[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Malcolm przywitał się serdecznie z młodym mężczyzną, tenjednak pobladł i odpowiadał zdawkowo, choć uprzejmie.Sprawiał wrażenie, jakby przybył na pokład Merry Dancer" znajwiększą niechęcią.- Simon pewnie nie miał odwagi wejść do łodzi? - zapytałMalcolm wesoło i zaśmiał się, przypomniawszy sobie solidnąposturę swojego adwokata.Harold Spine odetchnął głęboko, by przedłożyć sprawę, z którąprzybył.Kapitan musi to usłyszeć, zanim dotrze do portu.Niemożna pozwolić na to, by jako pierwsze dotarły doń plotkidokerów.Jego własny adwokat powinien go uprzedzić o tym, cosię stało.- Macpherson chciałby się z panem spotkać natychmiast, gdyzejdzie pan na ląd, kapitanie.Ma do zakomunikowania przykrąnowinę, prosił jednak, bym pokrótce wprowadził pana w tęsprawę.Malcolm Hart ściągnął brwi i zmarszczył czoło, a w jego oczachpojawił się czujny błysk.Maxwell i Roza podeszli bliżej, bowiem ich także zaintrygowałozachowanie młodego człowieka z kancelarii adwokackiej, którydziwnie kluczył, zamiast powiedzieć wprost, z czym przybywa.Niektórzy członkowie załogi przerwali na moment pracę i teżnadstawili uszu.Zapadła pełna napięcia cisza, jakby ciężka mgła zaległa nadziemią, zlewając się z nią w jedno.- Może w takim razie zejdziemy pod pokład, albo udamy się namostek - zaproponował Malcolm Hart.-Myślę, kapitanie - rzekł Harald Spine, który miał nadzieję, żekiedyś jego nazwisko znajdzie się na złotej tabliczce obokMacpherson&Macpherson na drzwiach budynku przy porcie - żewolałby pan usłyszeć te wieści jak najszybciej.Aódz czeka.Macpherson liczy na to, że przypłynę wraz z panem.-O co chodzi? - zapytał Malcolm Hart tonem nie znoszącymsprzeciwu.Jako kapitan, oficer żądał odpowiedzi.- Southern Belle" nie dotarł do Londonderry.Malcolm Hartprzyjął odpowiedz bez słowa, alewyraznie pobladł, a jego szczupłe policzki stężały, jeszczebardziej wyostrzając rysy twarzy.Wyglądał teraz jak posągwykuty w granicie.- Dlaczego mnie o tym nie powiadomiono? - zapytał, wyrażajączdumienie połączone z niepokojem.- Nie mogliśmy się z panem skontaktować, sir -wyjaśnił HaroldSpine, przez przyjaciół zwany Harry, cały nieszczęśliwy, że towłaśnie jemu przypadło w udziale przekazanie tej złej nowinykapitanowi Hartowi.Próbowali na wszystkie sposoby skontaktować się z nim, aleMalcolm Hart wybrał się na połowy ryb do Norwegii, zaś jegostatek popłynął dalej z ładunkiem do Rosji, nad Morze Białe.Nieudało się nawiązać łączności ani ze statkiem, ani z kapita-nem.Już od tygodnia czekano w Londonderry na MeriyDancer", spodziewając się go każdego dnia.-Macpherson kontaktował się z pańską żoną.Była w Liverpoolu,kiedy ta wiadomość do nas dotarła.- Moira nie ma pojęcia o prowadzeniu spółki armatorskiej -odrzekł cicho Malcolm Hart.- Może Southern Belle" zawinął podrodze do jakiegoś portu? - zapytał w desperackiej nadziei, że niewszystko stracone.- Statek miał załadować pomarańcze naBermudach.A Wyspy Azorskie? Madera? Może schronił sięprzed sztormem gdzieś na Wyspach Kanaryjskich.- Dwie szalupy ratunkowe przydryfowały do wybrzeżyBermudów, sir - z trudem wydobył z siebie Harold Spine,wpatrując się w punkt na czole pomiędzy oczami kapitana.Harvey, najmłodszy z braci Macphersonów, przygotowałHarolda na to, że Hart się wścieknie, otrzymawszy tak złenowiny.Doradził też Haroldowi, by cofnął się o krok, gdyzauważy, że Hart ciężko dyszy, bo to oznacza nadejście orkanu.