucił okiem na prawą rękę, ale tam nic się nie zmieniało.Zaczął siębać, ale usłyszał szybkie kroki na korytarzu, lęk uciekł, a pojawiła się przemożna chęćukrycia świeżo odkrytej tajemnicy.Szybko wsadził rękę pod koc, zdążył jeszcze zdziwićsię, że udało mu się tak szybko poruszyć chorą ręką i do izby weszła Demai niosąc stosikubrania dla Gregoryna. Ale wolałabym, żebyś nie wstawał jeszcze powiedziała myśląc o czymś innym.Chłopiec poczuł wzrastające kłucie w lewej ręce, przez głowę przeleciała wzniecającpanikę myśl: A jeśli to będzie rosło i rosło i w końcu zamiast suchej ręki będę miał coś ztrąbkami, jak pień obrośnięty rurkami śmierdzielnicy!?.Demai położyła ubranie w nogachłóżka, a sama, nieobecna, podeszła znowu do okna.Gregoryn szybko odsunął na chwilę koci zerknął na rękę, krążki nie znikły, ale też i nie powiększyły się.Nie chcę, pomyślał, po comi ssawki? Zwykła dobra mocna ręka, tego chcę, a nie jakieś dziwactwo.Rzucił okiem naubranie.To nie to, pomyślał z żalem.Muszę obejrzeć tamto, nie wiem po co, ale muszę.Tylko ręka.A! A czy nie mogę kazać, żeby to znikło? Chyba.może.Co mi szkodzispróbować? Słyszysz? Masz stać się taka jak przedtem, to znaczy nie taka, tylko taka jakprawa ręka, takie same palce, równe mocne paznokcie, ma być silna, masz być zręczna,chwytna.%7łebym mógł wisieć na jednej ręce na gałęzi, żebym mógł łamać suchodaniec wrękach, żebym mógł trzymać Kata lewą ręką, kierować Lantarem jedną lewą ręką.Prawąmógłbym z Sandią.Strumień myśli nagle potknął się jakby struga obrazów natrafiła w korycie umysłu nazalegający w poprzek nurtu głaz.Z oczu chłopca trysnęły łzy.Demai rzuciła się od okna,przytuliła syna, wpadł w jej ramiona niczego więcej nie pragnąc jak tylko, by ta chwilatrwała długo, zawsze, wiecznie.Dłoń matki ułożyła się na głowie, palce poskubywaływłosy, pieszczotliwie, uspokajająco.Szlochał długą chwilę, potem zaczął się uspokajać,szloch przeszedł w spazmy, kaskadowy oddech.Odsunął się od Demai, wytarł oczywierzchem prawej ręki, pamiętając, żeby lewą trzymać pod kocem. Wstanę, i tak nie zasnę, ani nie będę mógł spokojnie leżeć. Poczekał chwilę i zapytał: Nie wiesz gdzie jest Kat? Wiem, wzięli go ze sobą, żeby szukał śladów, ale podobno nie chce odejść od tych skałna górce. Demai wstała i skierowała się do drzwi. Będę w domu.Zamilkła nie mogąc wykrztusić imienia matki Sandii, Gregoryn kiwnął głową, matkawyszła.Odczekał chwilę, a potem wyskoczył z łoża i zaczął wciągać spodnie i koszulę,umyślnie nie patrzył na lewą rękę, ale zapinając pas odetchnął i zerknął w dół.Na skórze niebyło żadnych kręgów, ucieszył się.Ucieszył się i jednocześnie odczuł pewne rozczarowanie,przez głowę przemknęła myśl, że krążki nie, ale może dałoby się.Może.Przerwałubieranie i dokładnie obejrzał dłoń, nie ulegało wątpliwości, że paznokcie mają inny,ciemniejszy kolor z odcieniem różu.Spokojnie, pomyślał chłopiec.Może i wcześniej takbyło, tylko nie widziałem.Na razie najważniejsze te spodnie, gdy je zobaczę.gdy jezobaczę.Wybiegł na korytarz i popędził do komórki przy kuchni, gdzie zawsze leżały ubraniaczekające na dzień prania.Jego odzienie leżało na wierzchu.Ostrożnie podniósł spodnie iwyszedł z komórki, podszedł do okienka i wpił się wzrokiem w upstrzonynajprzeróżniejszym śmieciem materiał.Po chwili wpatrywania się znalazł, mocno chwyciłw palce długi dwubarwny włos, puścił portki, zamarł w bezruchu.89Co to znaczy? Przecież wiem czyj to, ale gdzie to było? Dlaczego włos ma czarnykoniec? Te obrazy.Kto krzyczał pod sufitem? Rekonfigura.Gatunek? Aprobata? Co tojest, co to za słowa? Dlaczego tkwią w mojej głowie, komu służą ciemnym siłom?!Dlaczego mówię coś, czego nie rozumiem? Gdzie jest Sandia? Dlaczego na ręce wyrastająmi kółka? Nie potrzebuję.A na prawej ręce? Upuścił spodnie na podłogę, ostrożnie zwinąłwłos i zacisnął najmocniej jak mógł w palcach lewej ręki, palce prawej drżały lekko, gdypodniósł je do oczu i wpił się wzrokiem, ale skóra była gładka.A gdybym chciał żeby mi wyrosły ssawki? Chcę! Chcę mieć ssawki jakie były.Oderwał wzrok od ręki, opuścił ją.Na czym były? Jakaś ręka! Czyja? Kiedy? Gdzie, gdzie, gdzie??? Zwinął palce w pięść iuderzył się w udo, jeszcze raz i jeszcze.Gdzie? Zakłuło go w dłoni, podniósł ją do oczu iskamieniał na ręce występowały blade, coraz wyrazniejsze krążki.Plasterki cebuli.Ktotak powiedział? Chyba ja, ale kiedy? Nieważne nie chcę tych krążków, tych ssawek, niepotrzebuję.Potrzebuję zdrowej ręki i mocnej nogi, tak, tych dwu rzeczy potrzebuję
[ Pobierz całość w formacie PDF ]