[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie tak łatwo teraz napotkać nanaszym kontynencie las pierwotny, gdzie pnie rosną, jak je los posiał, i butwieją tam, gdziepadły.Mroczna jest Puszcza Jodłowa, tylko miejsca zajęte przez buki świecą już z daleka jakzielone słońca.Pleni się tu wszystko według własnych praw, których nie wolno naruszaćnikomu.z wyjątkiem osób głośno teraz wykrzykujących o konieczności budowy na AysejGórze telewizyjnej stacji nadawczej.Doprawdy, podziwu godne! Usłuchano wezwań262%7łeromskiego i przemieniono Puszczę Jodłową w rezerwat.Pochłonęło to moc kosztów - ztego punktu widzenia Anglik miał rację - ale było słuszne, sto razy słuszne.Jeszcześmy niewyzyskali złotego jabłka, bo nie ma udogodnień dla takich turystów, którzy nie tłuką pokrzakach butelek, ale za to zostawiają pieniądze.I oto już są wołania o stację telewizyjną,która jak amen w pacierzu popsuje piękno zakątka, a ponadto jeszcze naruszy mikroklimatpuszczy.Zepsuje rezerwat.W niektórych krajach zabroniono odrzutowcom przelatywania nad parkami narodowymi,Przyrodnicy stwierdzili bowiem, że huk tych maszyn uśmierca jaja ptasie, Nie widać anijednej rozumnej przyczyny, dla której należałoby wprowadzać nowy i potężny czynniktechniczny właśnie tam, gdzie poprzednio postanowiono utrzymać przyrodę w jej pierwotnymbycie.W Kielecczyznie nie brakuje górek, ale na Zwięty Krzyż już wiedzie szosa, i to mastanowić rozstrzygający argument.Budowa nowej drogi żadnemu jeszcze krajowi naświecie nie zaszkodziła.Wydatek na nieduży odcinek szosy z jednej i koszt (nie tylkomaterialny) zmarnowania Puszczy Jodłowej z drugiej strony - to zestawienie niestetyprzestaje być śmieszne.Na dole, gdzie las zgęstniał, stał się przeważnie liściasty i poweselał od słońca, poznaliśmyjedną z tajemnic puszczy.Już od dwóch dni piękna pogoda, a tutaj woda ciecze jak z mnóstwabeczek.Stara, rzadko używana dróżka przemieniła się w ruczaj o żywym prądzie.Tyle już widziałem w Polsce wykopalisk, a jeszcze żadne nie wydało mi się tak urocze, jakto opodal wsi Aazy.Leży na samiuteńkiej granicy lasu, w kępie wielkich świerków.Kilkakroków wyżej, a zatrzyma gęstwina puszczy.Archeologów ściągnął w to miejsce rów,okalający rezerwat.Przeciął ukryte w ziemi szczątki osiedla ludzkiego.Na stanowisku Aazy kieruje pracą pani Eligia Krystek, badaczka bardzo młoda, piszącateraz rozprawę magisterską.Zastaliśmy ją w chwili, kiedy dokonała odkrycia niestanowiącego wprawdzie rewelacji, ale jakoś po ludzku wzruszającego.Obok czarniawegopaleniska prastarej chaty, po której prawie nic więcej nie zostało, stał nieduży pękatygarnuszek, Był podparty drobnymi kamuszkami.Gospodyni zdjęła go widocznie z ognia,ustawiła obok, by sobie przestygł, a zaraz potem coś zaszło.Na następne dotknięcie dłoniludzkich czekał garnuszek przez lat więcej niż tysiąc.Przypadkiem były to znowu dłonieniewieście.Jerzy Gąssowski prozaicznie polecił staranne przechowanie zawartości naczyńka.Analizachemiczna ustali może rodzaj jadła.263Niczego więcej nie oczekują chyba archeologowie od garnuszka, którego ja osobiścienigdy nie zapomnę.Wątła skorupka gliniana przetrwała, kiedy waliły się ściany chaty i całejówczesnej historii.Wyłoniła się teraz z dna jamy, by w obliczu zmienionego do niepoznakiświata zaświadczyć o dziwności losu.Uległ zagładzie cały towarzyszący jej byt ludzki,zwietrzały bez śladu jego pasje.Zachowało się to, co oszczędzić raczył ślepy traf,Widok garnuszka, jedynego bodaj zupełnie nie tkniętego zabytku dziejów Aysej Góry,skłaniał do zadumy nad względnością.naszej wiedzy o historii, lecz także nadnieprzemijającym pięknem jej samej.Kto wie zresztą, czy owa wiedza nie odzyska uroku,utraconego w oczach ogółu, gdy tylko zechce wyrzec się uroszczeń? Nie warto pozować,kiedy się jest właściwie odkrywcą ułamków na zawsze przepadłych całości.Można jednak itrzeba wiernie służyć nawet tak względnemu poznaniu, a to z tej prostej przyczyny, że ludziepoznawać pragną.Chcemy wiedzieć coraz więcej.w miarę możliwości.Najlepszy sposóbzachęcania do nauki polega chyba na głoszeniu, że prowadzi ona w głąb tajemnic, którym niema końca. Aazy wszystkiego o samych sobie nie wyjawią, mogą jednak sporo powiedzieć.Sąszczątkami otwartego osiedla wiejskiego, któremu nie patronował żaden gród, To znaczyzaliczają się do odkryć rzadkich, bo najczęściej kopie się wokół dawnych ośrodków władzy iw miastach.Ludność tutejsza w ciekawy sposób trzymała się miejscowych tradycji, już i wtedyodwiecznych.W okresie rzymskim cały obszar łysogórski stanowił jedno wielkie zagłębiehutnicze o powierzchni około 400 km kw.Starannie badała je specjalna ekipa archeologów iinnych fachowców, działająca w tak zwanym planie łysogórskim.Owocem jej pracy jestmiędzy innymi niewielkie muzeum w Słupi, przy drodze wiodącej na Zwięty Krzyż,niedaleko od słynnej figury klęczącego pielgrzyma.Osiedle rozkopywane na stanowisku Aazy datuje się z VII wieku, jest więc pózniejsze odokresu rzymskiego.Mimo to i w nim odkryto dotychczas aż osiemnaście piecowiskhutniczych, które odnalazł i badał magister Kazimierz Bielenin
[ Pobierz całość w formacie PDF ]