- Nic więcej? - zapytał Malcolm Hart, nadal z lodowatymspokojem.- Nic - odpowiedział młody Spine i odważył się zwilżyć ustakoniuszkiem języka.W ustach czuł suchość.- Ktoś przeżył? - zapytał Malcolm Hart, chociaż domyślał sięodpowiedzi.- Nikt - rzekł Harold, zwieszając głowę.- Nikt nie przeżył, sir.Był młody, znał jednak ból, który towarzyszy czyjejś śmierci.Parę lat wcześniej stracił matkę.Wprawdzie nie cierpiała, zasnęłapo prostu na wie-ki po długim i dobrze przeżytym życiu, ale Harold wiedział, co toznaczy strata kogoś bliskiego.- Szalupy były puste? Harold Spine pokręcił głową.-W jednej znaleziono cztery ciała, podobno były straszniezmasakrowane.Chyba niewłaściwie dobrał słowa.Ludzie, którzy umarli z pragnienia w palącym słońcu, nie bylizmasakrowani.Harold wolał jednak przemilczeć, co słyszał ostanie zwłok i wydziobanych przez ptaki oczach.Te szczegółyniech opowie Hartowi Macpherson.Milczenie przedłużało się,tymczasem Harolda czekało jeszcze najgorsze.SimonMacpherson podkreślał, jak ważne jest by Malcolm dowiedziałsię o tym, nim zejdzie na ląd.Młodzieniec nabrał więcgłębokiego oddechu, uchwycił wzrok kapitana i oznajmiłspokojnym głosem:- W szalupie było trzech członków załogi i chłopiec, syn0'Connora.Za plecami usłyszał jęk przypominający krzyk duszonych mew.Harold, nazywany przez przyjaciół Harry, jako chłopiectowarzyszył kolegom w zabiciu mewich piskląt.Uczynili to z dziecięcej głupoty, a nie z bestialstwa.Byli poprostu ciekawi życia, śmierci, wszystkiego.I w ciągu paru minutdowiedzieli się czegoś o życiu i sporo o śmierci.Harold płakałwówczas, podobnie chyba jak jego dwaj kompani.Pewny nie był,ponieważ pobiegli w swoją stronę, gdy tylko ostatnie pisklę w ichnazbyt silnych dłoniach zamieniło się w bezwładną choć ciepłąjeszcze opierzoną kulkę.Harold nigdy nie zapomni, jakie to uczucie odbierać bezradnejistocie życie.Nigdy też nie zapomni odgłosu wydobywającego się z otwartychdziobów piskląt.Ten jęk, który teraz usłyszał, przypomniał mu tozdarzenie.Strach go ścisnął za gardło.Odwrócił się i cofnął o krok, choć tym sposobem znalazł siębliżej kapitana Malcolma Harta, narażony bezpośrednio na jegoewentualny gniew.Zbladł, czując, jak zbiera mu się na mdłości, izacisnął mocno wargi.Zobaczył młodą kobietę z burzą rudych włosów, ubranądostatnio.Obejmowała małą, równie rudowłosą dziewczynkę,która sięgała jej do pasa.I stała tak blisko syna kapitana Harta, żeHarold domyślił się natychmiast, że musi trzymać język za zęba-mi, mimo że ta kobieta miała najdziwniejszą twarz, jakąkiedykolwiek widział.Spuścił wzrok i zwrócił się ponownie do kapitana, choć obraz tejkobiety wciąż nie dawał mu spokoju.Dobry Boże, co jej sięstało? - myślał gorączkowo.- Doznała oparzeń podczas jakiegośpożaru?Nie miał odwagi zerknąć ponownie w jej stronę w obawie przedwłasną reakcją.Wiedział, że to beznadziejne, ale po prostu jej siębał.-Dziecko 0'Connora? - spytał Malcolm Hart powoli, spoglądającna kogoś za plecami Harolda.Zapewne na tę kobietę.Harold zastanawiał się, kim ona jest
[ Pobierz całość w formacie PDF ]