[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nastąpiła przerwa, jakby wampirzyca za drzwiami nad czymś sięzastanawiała, potem Tane usłyszał, że Jaelyn cicho przeklina.- Sylvermyst zbiegł - wyznała w końcu.- A niech to szlag.Tane zsunął się z łóżka, ze smutkiem przyglądając się, jak Laylahwciąga dżinsy i koszulkę, a następnie zawiesza na szyi maskujący amulet.Przeklęty Sylvermyst zapłaci za to, że przerwał im ich pierwszą popołączeniu noc.Gdy już włożył spodnie, przytroczył skradziony miecz do pleców, a zapas wcisnął dwa sztylety.Pózniej przyciągnął do siebie Laylah inamiętnie pocałował, jakby chciał ją tym zapewnić, że czeka ich jeszczewiele rozkosznych chwil.Oddała mu pocałunek z taką samą żarliwością, po czym goodepchnęła, nieco rozbawiona jego rozczarowaniem.241- Pózniej - rzekła miękko.Tane przeszedł do drzwi, by je otworzyć, przypominając sobie, że imszybciej zgładzi Marikę i bandę jej oprychów, tym szybciej będzie miałLaylah tylko dla siebie.Czy można sobie wyobrazić lepszą motywację?- Co się stało? - zapytał gniewnie, gdy Jaelyn weszła do pokoju, nadalubrana w spandeks i z ulubioną śrutówką w dłoni.Twarz wampirzycy stężała.- Dokładnie nie wiem.Tane zmarszczył brwi.Czyżby Jaelyn unikała odpowiedzi?- Ty go wypuściłaś z celi?Jaelyn warknęła, a jej oczy zapłonęły furią.- Głupie pytania strasznie mnie wściekają.Tane rzucił się ku niej z prędkością, którą osiągają jedynie starożytnewampiry, i przytknął jej sztylet do gardła.- A mnie denerwują irytujące znajdy, które nieustannie musząudowadniać, jakie są twarde.Jaelyn zadrżała, starając się opanować.Nie była aż tak głupia, bydrażnić większego, bardziej złego i starszego od niej wampira.- Nie jestem żadną znajdą - wysyczała przez zęby.Tane przymrużyłoczy.- Ledwie wyrosłaś z pieluch i jeśli sądzisz.- Tak, tak - wtrąciła się niespodziewanie Laylah, stając u jego boku.-Oboje jesteście straszliwie przerażający.- Zerknęła na Jaelyn.- W jakisposób on uciekł?Coś na podobieństwo zakłopotania przemknęło przez twarz młodejwampirzycy, zanim odsunęła się od Tane'a i jego sztyletu, odzyskujączarazem pewność siebie.- Na nagraniu z kamer widać, że Sylvermyst po prostu.-Wampirzycasię skrzywiła.- Zniknął.Laylah zmarszczyła czoło.- Przeniknął przez portal?- To powinno być niemożliwe - mruknęła Jaelyn.- Cela jest wyłożonaołowiem.Tane wzruszył ramionami.242- Nie wiemy, jakiego rodzaju magią dysponują Sylvermy-ści, azwłaszcza Ariyal.Oczy Jaelyn zabłysnęły gniewem.- Nie uda mu się zbiec daleko.Tane uniósł brwi.Aowcy z reguły traktowali swe ofiary obojętnie.Każda emocja, nieważne nienawiść czy pociąg, zle wpływały na sposóbich działania.Sylvermyst musiał zalezć Jaelyn za skórę.- To bez znaczenia, bo już się stało - rzekł.Laylah spojrzała na niego zzaskoczeniem.- Co się stało?- Ariyal zna miejsce naszego pobytu.Laylah zadrżała.- To znaczy, że powie o nim mojej ciotce.Tane wcale nie był o tym przekonany, ale nie chciał teraz tegoroztrząsać, zwłaszcza że było to tylko niejasne przeczucie.- To możliwe.Jaelyn zrobiła krok w tył, kładąc broń na ramieniu.- Zrobię wszystko, co się da, żeby nie wpadli na wasz trop.Tane pochylił głowę.- Będziemy ci wdzięczni.- Nie ciesz się tak bardzo, bo na pewno upomni się o zapłatę.Z kpiącym uśmieszkiem wampirzyca okręciła się na pięcie i wybiegłana korytarz.Tane pokręcił głową.Jak to możliwe, myślał, że w tak małym cielezebrało się tak wiele jadu?Laylah, która nadal stała u jego boku, cicho westchnęła.- Oto kobieta, która potrafi się o siebie zatroszczyć.Tane zerknął napartnerkę ze zdumieniem.- Chyba jej nie zazdrościsz?- A właśnie że tak - odparła, uśmiechając się tęsknie.-By przetrwać,musiałam całe życie się na kimś opierać.Objął jej twarz dłońmi.- Czasami wszyscy musimy polegać na innych.Właśnie dlategoistnieją klany, rodziny, sfory.- Przesunął kciukiem po dolnej wardzeLaylah.- I partnerzy.- Ale.243- Laylah, ty nie tylko zdołałaś przetrwać, choć byłaś ścigana, aleuratowałaś też świat przed potencjalnym Armagedonem.- Przyglądał sięjej pięknej twarzy, zastanawiając się, jak to możliwe, że nie pojmuje, jakajest wspaniała.- Naprawdę niezle.Laylah uśmiechnęła się smutno.- No jeśli tak to przedstawić.Nachylił się do niej, by szepnąć jej do ucha:- Oczywiście nie miałbym nic przeciwko, by zobaczyć cię wspandeksie.- Hm.- Laylah ukąsiła go lekko w szyję, od czego przeszył go dreszcz.- To możliwe, ale tylko wtedy, jeśli będziesz bardzo, bardzo grzeczny.- Wolę być bardzo, bardzo niegrzeczny - warknął, ledwo siępowstrzymując, by nie pchnąć partnerki na łóżko i spędzić z nią kolejnągodzinę lub najlepiej kolejnych dziesięć godzin.-Niestety, nie mamyczasu, musimy się stąd ewakuować.- Pomyślałem dokładnie to samo - rozległ się irytujący głos zza ichpleców.- Dokąd się udajemy?Tane się odwrócił, by obrzucić małego gargulca niechętnymspojrzeniem.- Levet, potrzebujemy jakiegoś zamieszania.Laylah pochwyciławampira za ramię
[ Pobierz całość w formacie PDF ]