[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Spłonęły albumy ze zdjęciami jego rodziców, choćczęść z nich ocalała.Zresztą dzięki mnie.Dziadek nie zobaczył obrazu zniszczenia.Nigdynie wrócił do swojej ukochanej posiadłości w Bergs-hamrze, zmarł w borgholmskim szpitalu 13 sierp-nia 1972 roku.MLEKO W PROSZKUAsa i ja spędzałyśmy wakacje w Bergshamrze albona prywatnych kwaterach na wyspach ArchipelaguSztokholmskiego, w towarzystwie taty, jego braci, ichżon i kuzynów.Na wyspach nie było prawdziwego mleka.Mieliśmy ze sobą prowiant z miasta, taszczyliśmygo w olbrzymich plecakach, siatkach i torbach.Nierobiliśmy nic innego, tylko dzwigaliśmy, wynosiliśmyi wnosiliśmy.Od pomostu, przy którym cumował sta-tek, biegły w górę nie kończące się schody, aż do ska-łek  na nich stał wynajęty przez nas dom.Zamiast normalnego mleka w skład prowiantuwchodziło mleko w proszku; żeby uzyskać mlekow płynie, rozpuszczało się ten biały pył w ohydnejwodzie, którą czerpaliśmy z odległej studni.To właśnie na jednej z tych wysp, Svartloga, o małoco nie utonęłam.Moja mama nie umie pływać, dlate-go za wszelką cenę starałam się nie dopuścić do tego, by dowiedziała się o tym incydencie.Za żadne skarbynie mogło do niej dotrzeć, że coś, czego najbardziejsię obawiała, prawie doszło do skutku.Rodziców trzeba zawsze chronić, ot co.Rodzice sąsłabi jak lód, który powstaje nocą, gdy mróz ścina je-zioro, jak szreń, jak porcelana marki Rórstrand.170Mleko w proszku.Pamiętam, że pewien wujekmiał w zwyczaju przygotowywać mleko w dzban-ku, a pózniej stawiał je w chłodnym miejscu.Jeżeliw ogóle istniało jakieś chłodne miejsce na tych roz-grzanych i suchych wyspach z kłującym sosnowymigliwiem pod stopami.Gdy mleko się odstało, trzeba było je wypić, beznarzekania na paskudny smak.Chcąc przekonaćnas do picia, wujek powiedział kiedyś, że to końskiemleko.Końskie mleko!Jak gdyby na przykład Arnljot, arden moffy, po-trafił dawać mleko.Wujek na pewno chciał dobrze.Artysta ze Sztok-holmu  cóż taki mógł wiedzieć o mleku?Przed wyjazdem na wyspy albo zaraz po nim, alboi przed, i po, bawiłyśmy w posiadłości Bergshamra.Tam czekało na nas słońce i nagrzane nim kamiennepłyty w ogrodzie.W pokojach roznosiła się przyjemnawoń, w łazience wanna na lwich łapach, olejek z so-snowego igliwia i duże zielone mydło na sznureczkuzapraszały do kąpieli.Dojrzewały maliny, pachniały piwonie i róże oka-lające bramkę, a babcia chodziła z koszykiem i zbierałakwiaty do wazonów w jadalnym, salonie, bibliotecei sypialni.Bywały dni, kiedy wcale nie wydawała sięgrozna, nawet jeżeli nigdy nie odznaczała się przy-stępnością jak momma.171Momma potrafiła być zrzędliwa, gdy przypomina-ła raz po raz, żeby po sobie zamykać, żeby nie wpusz-czać zimna   nie wpuscoj chłodnicy!".Mogła byćmarudna i często taka była, ale nigdy się jej nie ba-łam.Z marudzeniem mommy było jak z pogodą, jakz górskim wiatrem, na który nie ma wpływu żadenczłowiek.PERFUMY MOJEJ BABCIBabcia przeżyła pożar.Poddała się operacji oczu, od-zyskała wzrok.Bergshamra została odbudowana prawie w cało-ści.Wstawiono nowe szafy Malmstena, nowe Malm-stenowskie stoły i krzesła.Słońce wschodziło i zachodziło.Po śmierci dziadka babcia odżyła. Podobnie jak wcześniej na Riwierze Włoskiej, terazwyszła z niej inna osoba niż ta, którą znałam.Zniknąłsurowy człowiek o czarnych oczach i bielusieńkichwłosach, człowiek, który wzbudzał strach nie tylko wemnie i Asie, ale również w naszych kuzynach.Mówiąc, że po śmierci dziadka w babci zaszłazmiana, nie przemawiam w imieniu kuzynów, jak-żebym śmiała, skoro nie potrafię mówić nawet za sie-bie.Być może ponosi mnie pisarska wyobraznia, gdytwierdzę, że jako wdowa babcia odżyła, i jeżeli fak-tycznie konfabuluję, to przepraszam kuzynów, każ-dego z osobna i wszystkich razem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •