[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wiem, że tu jest, ale straciłem orientację w przestrzeni.Jeżeli Fenton nam nie pomoże, jesteśmy zgubieni.Powoli, badając grunt pod nogami, Fenton przesuwał się od otworu do otworu w skale.Ten jest ciemny,zauważył.Do niego uciekli ci dwaj.Tak, tędy, to ten, w którym widziałem światło.Ale iść teraz w prawo czyw lewo?Potknął się o występ skalny i oparł rękę o ścianę, żeby nie upaść.Kiedy cała jego dłoń przylgnęła do palącej zchłodu skały, krzyknął z bólu.Obejrzał dłoń w niewyraznym świetle latarni; spodziewał się widokusczerniałych, tak jak u Kerridis, nadpalonych palców.Lebbrin wyciągnął spod płaszcza mieniący się wielomabarwami złotawy łańcuch, który nosił pod tuniką na piersiach.U dołu łańcucha połyskiwał łagodnie duży, białyklejnot.Pospiesznie, ale nie gwałtownie Lebbrin ujął palce Fentona i na chwilę przycisnął je do kamienia.Bólnatychmiast ustąpił.Mężczyzna odezwał się głosem pełnym niepokoju:- Fenton, spiesz się, cokolwiek dzieje się z nią teraz.- Myślę, że to ten.- Ale nie był do końca pewien.Nie pamiętał, czy wejście do tunelu znajdowało się z lewej,czy z prawej strony tego ze światełkiem.Czyżby zupełnie się zgubił?- Prędko - poganiał Lebbrin.- Wydaje mi się, że tędy.- Musimy zaryzykować - powiedział Findhal i pierwszy rzucił się w przepastną czerń podziemnego korytarza.Tunel okazał się za wąski.Fenton stanął pewien, że się pomylił.Stopnie były tu bardziej strome,wysmarowane czymś śliskim i nieprzyjemnym.Findhal mruknął zniesmaczony i również stanął, niepewny corobić.W tej samej chwili rozległo się wycie rogów.Findhal odskoczył w tył, z powrotem w stronę głównejgroty.Po drodze odepchnął Errila i Lebbrina i bezwiednie popchnął Fentona na ścianę.Obnażony, szerokimiecz błysnął w jego dłoni, natomiast vrillowy Findhal trzymał w zębach, żeby oświetlał mu drogę.Gdywpadł do jaskini, rozległ się zgrzyt krzyżujących się mieczy, wrzaski, dzikie zwierzęce odgłosy.Erril i Lebbrinwyciągnęli zza pasa swoje miecze i już biegli za Findhalem torując sobie drogę między ogromnymi bestiami zwyszczerzonymi kłami, które zalewały grotę.Fenton został nie zauważony u jej wylotu.Trzymanie się z dala było chyba najlepszym rozwiązaniem.Kiedyjednak jedna z bestii, podobnych do wilków, rzuciła się na niego, wbił w jej gardło miecz aż po samą rękojeść.Oniemiały ze strachu zobaczył, jak zwierzę padło na ziemię.W pierwszej chwili Fentonowi wydawało się, żecała grota jest pełna kłapiących zębami i wyjących stworzeń, ale teraz, gdy stał z boku, zorientował się, że jestich pięć czy sześć.Findhal od razu zabił dwa.Lebbrin i Erril walcząc plecy w plecy próbowali odeprzeć dwakolejne, ale gdy nadciągnęły jeszcze dwa, znalezli się w wielkiej opresji.Erril poślizgnął się na kamiennejposadzce mokrej od krwi pozabijanych wilków i upadł.Fenton ruszył mu z pomocą; po chwili ugodziłnapastnika mieczem.Zwierzę ryknęło, kłapnęło szczęką i jego potężne kły zbliżyły się do nogi Fentona.Lebbrin też został ugryziony i krwawił.Ogarnięty przerażeniem Fenton zatopił miecz w ciele zwierzęcia; miałwrażenie, że zanurza broń w puchowej poduszce.Stworzenie było bezcielesne, ale gdy upadło, kłapało wpowietrzu, kopało i rzucało się konwulsyjnie.Po chwili znieruchomiało.Dwa pozostałe wilki wycofywały sięspoglądając na przeciwników wzrokiem, który według Fentona wyrażał inteligencję wyższą niż u zwykłychzwierząt.Findhal schował miecz do pochwy.- Szybko! Jeżeli Pentarn jest aż tak zdesperowany, że wytraca na nas swoje wilkołaki, to nie wyobrażam sobie,co nas jeszcze czeka! Tędy!Kiedy opadł już ferwor walki, Fentonowi zrobiło się niedobrze.Jak to możliwe, że ten zwierz go ugryzł, skorojego ciała wcale tu nie było.Strzępy spodni wisiały wokół nóg Fentona.Z obrzydzeniem odwrócił wzrok odzakrwawionego, poszarpanego ciała.Rana doskwierała pulsującym silnym bólem.Findhal pochylił się ispojrzał na krwawiące miejsce.- Rana zniknie, kiedy i ty znikniesz.A teraz chodz szybko
[ Pobierz całość w formacie PDF ]