[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gardener zszedł ze schodów z pistoletami.Ashe spojrzał na Genevrę.Jej pociemniałeszare oczy i spokojna twarz świadczyły o tym, że zrozumiała to, czego nie wypowiedział nagłos.- Bądz ostrożny - poprosiła i położyła mu dłoń na ramieniu.Ashe poczuł się, jakby wybierał się na wojnę.Kiedy wszystko zdążyło przybrać takiokropny, złowieszczy obrót? - zastanowił się.Zła wola kuzyna objawiła się znacznie prędzej,niż ktoś mógłby się spodziewać po  leniwym" Henrym.Koń pokonał drogę do mauzoleum w okamgnieniu.Ashe zsiadł w pewnej odległości odmiejsca przeznaczenia.Jeśli Henry coś knuł, lepiej pojawić się niezauważenie, pomyślał.Pisto-let trzymał dyskretnie w dłoni wzdłuż nogi.Jeśli jego domysły okazałyby się nieuzasadnione, aintencje Henry'ego szlachetne, wyglądałby głupio, przychodząc uzbrojony.Ashe jednak bardzo szybko przekonał się, że podejrzenia były słuszne.Na odsłoniętymterenie przed mauzoleum Aleks stał naprzeciwko kuzyna.Wyraznie słyszał rozmowę.- Jesteś zaskoczony, że to ja.- Wiadomość nie była przeznaczona dla ciebie.- Henry wyglądał na zdenerwowanego.Rozglądał się na boki i przestępował z nogi na nogę.Coś knuł.Ashe też się rozejrzał, zastanawiając się, dlaczego kuzyn jest taki niespokojny.Kogo ukrył w krzakach?- Wiem - powiedział Aleks i zaczął okrążać Henry'ego.RLT Zawsze wiedział, jak sobie z nim radzić.Patrząc na niego teraz, Ashe wrócił wspomnie-niami do dzieciństwa, kiedy brat był jedyną osobą, która potrafiła doprowadzić do ukarania zło-śliwego krewniaka za jego okrutne  figle".- I dlatego się nią zainteresowałem! Co mógłbyś mieć do powiedzenia mojemu bratu wtym odludnym miejscu?Aleks krążył wokół kuzyna jak kot wokół ofiary.- Może zamierzałeś mu powiedzieć, że sfałszowałeś podpisy na pokwitowaniach? A mo-że chciałeś powiedzieć, że sfałszowałeś mój podpis na dokumentach, na których podstawieprzywłaszczyłeś, a następnie utopiłeś pieniądze w inwestycjach Forsythe'a?- Jesteś wariatem, nikt ci nie uwierzy.Doktor Lawrence zaświadczy, że to objaw twojejparanoi.Mów, co chcesz, nic ci nie pomoże.- Ani tobie.- Aleks uniósł rękę, w której miał broń, i wycelował w Henry'ego.- Obaj je-steśmy zgubieni.Jak się z tym czujesz?Ashe patrzył zafascynowany.Brat po przyjezdzie do domu wydawał się taki słaby, a dzi-siaj na kogoś w pełni władz fizycznych i umysłowych, dokładnie tak, jak zapamiętał go z daw-nych lat.- Nie strzelisz - rzucił wyzwanie Henry, ale głos mu drżał, jakby nie wierzył w to, comówił.Ashe też nie wierzył.Postawa Aleksa nie pozostawiała żadnych wątpliwości.- Naturalnie, że strzelę.Jestem przecież wariatem.Wariat z pistoletem jest przerażający,bo nieprzewidywalny.A może jestem całkiem zdrowy.To jeszcze bardziej przerażające! Mo-żesz być pewny, że dobrze wiem, co robię.Dam ci szansę, Henry.Przyznasz się na piśmie dosfałszowania podpisów i wyrzekniesz się wszelkich prób przejęcia kontroli nad Bedevere.- A może nie jesteś tutaj jedyną uzbrojoną osobą.Może w krzakach czeka ktoś gotowyw każdej chwili oddać strzał?