[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Niebędzie żadnej rozmowy.%7łałował tego pocałunku, tego fantastycz-nego, cudownego pocałunku.Cokolwiek to było, już minęło.Pró-bowała sobie wszystko jakoś logicznie poukładać w głowie, alefala emocji całkowicie ją wykończyła.Czekała, przeczesując pal-cami włosy, by wysuszyć je w ten sposób.Lokalna gazeta rozpi-sywała się o burmistrzu małego miasteczka, aresztowanym zakorupcję, i o zamknięciu lokalnego szpitala.Przeczytała, próbującpoćwiczyć swój francuski, ale słowa tylko prześlizgiwały się przed329 jej oczami.Nie mogła się skupić.Czuła znużenie.Drzwi łazienki otworzyły się z trzaskiem.Melissa o mało niewyskoczyła ze skóry.W jednej ręce Will trzymał starannie złożo-ne brudne ubrania, a na sobie miał tanią, niebieską koszulę i polie-strowe spodnie.Nic nie mogło zatuszować jego wyglądu  ciem-nych włosów, muskularnych ramion i klatki piersiowej.Ciemnewłoski na brodzie były przycięte, ale nie zniknęły całkowicie; zadzień czy dwa będzie z tego prawdziwa broda.Dziwnie wyglądał z brodą.Równie przystojnie.Spojrzał na jej zdziwioną twarz. Kogo ty się spodziewałaś? Przestraszyłeś mnie  powiedziała cicho, podnosząc gazetę. Chodzmy.Will podszedł do niej i położył jej dłonie na ramionach. Do Paryża pojedziemy autobusem.Kupię samochód.Za-trzymamy się w O'Meara's nad Sekwaną, sprzedają tam sprzętturystyczny.Stamtąd pojedziemy na południe w stronę Szwajcarii. OK. A gdy tylko wsiądziemy do samochodu, będziemy musieliporozmawiać.Ale najpierw wynieśmy się stąd.Will poruszał się szybko.Widziała, że był zmęczony.Nie mia-ła pojęcia, jak długo spał w tym samolocie.Nie zatrzymywał sięjednak.Samochód okazał się starym, poobijanym, ale wciążsprawnym renault espace.Facet targował się z Willem, a potemsprzedał go za kilkaset euro.Zatankowali benzynę i kupili kilkabutelek wody.Melissa wsiadła za kierownicę, a Will udał się dosklepu turystycznego.Wyszedł z niego z solidnymi zakupami i330 wrzucił wszystko do bagażnika.Całą drogę powrotną do Roissyprzemilczeli.Will pozbierał w pokoju wszystkie ich zakupy i zo-stawił klucz na stole w recepcji.Nie było nikogo z obsługi.I bar-dzo dobrze.Patrzyła, jak wsiada do samochodu.Po opuszczeniu wioskiskierowali się na południe.Wkrótce byli już na autostradzie wielkiej, szarej, idealnie anonimowej  gdzie samochody rozwija-ły piekielne prędkości. Co zrobimy, gdy dotrzemy do granicy?  spytała Melissanieśmiało. Zwykle nie sprawdzają paszportów, gdy jedzie się samo-chodem.Bardzo rzadko się to zdarza.A jeśli się zdarzy  wzruszyłramionami  to coś wymyślimy. OK. Melisso.Wstrzymała oddech, słysząc ten ton głosu.O Boże.Nie zniesietego.Nie da rady. Posłuchaj, nie musisz nic mówić, Will.Rozumiem.Działa-my pod presją, to był błąd, za chwilę będzie po wszystkim, a tymmasz narzeczoną, do której wrócisz.Nie mówmy o tym.Zachowa-łam się niestosownie. Melisso, z następnego miejsca postoju zadzwonię do Olivii. Musisz jej o tym powiedzieć?  zapytała Melissa, czując,jak ogarnia ją poczucie upokorzenia.Pozostała jej tylko świado-mość, że Will jest jedynym, który widział, jak była słaba. Tele-fonowanie do niej jest niebezpiecznie, prawda? Mogą cię namie-rzyć. Muszę zaryzykować.Ma prawo wiedzieć i to natychmiast.Odwołuję zaręczyny.Będzie załamana  westchnął. Czuję się331 jak skończony sukinsyn.Nie zrobiła nic złego, ale ja jej nie ko-cham i nie mogę tak żyć.Nie mogę się z nią ożenić, więc muszę tozałatwić jak najszybciej.Jeśli będą podsłuchiwać, dowiedzą się, żeją zostawiłem, a wtedy prawdopodobnie będzie bezpieczniejsza.Powiązania ze mną są niebezpieczne.Melissa oparła głowę o zagłówek.Otworzyła