[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z obszaru posiadanej ziemi StanisÅ‚aw KorczyÅ„ski należaÅ‚ do Å›red-nio zamożnych obywateli.Potem już przez sposób życia powÅ›ciÄ…-gliwy i nieco nad inne pracowitszy, z możliwie najmniejszÄ… na oweczasy krzywdÄ… ludzkÄ…, do dziedzicznego swego Korczyna dokupiÅ‚drugi, równej wartoÅ›ci folwark.W caÅ‚oÅ›ci swej stanowiÅ‚o to fortunÄ™wcale piÄ™knÄ…, która jednak, na cztery części rozdzielona - bo opróczsynów KorczyÅ„ski miaÅ‚ jeszcze córkÄ™ - tych, którzy posiąść jÄ… mie-li, bogatymi uczynić nie mogÅ‚a.W myÅ›li swej KorczyÅ„ski przezna-czaÅ‚ ojczysty Korczyn najmÅ‚odszemu ze swych dzieci, Benedyktowi,najstarszego, Andrzeja, na folwarku nabytym osadzajÄ…c i na tychdwóch braci wkÅ‚adajÄ…c obowiÄ…zek wyposażenia siostry i Å›redniegobrata, Dominika, który w dalekim, wielkim mieÅ›cie studiowaÅ‚ na-uki prawne.Benedykt skoÅ„czyÅ‚ szkoÅ‚Ä™ agronomicznÄ… i do swego KorczynawróciÅ‚ w roku 1861.Matki nie miaÅ‚ już od dawna; ojciec mu zmarÅ‚przed paru laty; siostra byÅ‚a zamężnÄ….W zamiar, mniej niż o dwiemile od Korczyna, na piÄ™knym folwarku swym gospodarowaÅ‚, odlat kilku już ożeniony, starszy brat jego, Andrzej; a mÅ‚odszy, poskoÅ„czeniu uniwersyteckiego kursu, tylko co wróciÅ‚ do rodzinnegodomu z zamiarem użycia w nim niedÅ‚ugiego odpoczynku.Oprócztego znalazÅ‚ w domu krewnÄ… swojÄ…, od dzieciÅ„stwa sierotÄ™ i przezrodziców jego wychowanÄ…, MartÄ™ KorczyÅ„skÄ….MiaÅ‚a ona podów-czas lat dwadzieÅ›cia cztery i w peÅ‚nym znaczeniu tego wyrazu moż-na byÅ‚o stosować do niej nazwÄ™ dziewoi.Zanadto może wysoka, aleksztaÅ‚tna i ruchliwa, ognistooka; wesoÅ‚a i wiecznie czynna, tak mudam napeÅ‚niaÅ‚a krzÄ…taniem siÄ™ swym, Å‚adem i dostatkiem, że opu-stoszenia jego prawie nie uczuÅ‚, ZresztÄ…, trzej bracia byli ze sobÄ…zawsze w przyjazni i zgodzie, a teraz do życia ich wpÅ‚ynÄ…Å‚ pierwia-stek, który z nich uczyniÅ‚ trzy niby strzaÅ‚y równym pÄ™dem ku jed-nemu celowi lecÄ…ce.We wszystkich trzech ozwaÅ‚a siÄ™ naraz krewżoÅ‚nierz spod Baru i Samosierry, to zaÅ›, co w okoleniu najbliższym51 Eliza OrzeszkowazadrzemaÅ‚o byÅ‚o i tylko przez sen niekiedy pÅ‚akaÅ‚o, w nich ude-rzone dzwonem czasu krzyknęło i na skrzydÅ‚ach fantazji wleciaÅ‚ow wysoko gorejÄ…ce pÅ‚omiÄ™.Hej! gorÄ…czkÄ… i burzÄ… przeleciaÅ‚y im tedwa lata! StojÄ…ce wody spoÅ‚eczne zaszumiaÅ‚y, wzdęły