- Do mnie? Jestem parem.To zaplanowałeś dla Ashe'a? %7łe ktoś strzeli do niego z ukry-cia, kiedy on przyjdzie spotkać się z tobą w dobrej wierze?Ashe rozejrzał się.Musi znalezć strzelca i rozbroić go jak najszybciej.Wtem zauważyłjakiś ruch na skraju zarośli.Ostrożnie wycofał się w głąb parku, by zajść napastnika od tyłu.Gdy po kilku sekundach niedoszły zabójca leżał nieprzytomny na ziemi, Ashe uznał, żeczas ujawnić swoją obecność.Podniósł broń nieprzytomnego i wyszedł na odsłonięty teren.RLT - Twój człowiek został obezwładniony, Henry.Zająłem się tym osobiście.yle o tobieświadczy, że szykowałeś mi taką niemiłą niespodziankę.Słuchaj, wyznanie winy, które zapro-ponował ci Aleks, wygląda na dobre rozwiązanie.Henry był trupio blady.Jego misternie utkany plan legł w gruzach.- Takie wyznanie to dla mnie wyrok śmierci.Wiesz, jaka jest kara za fałszerstwo.- Ty też wiedziałeś, kiedy się go dopuszczałeś.- To może wolisz, żebym teraz cię zastrzelił? - odezwał się Aleks.Ashe zastanawiał się, czy brat to zrobi, ale wyglądało na to, że mówił śmiertelnie poważ-nie.- On to zrobi, Henry.Chodzmy do domu i tam napiszesz swoje wyznanie.Twarz Henry'ego rozjaśniło uczucie podobne do nadziei, jakby sobie nagle o czymśprzypomniał.- To może okazać się trudne.- Dlaczego?- Bo Bedevere właśnie płonie.Chyba już czujecie? Rzeczywiście, w powietrzu dawałosię wyczuć zapach dymu.- Jaśnie pani, jakiś człowiek chce panią widzieć.Czeka w holu.- Gardener odnalazł Ge-nevrę w salonie muzycznym, gdzie czekała na Ashe'a.- Kto taki? - Nie miała ochoty przyjmować gości ani silić się na uprzejmości w chwili,gdy niepokoiła się o męża.- To jeden z tych zainteresowanych węglem, którzy wcześniej rozmawiali z lordem.Genevra przesunęła palcem po gładkiej rękojeści pistoletu Ashe'a.Nie chciała martwićGardenera swoimi domysłami, ale nie rozstawała się z pistoletem.Dzisiejsze popołudnie byłodziwne.Nagle pomyślała, że ten człowiek przyniósł wiadomość o Ashe'u, i zbiegła na dół, pisto-let ukrywszy w fałdach sukni.Mężczyzna nie spodobał się jej już na pierwszy rzut oka.Przedstawił się nazwiskiemTrent i twierdził, że jest człowiekiem interesów, choć nie wyglądał szacownie, mimo drogiegoubrania.Było w nim coś złowrogiego.- Czego pan chce? - zapytała niegrzecznie.Trent żachnął się na tak chłodne powitanie.RLT - Pani musi być panią Bedevere.Pan Bennington twierdził, że jest pani złośnicą.Miał ra-cję.Bennington zna się na kobietach.Mam interes do męża.Jest w domu?- Pan wie, że go nie ma.Jest z Benningtonem, który prosił go listownie o spotkanie.Je-stem przekonana, że pan o wszystkim wie.- Jeśli poszedł do Benningtona, to jest już martwy!Genevra ani drgnęła.Obiecała sobie, że nie okaże strachu, jaki ją ogarnął po tych sło-wach.Ten człowiek wypowiedział je, żeby wytrącić ją z równowagi, tłumaczyła sobie.Nie damu satysfakcji.Poza tym Henry nie zabiłby kuzyna, bo nie miał tyle odwagi.- Wątpię.Bennington jest nieudacznikiem.- Proszę się nie martwić.Henry nie musiał osobiście strzelać.Wynajęliśmy zawodowca.Ma pani rację [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •