[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zbyt była zajętaspotkaniem z Heńkiem Nie zwracała uwagi na to, czy Ignacmiał broń, czy nie.Ale chyba nie.Teraz żałowała tego, co sięstało.Wszystkiemu winien Heniek.Gdyby nie on.To byłprzecież jego pomysł.To on ją namówił.A nich go pioruny.Posłyszała czyjeś kroki na żwirze przed domem.Heniek był wesoły, roześmiany, pełen radości życia.Przypomniały mu się dawne dobre czasy, kiedy to Matassiedział w kryminale i kiedy mogli z Zośką kochać się bezżadnych przeszkód.I znowu Matas siedzi.Zośka powitała go z zasępioną twarzą.- Co ci jest? - spytał zaniepokojony.- Zła jesteś na mnie?- Jesteś głupi cham - powiedziała z przekonaniem.- Zośka! Coś ty? Co cię ugryzło?- To był twój pomysł.- A może zły?- Pewnie, że zły.- Nie gadaj byle, czego.Stary siedzi.Znowu mamyswobodę.yle ci czy co? - Przyciągnął ją do siebie i objął.-Przecież się kochamy.Wyrwała mu się energicznie.- Zostaw!- Co ci się stało? Zośka!- No nie chce i już.Zostaw mnie.- Ale o co ci chodzi? - Znowu chciał ją objąć i znowuodepchnęła go z taką siłą, że aż się zatoczył.- Jak mówię zostaw to zostaw, do jasnej cholery.Przedchwilą był tu u mnie Bednarczyk.- Ten ze stadniny?- A któryż by? Władek.- No i co? To, dlatego jesteś na mnie taka zła?- Mówił, że Ignaca mogą skazać na śmierć.- Gadanie.Nie wierz w takie rzeczy.- A jak go powieszą?- No to będzie wisiał.Chodzże Zośka.Nie bądz takadziwna.Zbliżył się do niej, błyskawicznym ruchem pochwyciłją w objęcia i zaczął całować.Uderzyła go z całej siły pięścią w brzuch, a kiedy zwolniłuścisk, wyślizgnęła się z potężnych ramion i z rozmachemtrzasnęła go w twarz.Stęknął i chwycił się za bolący policzek.- Zwariowałaś,Zośka? Co z tobą, jak pragnę Boga?Twarz miała rozgorączkowaną.Oczy jej płonęły gniewem.-To ty będziesz wisiał, a nie Ignac.Rozumiesz? Ty będzieszwisiał, głupi chamie.Ty! Ty! Ty! - Następowała na niego,wygrażając mu przed nosem pięściami.Cofał się zmieszany,przestraszony.- Co ci to, Zośka? Co ci to - powtarzał bezradnie.A ona nie zważając na jego słowa i nie przestając muwygrażać mówiła: - Chciałbyś, żeby Ignaca powiesili, tak?Niedoczekanie twoje.To mój mąż.Rozumiesz bydlaku? Tomój mąż i nie pozwolę mu zrobić krzywdy.- Ale do kryminału.- próbował argumentować Heniek.- Kryminał, co innego, a szubienica, co innego.A ty byśchciał, żeby go powiesili.Ożeniłbyś się ze mną potem,gospodarkę byś zagarnął.Dolary byś zagarnął.Ale nic z tego.Pójdę na milicję i powiem, jak było.Nie pozwolę powiesićIgnaca.Heniek z rosnącym zaniepokojeniem obserwowałwzburzoną kobietę.- Uważaj, żeby ciebie nie zamknęli -powiedział i cofnął się na bezpieczną odległość.- Uważaj.- A co mi tam.Mogą mnie zamykać.Mam ich w nosie.AleIgnaca nie dam.To mój ślubny mąż.Heniek usiadł i sięgnął do kieszeni po papierosy.Osowiałym spojrzeniem wodził za miotającą się po izbiekochanką.Był w najwyższym stopniu rozczarowany.Zupełnie inaczej wyobrażał sobie ich dzisiejsze spotkanie.Przyszedł stęskniony, spragniony jej pieszczot, a tu ni z tegoni z owego taka awantura.Niewiele rozumiał z tegowszystkiego.Przecież chciała pozbyć się starego.Więc, o cojej chodzi? Czego się ciska do cholery? Jak do niejprzemówić?- Zośka.Słuchaj no, Zośka.- Czego chcesz? - spytała spokojniej.- Może pogadamy spokojnie? Na co te nerwy?- O czym tu gadać.Idę na milicję i powiem, co i jak.- Trzeba się zastanowić.- Już się zastanowiłam.Nie pozwolę Ignacowi zrobićkrzywdy.Rozumiesz wreszcie czy nie?- Ano, rozumiem.Tylko coś ty taka raptowna? Przecie żeśsama chciała, żeby sobie trochę w kryminale posiedział,żebyś miała swobodę.Niecierpliwie potrząsnęła głową.- Kiedy ty, Heniek, nic nierozumiesz, absolutnie nic.Tłumaczę ci przecie, jak komudobremu, że co innego siedzenie w kryminale, a co innegowiszenie na szubienicy.Jakby sobie Ignac spokojnie siedziałw więzieniu, to bym mu od czasu do czasu paczkężywnościową posłała, papierosy, kiełbasę, kurczaka bymupiekła.Bidy by tam nie miał.Ale jeżeli go mają skazać naśmierć, to ja nie mogę pozwolić.Nie myślałam, że to może ztego wyjść taka rzecz.To tyś mnie diable podkusił.Ty!- Czekaj, Zośka, czekaj.Nie denerwuj się.- Próbowałłagodzić Heniek.- Musimy pomyśleć.Przecież jeszcze twegomęża nie skazali na śmierć.Mamy czas.Może go nie skażą.To tak szybko nie idzie.Potrząsnęła głową.- Potem może być za pózno.- Zeznanie zawsze zdążysz złożyć.Nie będzie za pózno.No,Zośka.nie bądzże taka.Przecież ja.Przysunął się do niej iniczym niezrażony, znowu ją chciał pocałować - Zośka.Odtrąciła go stanowczym ruchem.- Odczep, że się ty odemnie! - krzyknęła ze złością.- Nie chcę twego kochania i już.Przestań się pchać.- Masz już mnie dosyć? Nie chcesz, żebym w ogóle dociebie przychodził? Jak tak, to pójdę i już mnie niezobaczysz.Spostrzegła, że się trochę zagalopowała i powiedziałałagodniej: - Mówię, że cię dzisiaj nie chcę.A w ogóle tozobaczymy.Dzisiaj nie mam chęci.- Ale ja mam.- No to idz se do innej baby, a mnie daj święty spokój.- Nie byłabyś zazdrosna gdybym tak do innej poszedł?- Nie, bo lepszej ode mnie nie znajdziesz w okolicy.Pomyślał, że to prawda.Trudno było znalezć fajniejsząbabkę.- No, to ja już chyba pojadę do domu - mruknąłniezadowolony.- Co tu będę siedział i tak gadał byle, co.- Jedz.Wyszedł, wsiadł na rower i pojechał w las.Był wściekły naZośkę, na Matasa, na siebie samego. Zadała mi czegoś tacholera - myślał ze złością. Chciałbym z nią skończyć, alenie mogę.Tak mnie do niej ciągnie, że nie daję rady.Wielerazy obiecywał sobie, że zerwie z Zośką, ale nie wystarczyłomu na to siły woli.Już po paru dniach miejsca sobie niemógł znalezć, chodził ponury, nieswój, tęsknił, robiłwszystko, żeby się z nią znowu zobaczyć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]