siÄ™ i wyrzuca-Å‚y w górÄ™ kipiÄ…ce kaskady; w martwej atmosferze wichry zaÅ›piewa-Å‚y roznoszÄ…c po ziemi zÅ‚ote tumany, a na niebie malujÄ…c jutrzenkii tÄ™cze.Duch demokratyzmu równajÄ…cym pÅ‚ugiem oraÅ‚ spoÅ‚ecznÄ…glebÄ™.Wyżyny, skruchÄ… zdjÄ™te, pochylaÅ‚y siÄ™ ku nizinom, gotowedo wynagrodzenia krzywd, żebrzÄ…ce prawie o życzliwość i ufność.Przyjazne i poufaÅ‚e stosunki zapanowaÅ‚y byÅ‚y wtedy pomiÄ™dzyKorczynem a wsiÄ… sÄ…siedniÄ…, noszÄ…cÄ… nazwÄ™ Bohatyrowicze.Miesz-kaÅ„cy tej wsi mieli kiedyÅ› pergaminy i przywileje szlacheckie, aleprzez zbieg okolicznoÅ›ci różnych utracili je od dość dawna i wiedliznojne, ciasne, ubogie życia maÅ‚ych rolników.Nagle dom korczyÅ„-ski na oÅ›cież roztworzyÅ‚ siÄ™ przed nimi.Hej! byÅ‚oż tam wtedy, byÅ‚oruchu i tÅ‚umu w tym niskim, obszernym domu! rozlegaÅ‚yż siÄ™ tamgwary i krzyki pÅ‚ynÄ…c w dal po falach tej rzeki! BrzmiaÅ‚yż tam i hu-czaÅ‚y, w gÅ‚Ä™biach tego boru i na rozÅ‚ogach tej gÅ‚adkiej równiny, takiestuki i haÅ‚ase, jakich ani razu sÅ‚ychać tu nie byÅ‚o od dawnego cza-su, od owego czasu, w którym powstaÅ‚y gÄ™sto w pobliżu Niemnarozsiane okopy szwedzkie! Najognistszym z braci KorczyÅ„skichbyÅ‚ najstarszy, Andrzej.Mężem i ojcem już bÄ™dÄ…c zapominaÅ‚ o żo-nie, dziecku i gospodarstwie wÅ‚asnym stale prawie w rodzinnymgniezdzie przebywajÄ…c.Dominik wybieraÅ‚ siÄ™ w Å›wiat dla rozpoczÄ™-cia życia na wÅ‚asnÄ… rÄ™kÄ™, lecz wciąż wyjazd swój odkÅ‚adaÅ‚ i cichszy,wiÄ™cej wahajÄ…cy siÄ™ od innych, z braćmi jednak pozostawaÅ‚.MartaprzebywaÅ‚a wtedy zÅ‚otÄ… chwilÄ™ swego życia.KrzÄ…taÅ‚a siÄ™ dwa razywiÄ™cej niż zwykle, bo goÅ›ci bywaÅ‚o mnóstwo; peÅ‚nÄ… piersiÄ… oddy-chaÅ‚a upalnym powietrzem chwili; wraz z innymi spodziewaÅ‚a siÄ™i pragnęła i jak ptak zdjÄ™ty radoÅ›ciÄ… wiosny czÄ™sto Å›piewaÅ‚a.GÅ‚osmiaÅ‚a prosty i nieuczony, lecz silny i czysty.Z namiÄ™tnym i w owejporze rozmarzonym wyrazem swych pÅ‚omiennych oczu zawsze coÅ›52 Nad Niemnem - tom Ido mówienia i do Å›piewania miaÅ‚a z Anzelmem Bohatyrowiczem,przystojnym chÅ‚opcem w grubym obuwiu i surducie z domowegosukna, który Å›miaÅ‚ siÄ™ tak gÅ‚oÅ›no, że aż siÄ™ po caÅ‚ym domu rozlega-Å‚o, z bÅ‚Ä™kitnych oczu iskry sypaÅ‚, potężnym barytonem tysiÄ…c pieÅ›niÅ›piewać umiaÅ‚, przynosiÅ‚ dla niej do ogromnych mioteÅ‚ podobne bu-kiety polnych kwiatów, a gdy obok niej przy obiedzie lub wieczerzysiadaÅ‚, rumieniÅ‚ siÄ™ tak, że aż uszy stawaÅ‚y mu w ogniu jak czerwonemaki.