usta, ale nie wy-dobyła żadnego dzwięku. Zraniłaś mnie, zniszczyłaś  powiedział niskim i pewnymgłosem, patrząc na drogę. Zrujnowałaś wszystko, w co wierzy-łem.Byłaś moim słońcem, księżycem, gwiazdami, jedyną rodziną,jaką kiedykolwiek miałem i to właśnie ty mnie zdradziłaś.Po jej policzkach popłynęły łzy.Nawet na nią nie patrzył. Musiałam. Nic nie musiałaś.Nawet nie spróbowałaś przekonać swojejmatki.Nawet nie sprawdziłaś, czy mówiła prawdę  zacisnął palcena kierownicy. Zostawiłaś mnie, zdradziłaś.Nie walczyłaś omnie, Missy.Ani przez chwilę. A ty mnie ukarałeś, tak?  Melissa odezwała się, kipiąc zezłości. I to niezle mnie ukarałeś.Byłam młoda! Słaba.Możepowinnam była się im przeciwstawić, ale nigdy nie dałeś mi szan-sy tego naprawić.Dzwoniłam, nigdy nie odebrałeś, ignorowałeśmoje listy, po prostu wyjechałeś, do cholery.Byłeś tak zadufany wsobie, Will! Cholernie dobrze się zabezpieczyłeś, żebym nie mo-gła cię odnalezć.Dzwoniłam na twoją uczelnię, pytałam przyja-ciół, upokarzałam się, szukając cię na mieście.Ale ty wyjechałeś.Zniknąłeś i nigdy nie wróciłeś, nigdy nie zadzwoniłeś, nie okaza-łeś litości ani razu, Will.Ty bezwzględny, uparty draniu! Boże,332 nienawidzę cię! Wiesz, przez ile lat płakałam w poduszkę? Tak tojest, gdy życie właśnie się kończy! Równie dobrze mogłeś wci-snąć mnie do więzienia, bo ty zniknąłeś, by zbawiać ten cholernyświat i zarabiać te swoje miliony, a ja się dławiłam, dławiłam każ-dą iskierkę nadziei, przez lata! Kochałam cię, tak strasznie ciękochałam! A ty pochowałeś mnie żywcem!Jego palce zbielały.Spojrzał na nią przeszywającym wzro-kiem.Melissa nie była w stanie znieść tego spojrzenia. Kochałaś?  powiedział  Ty wciąż mnie kochasz, Melisso.Kochasz mnie.Pragniesz.Czuję to za każdym razem, kiedy ciędotykam. A nawet jeśli, to co?  odparła. Nie umrę z powodu zła-manego serca, jak ci się wydaje.Nawet jeśli mnie nienawidzisz,jakoś to przeżyję.Dodał gazu i zaśmiał się, czym ją zaskoczył.Zaśmiał się rado-śnie. Ja ciebie nie nienawidzę, głuptasie.Ja cię kocham.Sądzi-łem, że już mi minęło.Najwyrazniej się myliłem.Melissa spojrzała na niego z niedowierzaniem.Autostrada mi-gała tuż obok niej. Mówisz poważnie? Dlaczego tak naprawdę po ciebie przyjechałem? Wmawia-łem sobie, że to mój obowiązek, ale prawda jest taka, że nie mo-głem znieść myśli o tym, że coś ci się stanie, że zginiesz.Kiedycię zobaczyłem.byłaś inna, Melisso.Wyglądałaś na przytłoczonążyciem, rozczarowaną.Zniknęło całe piękno. Tak myślałam  powiedziała, ale tak naprawdę było jej jużwszystko jedno.On ją kochał.Nie liczyło się nic więcej.333  Gdy cię zobaczyłem, prawie mi ulżyło.Może ten obraz,który miałem w głowie, to tylko moje wyobrażenie.Może byłemzakochany w mojej wizji, nie w tobie.Może mógłbym pójść dalej,ustatkować się, ożenić z Olivią i być z nią szczęśliwy, a nie tylkosądzić, że już najwyższa pora zrobić coś z życiem. Och, Will. A potem zaczęliśmy uciekać.Chciałem cię pocałować już wpociągu, pierwszego dnia.W Rotterdamie było mi trudno.Niewiedziałem, czy jesteś na mnie obrażona, czy mnie nienawidzisz,ale pragnąłem cię.Zakręcił lekko kierownicą i odwrócił się do niej z uśmiechem. A potem, po jakimś czasie, zauważyłem, że mnie pragniesz,Melisso i nie możesz się powstrzymać. Ty arogancka świnio  powiedziała, uśmiechając się. Wiesz, że to prawda.Byłem ze zbyt wieloma kobietami.Tosprawiło, że jeszcze bardziej pragnąłem ciebie.Walczyłem sam zesobą  wcisnął gaz, lawirując między pasami. Czy byłaś bardzonamiętna, z mężczyznami?Zaczerwieniła się. To osobiste pytanie. Przecież to ja  odparł [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •