[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Choć była w najlepszym zdrowiui sama to potwierdzała, mówiła, iż sądzi, że z tej podróży niewróci, a wszyscy biedacy dzięki tej wypłacie z góry będą mieliczas poszukać sobie innego zródła utrzymania.W rzeczywistościzawsze myślała o śmierci, mówiła o niej jak o czymś bardzobliskim, choć była w doskonałym zdrowiu i mimo całej obawy,mimo pilnujących ją niewiast i stałego przygotowywania się dotej chwili nie miała nigdy ani doktora, ani nawet chirurga.Raptem jednej nocy poczuła się tak zle, że strzegące jej osobypoleciły obudzić wszystkich domowników.Marszałkowa Coeuvresprzybiegła pierwsza i spostrzegła, że pani de Montespan dusi sięi traci przytomność.Kazała natychmiast, na swą odpowiedzial-ność, podać emetyki, jednak porcja była tak silna i skutek takwszystkich przeraził, iż zastosowano lek na powstrzymanie, comoże przypłaciła życiem.Skorzystała z chwili polepszenia, by się wyspowiadać i przyjąćsakramenty.Przedtem kazała zwołać całą służbę, nawet najniższą,odbyła spowiedz publiczną ze swych publicznie popełnionychgrzechów i przepraszała za zgorszenie, którego tak długo byłaPrzyczyną, a nawet za swoje kaprysy, a uczyniła to z pokorą tak 42mądrą, tak głęboką, tak wielką wyrażającą skruchę, że trudnoo coś bardziej budującego.Z wielką pobożnością przyjęła nastę-pnie ostatnie sakramenty.Strach przed śmiercią, który przez całeżycie tak bardzo ją dręczył, opuścił ją nagle teraz i już nie do-kuczał.Podziękowała Bogu w obecności wszystkich, że pozwoliłjej umierać daleko od dzieci swego grzechu i podczas całej chorobyten jeden tylko raz o nich wspomniała.Nie myślała już terazo niczym innym prócz o czekającej na nią wieczności i nie zwa-żała na to, że próbowano ją pocieszyć nadzieją ozdrowienia, orazo swoim stanie grzesznicy, której obawy łagodziła wiarą w miło-sierdzie boże.Nie żałowała niczego i starała się jedynie, by Bogumiłą uczynić ofiarę, jaką mu z siebie składała, i to ze słodycząi spokojem, które towarzyszyły wszystkim jej poczynaniom.D'Antin, do którego posłano gońca, przybył, gdy kres jej jużnadchodził.Popatrzyła nań i powiedziała mu tylko, że widzi jąw stanie bardzo różnym od tego, w jakim była w Bellegarde.Gdyskonała w niewiele godzin po przyjezdzie d'Antina, odjechał doParyża wydawszy rozkazy bardzo dziwne i bardzo dziwnie wy-konane.To ciało, kiedyś tak doskonałe, stało się ofiarą niezdar-ności i nieuctwa chirurga żony le Gendre'a, intendenta z Mon-tauban, który przybył do wód i umarł bardzo niedługo po panide Montespan.Zajęcie się obrzędami żałobnymi pozostawionosłużbie, gdyż cały dom nagle opustoszał.Marszałkowa de Coeu-vres odjechała natychmiast do opactwa w Saint-Menou o parę milod Bourbonne, gdzie siostrzenica ojca de la Chaise była przeory-szą.Udało się tam z nią parę pań towarzyszących pani de Montes-pan, inne pojechały gdzie indziej.Ciało długo stało w drzwiach do-mu, podczas gdy kanonicy z Sainte-Chapelle i księża z parafiikłócili się, i to aż do nieprzyzwoitości, kto jakie miejsce ma zająć.Chwilowo złożono ją w parafii, jak najskromniejszą mieszczkę,i dużo czasu upłynęło, zanim przeniesiono z niegodnym skąp-stwem do Poitiers, do jej grobów rodzinnych.Opłakiwali ją gorz-ko wszyscy biedacy z całej prowincji, którym rozdzielała nieskoń-czenie dużo jałmużny, oraz inni liczni i różnej kondycji ludzie,których stale obdarzała. 43D'ANTIN, SYN PANI DE MONTESPAN (1665 1726)Z przyrodzenia dowcipny, po matce odziedziczył czarujący spo-sób wysławiania się, po ojcu gaskoński pieprzyk, ale zawsze takmile podany, że jednał sobie wszystkich.Za młodu piękny jakbóg grecki, zachował niemałe ślady urody do póznej starości; byłato jednak uroda męska, zarazem pełna inteligencji.Nikt nie miałwięcej wdzięku, pamięci, wiedzy, znajomości ludzi i rzeczy, niktnie umiał lepiej od niego zdobyć sobie każdego, podobać się,wkraść w łaski, przybierać tony najrozmaitsze.Zdolności miałwszechstronne; wystarczało mu cokolwiek przeczytać, by w każdejdziedzinie się wybić.Ciało mocne, zdatne do wszelkich wysiłków,równie wspaniałe jak umysł.Z czasem utył, ale nie stał się wraż-liwszy ani na trudy, ani na bezsenność.Z natury brutalny, stałsię gładki i łagodny z rozsądku, przyjazny, uczynny, usłużnywzględem każdego nigdy nic złego o nikim nie mówiący.Wszystko poświęcił ambicji i chęci wzbogacenia się.Był najzręcz-niejszym, najbardziej wyrafinowanym dworakiem swoich czasów,okazując niepojętą wytrwałość w zabiegach.Przez dwadzieścialat nieustanna pilność, wysiłki niewiarygodne, by wszędzie byćjednocześnie, rozliczne starania, ambicje przeróżne w stu kierun-kach jednocześnie, giętkość, zręczność, pochlebstwo, brak miary,uwaga ciągle napięta i wszystko ogarniająca, upodlenia niezliczo-ne nic go to nie kosztowało, nic nie odstraszało, choć nic niezdobył oprócz poufałości, dzięki gaskońskiemu zuchwalstwu,z osobami, które słusznie zamierzał ujarzmić, skoro tylko nadarza-ła mu się okazja.Nie uszedł też tego losu delfin, którego był zamłodu towarzyszem i do którego zbliżył się bardzo przez małżeń-stwo
[ Pobierz całość w formacie PDF ]