ßrat Anzelma znowu, Jerzy, przyjazniÄ… bardzo szczególnÄ… po-Å‚Ä…czyÅ‚ siÄ™ z najstarszym KorczyÅ„skim.SzczególnÄ… byÅ‚a ta przyjazÅ„wobec różnic w wyksztaÅ‚ceniu i przyzwyczajeniach dwu tych ludzizachodzÄ…cych.Andrzej byÅ‚ synem obywatelskim, w dostatkachwzrosÅ‚ym, w szkoÅ‚ach wyksztaÅ‚conym, z najbogatszÄ… w okolicydziedziczkÄ… ożenionym, a przez to ożenienie i osobisty majÄ…tekswój bogatym; Jerzy posiadaÅ‚ zagrodÄ™ majÄ…cÄ… okoÅ‚o dwudziestumorgów przestrzeni, w szkole żadnej nie byÅ‚, ziemiÄ™ swÄ… wÅ‚asny-mi rÄ™kami uprawiaÅ‚.SkÄ…dinÄ…d Å‚Ä…czyÅ‚o ich niejakie podobieÅ„stwopoÅ‚ożeÅ„; obaj, niewiele wiÄ™cej nad lat trzydzieÅ›ci majÄ…cy, posiadalijuż rodziny.MaÅ‚y Zygmunt KorczyÅ„ski i Janek Bohatyrowicz bylirówieÅ›nikami.I inne jeszcze, gÅ‚Ä™bokie podobieÅ„stwa zachodzić mu-siaÅ‚y pomiÄ™dzy tymi ludzmi, tak z wielu wzglÄ™dów różnymi, gdyżodkÄ…d poznali siÄ™ z sobÄ…, to jest odkÄ…d bracia KorczyÅ„scy w niskichdrzwiach pochylajÄ…c wysokie swe postacie po raz pierwszy weszlido chaty braci Bohatyrowiczów, Andrzeja i Jerzego zawsze prawiewidywano razem.Razem na dÅ‚ugie rozmowy wychodzili w szerokiepola, razem szli polować na dzikie kaczki i bekasy, razem rybackimczółnem pÅ‚ywali po Niemnie ku oddalonym wsiom i miasteczkom,razem niekiedy czytali, razem.Benedykt, wysmukÅ‚y wtedy, szczupÅ‚y, z twarzÄ… przez dÅ‚ugieprzesiadywanie na Å‚awrach szkolnych trochÄ™ wychudzonÄ…, wiÄ™cejjeszcze do studenta niż do osiadÅ‚ego obywatela podobny, przyjmo-waÅ‚ i goÅ›ciÅ‚ w domu swoim braci i sÄ…siadów; z poważnymi krewny-mi, którzy do mÅ‚odych KorczyÅ„skich przyjeżdżali peÅ‚ni przestróg53 Eliza Orzeszkowai upomnieÅ„, staczaÅ‚ zażarte dysputy.GorÄ…czkÄ…, gwarem, zapaÅ‚emzleciaÅ‚y mu te dwa lata!Wszystko to po upÅ‚ywie pewnego czasu wydawać siÄ™ mogÅ‚osnem napeÅ‚nionymi widzeniami prawie nadprzyrodzonymi: takniezmiernie innym byÅ‚o to, co nastÄ…piÅ‚o po nim.Kiedy BenedyktobudziÅ‚ siÄ™ z tego snu swojej pierwszej mÅ‚odoÅ›ci, spostrzegÅ‚ przedewszystkim, żé zabrakÅ‚o mu obu braci.Andrzej KorczyÅ„ski razemz przyjacielem swym, Jerzym Bohatyrowiczem, zniknÄ…Å‚ ze Å›wiata,a wnet po ich znikniÄ™ciu jedno z korczyÅ„skich uroczysk nazwÄ™ swÄ…zmieniÅ‚o [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •  
    hp include("s/6.php") ?>